Ziołowy problem

Ziołowy problem

Zwolennicy legalizacji narkotyków argumentują, że marihuana szkodzi mniej niż alkohol. Badania naukowe temu przeczą

Oskarżenia o popieranie mafii, szkodzenie dzieciom i demoralizację posypały się 1 kwietnia z sejmowej mównicy w czasie debaty nad nowelizacją ustawy antynarkotykowej. Głównym powodem kłótni był zapis, zgodnie z którym możliwe będzie odstąpienie od ścigania osoby posiadającej niewielkie ilości narkotyków na własny użytek. Przeciwnicy nowych rozwiązań zarzucali ich pomysłodawcom, że staną się one furtką dla dilerów narkotykowych i zagrożeniem zwłaszcza dla najmłodszych. Zwolennicy tłumaczyli, że mają skupić uwagę policji i prokuratury na handlarzach, a nie na pojedynczych osobach okazjonalnie zażywających narkotyki. Ostatecznie poprawkę zatwierdzono, nowelizacja trafi teraz do Senatu, a część mediów zareagowała na nią entuzjastycznym bądź pełnym przerażenia komentarzem typu: „Zalegalizowano narkotyki!”.
Jeśli jednak uważnie przyjrzymy się ustawie, okazuje się, że wnioski o legalizacji używek są zdecydowaną nadinterpretacją. Zarówno tzw. twarde, jak i miękkie narkotyki wciąż, w każdej ilości, są nielegalne. Osoba złapana na paleniu trawki nie odpowie policjantowi ze swadą, że pół grama, które trzyma w plastikowej torebce, jest na jej własny użytek i nikomu nic do tego – a takich reakcji moglibyśmy się domyślić po przeczytaniu doniesień medialnych.

Wciąż nielegalne

– Za posiadanie każdej, nawet najmniejszej ilości narkotyków podlega się odpowiedzialności karnej. Nic w tym zakresie się nie zmieniło. Tylko po zaistnieniu pewnych okoliczności prokurator może – ale nie musi – odstąpić od skierowania aktu oskarżenia do sądu – podkreślał w Sejmie minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Zaznaczał, że w takim przypadku muszą zaistnieć jednocześnie trzy warunki: „wtedy, gdy mówimy o nieznacznej ilości narkotyków, na własny użytek i gdy przemawiają za tym okoliczności popełnienia czynu”. Zwrócił jednocześnie uwagę, że nowa ustawa podnosi maksymalny wymiar możliwej kary za wprowadzenie do obrotu znacznej ilości środków odurzających z 10 do 12 lat więzienia. Za posiadanie znacznej ilości tego typu środków ma grozić do 10 lat więzienia (obecnie – do ośmiu).
Od 1985 do 2000 r. w Polsce posiadanie nieznacznych ilości narkotyków na własny użytek było dozwolone. Korzystali z tego dilerzy, twierdząc przy każdym zatrzymaniu, że środki, które mają przy sobie, służą wyłącznie ich własnej przyjemności. Zaostrzenie przepisów sprawiło, że każdy, bez względu na ilość posiadanych nielegalnych substancji, musiał się zetknąć z wymiarem sprawiedliwości. Aktualne przepisy, jak argumentują ich twórcy, nie cofają nas o 15 lat, ale mają pozwolić skuteczniej walczyć z tymi, którzy faktycznie zajmują się wytwarzaniem i handlem. Każda sytuacja ma być rozpatrywana indywidualnie, a twierdzenie, że narkotyki były „na własny użytek”, nie oznacza automatycznej bezkarności.

Czy trawka leczy?

