Martin Schulz kandydatem SPD na kanclerza. Czy uratuje zachodni świat przed populistami? Korespondencja z Berlina Sigmar Gabriel nie będzie się ubiegał o stanowisko kanclerza podczas wyborów do Bundestagu. Kandydatem numer jeden SPD będzie Martin Schulz. Czy niepokorny polityk uratuje UE przed populistami? W ubiegły wtorek główna stołeczna arteria Unter den Linden była kompletnie zamknięta. Na mszy żałobnej ku czci zmarłego niedawno Romana Herzoga w katedrze berlińskiej pojawili się politycy z całej Europy. Wśród nich Sigmar Gabriel i Martin Schulz, obaj wyraźnie przejęci przemówieniem Joachima Gaucka. Wszystko wskazywało na to, że właśnie pożegnanie byłego prezydenta Niemiec zdominuje pierwsze strony środowych gazet. Po mszy Schulz miał pokerową minę, a przewodniczący SPD – jak zwykle pod presją partyjnych obowiązków – co rusz zerkał na zegarek. Obaj frontmani socjaldemokracji szybko zniknęli. Godzinę później niemieckie portale obiegła sensacyjna informacja, że Gabriel nie będzie się ubiegał o stanowisko kanclerza w tegorocznych wyborach do Bundestagu. W wywiadzie dla „Sterna” oznajmił, że zamierza także zrezygnować z przewodniczenia SPD, a nowym szefem i kandydatem na kanclerza zostanie jego partyjny kolega Martin Schulz, do niedawna przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Jeszcze w tym samym tygodniu Gabriel objął resort spraw zagranicznych, zastępując Franka-Waltera Steinmeiera, który jest kandydatem na stanowisko prezydenta Niemiec. Jak zaznacza Gabriel, jego decyzja ma związek z realną oceną sytuacji – wypalony lider socjaldemokratów nie miałby szans w starciu z Angelą Merkel. – SPD ma znacznie większe możliwości wygrania wyborów, jeśli naszą kampanię poprowadzi Schulz – przekonuje w rozmowie z hamburskim tygodnikiem. Zaskoczenie Z reakcji publicystów i niższych rangą członków SPD przebija zdumienie decyzją Gabriela. Do ubiegłego wtorku jego zachowanie wskazywało, że stanie do wyścigu o fotel kanclerski. Wprawdzie ze względów zdrowotnych musiał przed świętami nieco przyhamować, ale wystąpienia z początku stycznia znów kazały przypuszczać, że ma kanclerskie ambicje. 2 stycznia pod wrażeniem zamachu w Berlinie obiecał buńczucznie przed kamerami telewizji, że podczas nadchodzącej kampanii zaproponuje nowe rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego. Media nie mogły odczytać tej deklaracji inaczej niż jako początek przedwyborczej ofensywy. Co więcej, zostały już podjęte istotne dla kampanii decyzje, a opłaceni doradcy medialni od miesięcy zastanawiali się nad odpowiednim wizerunkiem polityka z Goslar. Partyjna centrala w Willy-Brandt-Haus działała jak dobrze naoliwiona maszyna. Gabriel bezlitośnie punktował wszystkie potknięcia kanclerz Angeli Merkel. Jednak znalezienie się w składzie obecnego rządu mogło go skłonić do rezygnacji i wysunięcia na czoło Martina Schulza. W tym świetle jego decyzja wydaje się logiczna. Gabriel wprawdzie wiedział, że nikt w SPD nie jest w stanie mu zagrozić, ale zauważał też w swoim środowisku coraz wyraźniejsze rozgoryczenie. W grudniowym sondażu przeprowadzonym przez portal Statista.com zaledwie 25% respondentów widziało Gabriela w Urzędzie Kanclerskim. Dla porównania – popularność niemieckiej kanclerz oscylowała od lat wokół 50%. Najnowsze sondaże, dające Merkel i Schulzowi po 41%, można zatem uznać za sensacyjny zwrot. Nic dziwnego, że po wtorkowym wystąpieniu obu dżentelmenów w Willy-Brandt-Haus „towarzysze” ożyli, a oklaski nabrały mocy. Jedni byli zdumieni, drudzy zaś od kilku tygodni przywykli do myśli, że kandydatem na kanclerza zostanie Olaf Scholz. Spokojem i kulturą osobistą burmistrz Hamburga podbił tysiące lewicowych serc. Ale jest także doświadczonym samorządowcem, od ponad 20 lat znającym meandry polityki wewnętrznej. Z kolei przed wieloletnim europosłem Schulzem dopiero teraz odsłaniają się tajniki niemieckiego życia politycznego. Życzliwy sygnał – Kim jest Martin Schulz, co reprezentuje? – pyta Bernd Riexinger, przewodniczący Die Linke. – Nowy kandydat SPD powinien szybko określić swoją pozycję i stosunek do Wielkiej Koalicji – żąda Jens Spahn, członek prezydium CDU. Akurat na to pytanie odpowiedź wydaje się oczywista. Wśród socjaldemokratów nie ma już bowiem wyznawców idei reanimacji sojuszu z chadekami. Gabriel ustąpił miejsca Schulzowi także dlatego, że były szef PE nie jest kojarzony z obecną koalicją rządzącą. – Moim zdaniem pojawienie się Schulza jest życzliwym sygnałem dla Zielonych i Lewicy – uważa Karl Lauterbach, poseł SPD. Co ciekawe,










