Nie przeczytał w życiu ani jednej książki, ale został medialnym idolem Niemiec “Szekspir? Nie kojarzę. To chyba jakiś aktor albo reżyser filmów dokumentalnych”, powiedział przed kamerami 24-letni Zlatko Trpkovski, muskularny osiłek macedońskiego pochodzenia, mieszkający w Heidenheim w Szwabii. Zlatko nie żartował, ani nie udawał. Rzeczywiście nie słyszał w życiu o Szekspirze. Zlatko jest nowym bohaterem medialnym Niemiec. Jego zdjęcie znalazło się na okładce tygodnika “Stern”, opiniotwórczy “Der Spiegel” poświęcił mu esej, także młodzieżowy magazyn “Bravo” zamieścił cover story opatrzone tytułem “Super Sladdi”. Nad fenomenem Zlatka łamią sobie głowy znawcy środków masowego przekazu i uczeni socjologowie. Bezrobotny mechanik samochodowy z Heidenheim został idolem tłumów, ponieważ nie tylko nie grzeszy nadmiarem intelektu, ale także nie wstydzi się tego. Tygodnik “Die Woche” uznał triumf tego “proletariackiego bohatera” za oznakę rychłego zmierzchu opartej na wykształceniu kultury Zachodu. Uprzednio świat Zlatka ograniczał się do siłowni, gier wideo i piwa. Także w życiu zawodowym młody człowiek miał prostą receptę na sukces: “Wkręcam śrubę tak długo, aż wszystko jest cacy”. Pracował na stacji benzynowej “Jet”, gdzie często odwiedzali go “kumple”, zazwyczaj tureckiego pochodzenia. Podobno hałasowali, odstraszając klientów. W każdym razie w kwietniu 1999 r. dzierżawca stacji wręczył Zlatkowi wypowiedzenie. Odtąd młodzieniec poświęcał się swym ulubionym rozrywkom w pełnym wymiarze godzin i czekał, co przyniesie mu życie. Przypadkowo dowiedział się, że prywatna telewizja RTL-2 poszukuje kandydatów do programu “Big Brother”. Zlatko zgłosił się. Selekcjonerzy programu zachwyceni byli nieokrzesanym proletariuszem. Bezrobotny mechanik samochodowy z ogromnymi tatuażami na bicepsach i kolczykiem w uchu został wybrany spośród tysięcy chętnych. Jak pisaliśmy w “Przeglądzie”, uczestnicy “reality show” – “Wielki Brat” żyją zamknięci w kontenerowym domu, nieustannie obserwowani przez kamery. Co dwa tygodnie wybierają spośród siebie dwóch pechowców, którzy powinni opuścić “więzienie”. Ale to telewidzowie ostatecznie decydują, który z tych dwóch zostanie wyeliminowany. Zwycięzca, który po 100 dniach zostanie jako ostatni, otrzyma w nagrodę 250 tys. marek. Zlatko gościł w kontenerze tylko 6 tygodni, ale i tak zrobił furorę. Zachwycił miliony telewidzów swym “skromnym intelektem i bezpretensjonalnym sposobem bycia”, jak napisała łagodnie “Süddeutsche Zeitung”. I rzeczywiście, mechanik “strzygł” swe włosy na piersiach kuchennymi nożycami, obcinał paznokcie nożem przy kuchennym stole, a “urobek” zmiatał ze stołu widelcem. Nie przejmował się, że miliony Niemców, Austriaków i Szwajcarów z niedowierzaniem obserwują te wyczyny. Nocą donośnie puszczał wiatry, komentując: “Zdrowo jest puścić bąka, aż się ściany trzęsą”. Zlatko opowiedział z dumą, że nie przeczytał w życiu ani jednej książki, dodając: “Ale i tak znam się na ludziach, że aż się, bratku, zesr… sz w spodnie”. Miał trudności z odróżnieniem homo- od heteroseksualizmu (“który właściwie jest normalny?”). Zapytany o hasło w krzyżówce: “Angielski tytuł szlachecki” wypalił: “Wiem, to będzie: “Miss”. Odizolowany od świata osiłek nawet nie przeczuwał, że stał się już największym idiotą Niemiec. Od Odry po Ren nazywano Zlatka “proletem”, “debilem”, “głupkiem”, czy “odlotową świnią”. Telewizyjny moderator, Stephan Raab, specjalizujący się w ośmieszaniu bliźnich, ukuł terminy “Zlatko profesor” i “Zlatko the Brain” (Mózg). Całe Niemcy obiegły dowcipy w rodzaju: “Dlaczego Zlatko nie kupuje książek?”. “Bo nie można ich włożyć do aparatury wideo”. “Co to jest – Zlatko w mercedesie?” – “Złodziej”. Kiedy muskularny heros opuszczał gościnne progi “Wielkiego Brata”, na zewnątrz czekało 6 tys. jego rozentuzjazmowanych wielbicieli, których zapał z trudem powstrzymywała policja. Fani Macedończyka potrząsali transparentami: “Zlatko kanclerzem!”, “Zlatko do ONZ!”, “Shakespeare, Shakesbier…”, “Niech żyje Profesor!”. Przed telewizorami siedziało w napięciu 4,7 mln ludzi – telewizja RTL 2 osiągnęła rekord oglądalności. Ku niebu pomknęły sztuczne ognie, zagrała orkiestra, ochroniarze wepchnęli Zlatka do czarnej limuzyny. “Prolet” pomachał jeszcze zza szyby swoim fanom – jak królowa angielska – i odjechał. Tak zrodził się kolejny medialny mit. Zlatko zrobił błyskawiczną karierę. Wystąpił w najpopularniejszych telewizyjnych show, często odpowiadając na pytania rozbrajającym: “Keine Ahnung” (Nie mam pojęcia). Wykazał przy tym poczucie humoru, zamawiając “Shakesbier” (szekspirowskie piwo). Bezrobotny
Tagi:
Jan Piaseczny