Dyskusje wokół ustawy narkotykowej wywołały jednak inne pytania. Jak bumerang powróciła do mediów i codziennych rozmów sprawa legalizacji marihuany, tym bardziej że sejmowej dyskusji towarzyszyła propozycja pos. Marka Balickiego, aby zalegalizować jej stosowanie do celów leczniczych (czemu stanowczo sprzeciwiły się PO i PiS). Główna substancja psychoaktywna zawarta w marihuanie, tetrahydrokannabinol (THC), w odpowiednich ilościach uśmierza ból, pomaga też w walce z niektórymi rodzajami nowotworów, trwają również badania dotyczące np. wpływu THC na chorobę Alzhei-mera.
Wielbiciele zielonych listków chętnie korzystają z wszelkich pozytywnych opinii lekarzy na temat marihuany, bezkrytycznie podając je jako argumenty na rzecz legalizacji. Jednak jak każdy lek podawany bez kontroli lekarza ma ona więcej skutków negatywnych niż zalet. Część z nich do niedawna pozostawała w sferze hipotez, jednak w ostatnich latach coraz więcej badań dostarcza twardych dowodów na szkodliwość THC.
Jeszcze kilka lat temu jako pewnik przyjmowano jedynie to, że długotrwałe stosowanie marihuany może powodować powstanie tzw. zespołu amotywacyjnego – osoba uzależniona odczuwa niechęć do działania, pozbywa się ambicji w życiu zawodowym i prywatnym. Efekt wyluzowania, znany konsumentom używki, przestaje być chwilową rozrywką, a przenosi się na codzienne zachowanie, utrudniając funkcjonowanie w społeczeństwie.

Schizofrenia i psychozy

Ostatnio potwierdzono znacznie groźniejsze skutki palenia. Przyznają to nawet lekarze z Holandii, ulubionego kraju wielbicieli skrętów. Jim van Os, holenderski badacz kierujący międzynarodową grupą lekarzy, potwierdził niedawno, że palenie marihuany ma wpływ na powstawanie psychoz. Amator tzw. zioła nie musi nawet palić w momencie zachorowania – wystarczy, że regularnie sięgał po tę używkę wcześniej. Badania prowadzono przez 10 lat na prawie 2 tys. osób w wieku 14-24 lata.
Podobne informacje podają badacze walijscy – w lutym 2011 r. pismo medyczne „Archives of General Psychiatry” opublikowało wyniki badań osób cierpiących na schizofrenię przeprowadzonych przez miejscową grupę badawczą. Okazało się, że u osób, które regularnie zażywały marihuanę, objawy choroby pojawiały się średnio dwa i pół roku wcześniej niż u tych, którzy nigdy nie mieli do czynienia z narkotykiem. Czas pojawienia się choroby jest o tyle istotny, że jej wcześniejsze objawy zwykle wiążą się z agresywniejszym rozwojem. Innymi słowy rezygnacja z palenia może sprawić, że schizofrenia, nawet jeśli się pojawi, będzie miała łagodniejszy przebieg. – Wielu czynników wpływających na rozwój tej choroby – płci, historii rodziny – nie da się zmienić. W przypadku narkotyków jest inaczej – zauważył Matthew Large z Wydziału Zdrowia Psychicznego uniwersytetu w Walii.
Co ciekawe, zarówno te wyniki badań, jak i wiele innych, stanowczo przeczą tezie, jakoby marihuana była dla ludzkiego organizmu bezpieczniejsza niż alkohol. Matthew Large podkreśla, że to właśnie THC, a nie alkohol wykazywał wyraźny wpływ na rozwój schizofrenii. Już przed dwoma laty takie informacje podawali także psychiatrzy z Międzynarodowego Kolegium Neuropsychofarmaceutycznego (CINP), którzy stanowczo stwierdzili, że argumenty za legalizacją marihuany są nieprzekonujące. Członek CINP, prof. Fred Goodwin z uniwersytetu w Waszyngtonie, mówił:
– Nawet cztery dni po zażyciu THC można odnaleźć w organizmie spore ilości narkotyku. To powoduje efekt schodkowy gromadzenia coraz większych ilości substancji, jeśli pali się ją regularnie. Dlatego analogie do alkoholu powinny być traktowane sceptycznie. Jak zauważają badacze, THC odkłada się w tkance tłuszczowej mózgu, długo opierając się procesom metabolicznym. Umiejscawiając się w okolicy synaps, substancja zaburza przepływ impulsów nerwowych. Myślenie bez pomocy narkotyku staje się utrudnione, zaburzone są koncentracja i zdolność zapamiętywania. Wiadomo także, że regularne zażywanie marihuany obniża poziom IQ (wykazały to dziesięcioletnie badania naukowców z Carleton University w Ottawie).

