Ziemie Odzyskane – historia sukcesu

Ziemie Odzyskane – historia sukcesu

PHOTO: EAST NEWS / MUZEUM NIEPODLEGLOSCI Krajowy Zlot Mlodziezy ZWM (Zwiazek Walki Mlodych), Warszawa 21-22.07.1946. Na zdjeciu: wicepremier Wladyslaw Gomulka odznacza ZWM-owcow Krzyzami Odrodzenia Polski. Fotografia z albumu "Prezydentowi RP obywatelowi Boleslawowi Bierutowi Zarzad Glowny Zwiazku Walki Mlodych". NATIONAL YOUTH RALLY OF UNION OF YOUTH COMBAT (ZWM), WARSAW 21-22.07.1946. PHOTO: DEPUTY PRIME MINISTER WLADYSLAW GOMULKA DECORATES ZWM ACTIVISTS WITH ORDER OF POLONIA RESTITUTA.

Scalenie Ziem Odzyskanych z Polską nie byłoby możliwe, gdyby nie heroiczny wysiłek ich nowych mieszkańców i całego państwa Gdyby zapytać młodych Polaków o to, jak po 1945 r. zagospodarowano ziemie zachodnie i północne, mieliby spore kłopoty z odpowiedzią. Kolejna biała plama w naszej historii. I to stworzona przez samych Polaków. Jeszcze tylko starsi mieszkańcy tych terenów wiedzą, co działo się na nich po wojnie. Skąd ich rodziny tam się znalazły, jakie były ich losy, jak z przybyszami z różnych stron budowano nową wspólnotę. A przecież te ziemie mogły wcale do Polski nie należeć. Nie byłoby Wrocławia, Kołobrzegu czy Szczecina. Byłyby Breslau, Kolberg i Stettin. Prawicowa polityka historyczna, skrajnie wroga wobec Polski Ludowej, unika tego tematu. Bo za dobrze trzeba by było pisać o władzy i jej działaniach na Ziemiach Odzyskanych. Ich zagospodarowanie i scalenie z resztą kraju należy do najważniejszych osiągnięć PRL. Historycy IPN nie mogą tego zakwestionować, więc milczą. Bierne są też inne instytucje, szkoły, uczelnie. Atmosfera, jaką tworzy obóz władzy, nie sprzyja uczciwemu docenieniu dorobku pionierów Ziem Odzyskanych. Stąd też świadomość Polaków o ogromnym wysiłku ich przodków włożonym w scalenie tych ziem z macierzą jest znikoma. I najczęściej sprowadza się do scen z filmu „Sami swoi”. Ziemie zachodnie i północne, jeszcze do niedawna zwane Ziemiami Odzyskanymi, stanowią dziś integralną część Polski. Spostrzegawczy podróżny zwróci co najwyżej uwagę na poniemiecką architekturę, tak odmienną od tej, którą widzimy na Mazowszu czy Lubelszczyźnie. Ludzie są tu bardziej otwarci i tolerancyjni, bliskość granicy oraz wielonarodowa przeszłość tworzą skuteczną zaporę przed różnego rodzaju nacjonalizmami i ksenofobią. Jeśli jednak wskazać konkretną cechę, która definiuje Ziemie Odzyskane, będą to wysiłek i determinacja ich mieszkańców, od 1945 r. niestrudzenie budujących polską historię tych terenów. Często wbrew woli rządzących. Morza ruin „Siedziałam przy oknie pozbawionym szyb i bezmyślnie patrzyłam w dal. Nic mnie tu nie dziwiło ani nie interesowało. Te pola zryte czołgami, zdeptane stopami ludzi i zwierząt. Połamane drzewa i krzewy. Szkielety wypalonych domów, stosy gruzów” – wspominała swoją podróż do Kostrzyna nad Odrą Zofia Zielińska, jedna z setek tysięcy Polek i Polaków, którzy w połowie 1945 r. przybyli na Ziemie Odzyskane. W pierwszych latach powojennych pas ziem od Szczecina po Opole i od Gdańska po Gołdap był morzem ruin. Jeszcze całkiem niedawno wchodziły one w skład Trzeciej Rzeszy, a poparcie dla nazistów było tu silniejsze niż gdzie indziej. W wyborach parlamentarnych z 1933 r. partia Hitlera zdobyła we wschodnich regionach Niemiec grubo ponad 50% głosów. Nic zatem dziwnego, że zmierzające na Berlin oddziały Armii Czerwonej niespecjalnie troszczyły się o stan zdobywanych miejscowości. Znamienny był los Landsbergu (obecnie Gorzowa Wielkopolskiego), zajętego w styczniu 1945 r. niemal bez jednego wystrzału. Kiedy jednak w marcu przybyła do niego polska administracja, dopalała się większość centrum miasta. Z Gorzowem los i tak obszedł się łaskawie. Zamieniony przez Niemców w twierdzę Wrocław ostał się w 20%. Nieznacznie lepiej w połowie 1945 r. wyglądał Szczecin. W przygranicznym Gubinie działania wojenne przetrwało zaledwie 10% zabudowy. Podobnie było m.in. w Głogowie i Kołobrzegu. Całkowicie z powierzchni ziemi zniknął Kostrzyn, wielowiekowy fort stanowiący bramę do Berlina. Jak pisze prof. Robert Skobelski z Uniwersytetu Zielonogórskiego, „średnia zniszczeń w przemyśle Ziem Odzyskanych dochodziła w 1945 r. do 73,1% i była wyższa od średniej zniszczeń przemysłu w całym kraju. Spośród 9255 zakładów i przedsiębiorstw na tym obszarze zniszczeniu uległo 6727. Straty w budownictwie mieszkalnym osiągnęły 1,5 mln izb, czyli 45%. Liczba budynków mieszkalnych, których stopień uszkodzeń przekraczał 10%, wynosiła 147 824 (na ziemiach dawnych 147 607). (…) Odłogiem leżało aż 78% gruntów ornych, straty w inwentarzu żywym dochodziły zaś do 80-90%”. Mimo wszystko pod względem uprzemysłowienia i infrastruktury ziemie wzdłuż Odry i Nysy przedstawiały wyższy potencjał niż pozostałe części kraju. Skala zniszczeń była co prawda ogromna, lecz sprawna odbudowa mogła szybko przywrócić temu obszarowi należne mu miejsce w gospodarce państwa. Prof. Leon Sowa zauważa, że „na wschodzie Polska utraciła tereny roponośne, uzyskała natomiast na zachodzie zasoby węgla. Wprawdzie część ziem na Kresach Wschodnich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 21/2018

Kategorie: Historia