Zmiana kapitana

Zmiana kapitana

German Vice Chancellor, Economy and Energy Minister Sigmar Gabriel (R) and former European Parliament President Martin Schulz arrive at a press conference at the Social Democratic Party (SPD) headquarters Willy-Brandt-Haus in Berlin on January 24, 2017. The leader of Germany's Social Democrats, Sigmar Gabriel, told Die Zeit newspaper that he would recommend that former European Parliament president Martin Schulz take his place as SPD party chairman and chancellor candidate, as he made the surprise announcement on January 24, 2017 that he would not run against Chancellor Angela Merkel in a September general election. / AFP PHOTO / Tobias SCHWARZ

Martin Schulz kandydatem SPD na kanclerza. Czy uratuje zachodni świat przed populistami? Korespondencja z Berlina Sigmar Gabriel nie będzie się ubiegał o stanowisko kanclerza podczas wyborów do Bundestagu. Kandydatem numer jeden SPD będzie Martin Schulz. Czy niepokorny polityk uratuje UE przed populistami? W ubiegły wtorek główna stołeczna arteria Unter den Linden była kompletnie zamknięta. Na mszy żałobnej ku czci zmarłego niedawno Romana Herzoga w katedrze berlińskiej pojawili się politycy z całej Europy. Wśród nich Sigmar Gabriel i Martin Schulz, obaj wyraźnie przejęci przemówieniem Joachima Gaucka. Wszystko wskazywało na to, że właśnie pożegnanie byłego prezydenta Niemiec zdominuje pierwsze strony środowych gazet. Po mszy Schulz miał pokerową minę, a przewodniczący SPD – jak zwykle pod presją partyjnych obowiązków – co rusz zerkał na zegarek. Obaj frontmani socjaldemokracji szybko zniknęli. Godzinę później niemieckie portale obiegła sensacyjna informacja, że Gabriel nie będzie się ubiegał o stanowisko kanclerza w tegorocznych wyborach do Bundestagu. W wywiadzie dla „Sterna” oznajmił, że zamierza także zrezygnować z przewodniczenia SPD, a nowym szefem i kandydatem na kanclerza zostanie jego partyjny kolega Martin Schulz, do niedawna przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Jeszcze w tym samym tygodniu Gabriel objął resort spraw zagranicznych, zastępując Franka-Waltera Steinmeiera, który jest kandydatem na stanowisko prezydenta Niemiec. Jak zaznacza Gabriel, jego decyzja ma związek z realną oceną sytuacji – wypalony lider socjaldemokratów nie miałby szans w starciu z Angelą Merkel. – SPD ma znacznie większe możliwości wygrania wyborów, jeśli naszą kampanię poprowadzi Schulz – przekonuje w rozmowie z hamburskim tygodnikiem. Zaskoczenie Z reakcji publicystów i niższych rangą członków SPD przebija zdumienie decyzją Gabriela. Do ubiegłego wtorku jego zachowanie wskazywało, że stanie do wyścigu o fotel kanclerski. Wprawdzie ze względów zdrowotnych musiał przed świętami nieco przyhamować, ale wystąpienia z początku stycznia znów kazały przypuszczać, że ma kanclerskie ambicje. 2 stycznia pod wrażeniem zamachu w Berlinie obiecał buńczucznie przed kamerami telewizji, że podczas nadchodzącej kampanii zaproponuje nowe rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego. Media nie mogły odczytać tej deklaracji inaczej niż jako początek przedwyborczej ofensywy. Co więcej, zostały już podjęte istotne dla kampanii decyzje, a opłaceni doradcy medialni od miesięcy zastanawiali się nad odpowiednim wizerunkiem polityka z Goslar. Partyjna centrala w Willy-Brandt-Haus działała jak dobrze naoliwiona maszyna. Gabriel bezlitośnie punktował wszystkie potknięcia kanclerz Angeli Merkel. Jednak znalezienie się w składzie obecnego rządu mogło go skłonić do rezygnacji i wysunięcia na czoło Martina Schulza. W tym świetle jego decyzja wydaje się logiczna. Gabriel wprawdzie wiedział, że nikt w SPD nie jest w stanie mu zagrozić, ale zauważał też w swoim środowisku coraz wyraźniejsze rozgoryczenie. W grudniowym sondażu przeprowadzonym przez portal Statista.com zaledwie 25% respondentów widziało Gabriela w Urzędzie Kanclerskim. Dla porównania – popularność niemieckiej kanclerz oscylowała od lat wokół 50%. Najnowsze sondaże, dające Merkel i Schulzowi po 41%, można zatem uznać za sensacyjny zwrot. Nic dziwnego, że po wtorkowym wystąpieniu obu dżentelmenów w Willy-Brandt-Haus „towarzysze” ożyli, a oklaski nabrały mocy. Jedni byli zdumieni, drudzy zaś od kilku tygodni przywykli do myśli, że kandydatem na kanclerza zostanie Olaf Scholz. Spokojem i kulturą osobistą burmistrz Hamburga podbił tysiące lewicowych serc. Ale jest także doświadczonym samorządowcem, od ponad 20 lat znającym meandry polityki wewnętrznej. Z kolei przed wieloletnim europosłem Schulzem dopiero teraz odsłaniają się tajniki niemieckiego życia politycznego. Życzliwy sygnał – Kim jest Martin Schulz, co reprezentuje? – pyta Bernd Riexinger, przewodniczący Die Linke. – Nowy kandydat SPD powinien szybko określić swoją pozycję i stosunek do Wielkiej Koalicji – żąda Jens Spahn, członek prezydium CDU. Akurat na to pytanie odpowiedź wydaje się oczywista. Wśród socjaldemokratów nie ma już bowiem wyznawców idei reanimacji sojuszu z chadekami. Gabriel ustąpił miejsca Schulzowi także dlatego, że były szef PE nie jest kojarzony z obecną koalicją rządzącą. – Moim zdaniem pojawienie się Schulza jest życzliwym sygnałem dla Zielonych i Lewicy – uważa Karl Lauterbach, poseł SPD. Co ciekawe,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2017, 2017

Kategorie: Świat