Impotencja po paleniu

Wielbicieli używki, zwłaszcza młodych, którzy najchętniej sięgają po marihuanę, powinny zaniepokoić także inne doniesienia. W 2009 r. pismo „Journal of Sexual Medicine” opublikowało wyniki badań naukowców z Melbourne. Po przebadaniu niemal 9 tys. mężczyzn zauważyli oni, że amatorom trawki czterokrotnie częściej zdarzały się problemy z osiągnięciem orgazmu i trzykrotnie częściej dochodziło do przedwczesnego wytrysku. Wcześniej o problemach związanych z marihuaną mówili też brytyjscy lekarze, zaalarmowani coraz częstszymi przypadkami impotencji u młodych mężczyzn. Ich obserwacje wskazywały na to, że chłopcy, którzy regularnie sięgali po skręty w okresie dojrzewania, mieli później zaburzenia w produkcji testosteronu.
Palenie marihuany pogarsza także jakość nasienia – zawiera ono mniej plemników, które jednocześnie są gorszej jakości. Nie wiadomo jeszcze, czy proces jest odwracalny. Również u kobiet marihuana negatywnie wpływa na płodność, ponieważ THC zaburza owulację, a kiedy narkotyk zażywają kobiety w ciąży, może on powodować uszkodzenia narządów wewnętrznych płodu.

To się nie uda

Mimo informacji o negatywnych skutkach palenia marihuany wciąż jest ona narkotykiem, po który młodzież sięga najchętniej. Jej popularności sprzyja fakt, że to najłatwiejszy i najtańszy do wytworzenia narkotyk. W internecie bez problemu można znaleźć szczegółowe instrukcje dotyczące uprawy konopi indyjskich, ich suszenia i metod palenia. Po nieco dłuższych poszukiwaniach można nawet zamówić nasiona i samemu założyć miniplantację. Informacje o zatrzymanych przez funkcjonariuszy pomysłowych „ogrodnikach” pojawiają się w polskich doniesieniach policyjnych niemal co tydzień. Wielbiciele charakterystycznych krzaczków sieją rośliny w najdziwniejszych miejscach: w przydomowych ogródkach, na balkonach, w szafach czy na strychach. Nic zatem dziwnego, że według badania CBOS ponad 80% nastolatków próbujących narkotyków ma pierwszy kontakt właśnie z marihuaną. I choć w całej Polsce kontakt z narkotykami miało ok. 16% młodzieży, bywają powiaty, gdzie sięgał po nie nawet co drugi (powiat konecki) lub co trzeci (powiat starachowicki) nastolatek.
Mimo wszystko w Polsce wielbiciele trawki nie zyskują społecznego poparcia. Organizacja Hungarian Civil Liberties Union zorganizowała w 2009 r. ogólnoeuropejskie badania stosunku do narkotyków. Okazało się, że właśnie Polacy są najbardziej niechętni legalizacji marihuany. Niemal 60% rodaków jest przeciwnych takiemu rozwiązaniu. Poparł ich premier Tusk, który w dyskusji o legalizacji zastrzegł: – Nie będę rzecznikiem legalizacji miękkich narkotyków, koniec i kropka. Jeśli chcecie legalizacji marihuany – wybierzcie innego premiera. Wygląda zatem na to, że niezależnie od entuzjastów trawki organizujących doroczne Marsze Wyzwolenia Konopi, powszechnej zgody na legalizację nie ma i nie będzie.


Sporny ustęp nowelizacji:

art. 62a
Jeżeli przedmiotem czynu, o którym mowa w art. 62 ust. 1 lub 3, są środki odurzające lub substancje psychotropowe w ilości nieznacznej, przeznaczone na własny użytek sprawcy, postępowanie można umorzyć również przed wydaniem postanowienia o wszczęciu śledztwa lub dochodzenia, jeżeli orzeczenie wobec sprawcy kary byłoby niecelowe ze względu na okoliczności popełnienia czynu, a także stopień jego społecznej szkodliwości.


Przeczytaj także:

Uzaleznieni od skręta

Wydanie: 15/2011, 2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau

Komentarze

  1. Mandark
    Mandark 16 kwietnia, 2011, 18:28

    Tekst wyjątkowo tendencyjny, pod płaszczykiem relacjonowania badań naukowych ma na celu przemycenie tezy, że marihuana powinna pozostać nielegalna. Zdecydowanie się z tą tezą nie zgadzam.

    Muszę też zaprotestować przeciwko stwierdzeniu, że marihuana jest bardziej szkodliwa od alkoholu. Na poparcie go przytoczono kilka rzekomych negatywnych skutków palenia „trawy”, za to milczeniem zbywa się całą gamę skutków ubocznych picia etanolu. Mało kto twierdzi, że marihuana jest zupełnie nieszkodliwa, ale większość specjalistów nie ma wątpliwości, że daleko jej do alkoholu. Odsyłam np. do badań brytyjskich naukowców z Imperial College London, którzy w zeszłym roku opbulikowali ranking najbardziej szkoliwych substancji. Marihuana okazała się pod każdym względem mniej szkodliwa od alkoholu.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Haludek
    Haludek 24 kwietnia, 2011, 01:23

    Marihuana szkodzi w każdej ilości, a alkohol dopiero w większych. No i skutki jej użycia utrzymują się dłużej. No i nie da się pić biernie, a marihuana, która zażywana jest chyba tylko przez palenie może intoksykować nie tylko samego zainteresowanego. Sama byłam świadkiem tego, jak dziewczyna upaliła się przebywając w pomieszczeniu z palącymi, po czym zachowywała się zupełnie nieobliczalnie a potem kompletnie tego nie okazywała. I tak dobrze, że nie wpadła na pomysł skakania z okna myśląc, że jest sową, bo takie skutki jarania marychy też znam.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Haludek
    Haludek 24 kwietnia, 2011, 01:23

    Marihuana szkodzi w każdej ilości, a alkohol dopiero w większych. No i skutki jej użycia utrzymują się dłużej. No i nie da się pić biernie, a marihuana, która zażywana jest chyba tylko przez palenie może intoksykować nie tylko samego zainteresowanego. Sama byłam świadkiem tego, jak dziewczyna upaliła się przebywając w pomieszczeniu z palącymi, po czym zachowywała się zupełnie nieobliczalnie a potem kompletnie tego nie okazywała. I tak dobrze, że nie wpadła na pomysł skakania z okna myśląc, że jest sową, bo takie skutki jarania marychy też znam.

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Mandark
    Mandark 23 maja, 2011, 01:17

    „I tak dobrze, że nie wpadła na pomysł skakania z okna myśląc, że jest sową, bo takie skutki jarania marychy też znam.” – oczywiście, każdy wywód przeciwników narkotyków musi zawierać takie zdanie. Tylko substancję trzeba wstawić odpowiednią, zależnie od potrzeb – marihuana, LSD. Każdy, kto ma jakiekolowiek pojęcie o efektach marihuany, wie, że to wierutna bzdura. I albo po przeczytaniu tego się roześmieje, albo rozłoży ręce w geście rozpaczy – zależnie od podejścia do perfidnie rozpowszechnianych kłamstw.

    Odpowiedz na ten komentarz
  5. marwoj
    marwoj 28 sierpnia, 2011, 01:20

    Pani Agato Grabau. Wprowadzanie czytelnika w błąd nie jest to zadanie dziennikarza.

    The Beckley Foundation – akredytowana przy ONZ – w Izbie Lordów w Londynie zebrała grupę najwybitniejszych specjalistów zajmujących się polityką narkotykową by zweryfikować dotychczasowe przekonania z wiedzą naukową. Na podstawie ich pracy powstał raport – The Global Cannabis Commission Report – Cannabis Policy Moving Beyond Stalemate; raport, tak jak wiele innych działań na rzecz społeczeństwa, został sfinansowany przez The Beckley Foundation.

    Podstawowe wnioski płynące z raportu:

    Jakkolwiek mogą być negatywne oddziaływania marihuany, powoduje ona znacznie mniej szkód niż alkohol czy tytoń. Do tej pory odnotowano jedynie 2 przypadki śmierci związane z używaniem marihuany, podczas gdy alkohol i tytoń odpowiadają za 150 tys. zgonów rocznie w samej tylko Wielkiej Brytanii.

    Większość problemów związanych z marihuaną wynika z karania i skazywania na więzienie za jej posiadanie i używanie. Jak się ten problem odnosi do polityki narkotykowej w Polsce? Kasia Malinowska – Sempruch ze światowej organizacji zajmującej się regulacjami związanymi z polityką narkotykową Global Drug Policy OSI, potwierdza wnioski wypływające z raportu: – W Polsce – porównując do innych krajów Unii Europejskiej – mamy jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw antynarkotykowych, karzącą za posiadanie każdej ilości marihuany. Wg. raportu prof. Krajewskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego 76 procent osób, którym wytoczono sprawy o posiadanie marihuany dotyczyły minimalnych jej ilości, do 3 g. W większości krajów Unii, policja nie zajmuje się tego typu ilością. Tego typu działania nie przekładają się na wykrywanie prawdziwych przestępców którymi są dilerzy.

    Raport podkreśla także, iż bez względu na to jaką w danym kraju stosuje się politykę narkotykową – bardzo rygorystyczną czy liberalną – wpływ na poziom konsumpcji marihuany jest niewielki. – Debata publiczna dotycząca używania narkotyków w Polsce prawie nie istnieje – dodaje Kasia Malinowska – Sempruch. – W mediach najczęściej pojawiają się doniesienia związane z działaniami policyjnymi . Nie ma dyskusji, tym samym nie ma wiedzy, Nie mówi się np. o tym, że spośród wszystkich osób, które miały styczność z narkotykami, tylko ok 10 – 20 proc. popada w uzależnienie – a o pozostałych 80 – 90 proc., u których używanie narkotyków nie skończyło się problematycznie, nie wiemy nic. Potoczna „wiedza” na temat narkotyków opiera się więc często na obserwacji zjawisk zachodzących w grupie 10 – 20 proc. użytkowników…

    W alternatywnym systemie regulacji funkcjonowania narkotyku na rynku dostępność można kontrolować poprzez takie metody jak: podatki, określenie wieku osób którym można sprzedać produkt oraz informacje o sile jego działania. To mogłoby zminimalizować szkody związane z używaniem marihuany – jak choćby ograniczenie kontaktu z tzw. twardymi narkotykami wśród młodych ludzi. Zastanawiające bowiem jest, że w Holandii, gdzie marihuanę można kupić bez przeszkód w tzw. coffie shop’ach liczba osób uzależnionych procentowo jest najmniejsza w Europie.

    Raport w części poświęconej wnioskom i rekomendacjom przyjął formę planu dla państw poszukujących rozwiązań tego problemu – biorąc pod uwagę zarówno specyfikę danego państwa oraz stosowanych przez niego praktyk. Raport został przygotowany dla United Nation’s Strategic Drug Policy Review 2009.

    źródło: http://www.beckleyfoundation.org/policy
    źródło: http://www.wiadomosci24.pl/

    Proszę nie pisać kłamstw i nie wprowadzać ludzi w błąd

    Odpowiedz na ten komentarz
  6. heh
    heh 20 stycznia, 2012, 18:16

    No i co – wyniki badan mowia jednak co innego niz nacpani marihuana zwolennicy legalizacji konopii.

    Odpowiedz na ten komentarz
  7. aaaa
    aaaa 20 stycznia, 2012, 18:19

    Moze i marihuana powoduje mniej zgonow, niz alkohol, ale jest substancja niewatpliwie szkodliwa i udawanie, ze jest inaczej to zwyczajny cynizm.

    Odpowiedz na ten komentarz
  8. P{it
    P{it 12 marca, 2012, 16:00

    Jedni piją inni palą. Jak zakazać tytoniu to będziemy mieć bardzo dużo kryminalistów w naszym kraju. Dajcie nam możliwość wyboru.Dlaczego grzyb atomowy jest legalny a roślina, którą można hodować w ogrodzie jest zakazana. Draństwo. Obecny zakaz nabija kasę grupom przestępczym. I o to właśnie chodzi. Ci co czerpią zyski nie chcą tego stracić !Więc komu zależy na utrzymaniu tego stanu rzeczy – temu kto ma interes z tego.

    Odpowiedz na ten komentarz
  9. videos.banglamusic.com
    videos.banglamusic.com 12 września, 2014, 10:36

    Fajne spojrzenie na myśl, każdy winien rozczytać także zapoznać się
    z przedmiotem.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy