Znikające PKS-y

Znikające PKS-y

Fot. Krystian Dobuszyński/REPORTER

Gdy prezes PiS obiecuje przywrócenie połączeń autobusowych, na prowincji jeden po drugim padają kolejne PKS-y i likwidowane są linie W kwietniu pracownicy PKS Mława dowiedzieli się o likwidacji swojego miejsca pracy. Mirosław Zbrzezny, szef zakładowej Solidarności, do końca wierzył, że ich spółka przetrwa, mimo że już wcześniej krążyły plotki o zakończeniu działalności, a inne PKS-y Mobilisu gaszono jeden po drugim. Jego nadzieje miały pewne podstawy – jeszcze we wrześniu 2018 r. rzecznik prasowy Grupy Mobilis zapewniał dziennikarzy portalu Nasza Mława, że likwidacja nie jest planowana. – To było dla nas zaskoczenie – mówi związkowiec. – Nie ukrywam, że zdziwiła nas ta decyzja i nie wiemy, dlaczego została podjęta. Zwłaszcza że stało się to już po ogłoszeniu informacji o ustawie o rządowych dopłatach. Spodziewaliśmy się, że przetrwamy chociaż do końca roku. Choćby po to, by zobaczyć, jak ustawa będzie realizowana i czy da się jeszcze coś zrobić. Ostatecznie związkowcy mogli już tylko podpisać z zarządem spółki porozumienie w sprawie uzyskania przez pracowników odpraw kodeksowych i dodatkowych świadczeń. Z mejla od Grupy Mobilis, do której należy mławski PKS: „Głównym powodem likwidacji Spółki PKS Mława była trudna sytuacja rynkowa oraz drastycznie, z roku na rok, malejąca liczba pasażerów, którzy regularnie korzystali z usług regionalnej komunikacji autobusowej. W związku z tym, mimo wprowadzonych optymalizacji operacyjnych, nasz model biznesowy pozostawał długoterminowo nierentowny”. Lawina upadków W kwietniu został również przesądzony los PKS Szczecinek. Tylko do końca czerwca będą jeździć autobusy PKS Ostrołęka, PKS Ciechanów i PKS Mińsk Mazowiecki, spółek należących do Grupy Mobilis. W likwidacji są PKS-y w Ostródzie, Piotrkowie Trybunalskim i Mrągowie. Wcześniej Mobilis wygasił PKS-y w Płocku, Przasnyszu i Bartoszycach. Spółka ma oczywiście prawo zamknąć nierentowne przedsiębiorstwo. Rządy i samorządy od dawna nie mają tu nic do powiedzenia – przypomnijmy, że Grupa Mobilis kupiła PKS-y od skarbu państwa w latach 2009-2012. Kilka innych PKS-ów zostało przejętych m.in. przez spółkę Arriva Bus Transport Polska, która w tej chwili likwiduje ich sześć (Węgorzewo, Kętrzyn, Bielsk Podlaski, Sędziszów Małopolski, Prudnik i Kędzierzyn-Koźle). Mirosław Zbrzezny nie chce już nawet rozmawiać o szczegółach likwidacji. Bo i tak nic nie można zrobić. – Tu trzeba by się cofnąć do czasów, gdy marszałek Struzik nie chciał wziąć PKS-u za symboliczną złotówkę w 2009 r. – stwierdza. – Wtedy PKS Mława miał ponad 1 mln zł zysku netto. Przypomina również, że związkowcy z Solidarności w PKS Mława jeszcze przed przejęciem przedsiębiorstwa przez Mobilis mieli pomysł stworzenia wspólnego systemu biletowego autobusów z Mławy i komunikacji miejskiej w Warszawie. Niestety, pomysł przepadł, PKS-y sprzedano. Szkoda, bo jak mówi dziś ekspert ds. transportu Marcin Kulinicz, potrzebne jest powstanie instytucji, która ten transport zintegruje – by autobusy, kolej i komunikacja miejska nie były odrębnymi królestwami. Ustawa nic nie da Ktoś mógłby powiedzieć: trudno, jeśli niektóre linie zostaną zlikwidowane, po uruchomieniu rządowych środków można będzie je wskrzesić. Tak się jednak nie stanie, bo nowa ustawa o Funduszu rozwoju przewozów autobusowych użyteczności publicznej, szumnie zapowiedziana przez Jarosława Kaczyńskiego w lutym jako jedno z haseł kampanii wyborczej: „Przywrócimy połączenia”, nie przewiduje dla nich rozwiązań. Kaczyński obiecywał wtedy samorządom złotówkę do każdego tzw. wozokilometra, co miało rozwiązać problem „białych plam” na transportowej mapie Polski. Złotówka stopniała potem do 80 gr, a ustawa co prawda jest na finiszu – 27 maja została przekazana prezydentowi do podpisu – ale nie wiadomo, kiedy wejdzie w życie, bo potrzebne będzie jeszcze m.in. rozporządzenie Rady Ministrów i porozumienie dysponenta funduszu, ministra transportu, z wojewodami. A co najważniejsze – przewiduje dofinansowania jedynie do nowych linii lub takich, które nie funkcjonują przynajmniej od trzech miesięcy. Tymczasem gdzieś na prowincji, z dala od sejmowych korytarzy, jeden po drugim padają PKS-y i likwidowane są linie – te, które dziś funkcjonują. Czyżby lawina likwidacji PKS-ów obserwowana od jesieni ub.r. była związana właśnie z rozczarowaniem tą ustawą? Być może przedsiębiorcy już wiedzieli, że na rządowe pieniądze nie ma co liczyć, i nie chcieli dłużej czekać. Teraz pozostało im tylko wyprzedać wielomilionowe majątki: tabor, grunty, budynki. Z drugiej strony może zanim ustawa zacznie działać, w przypadku niektórych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 24/2019

Kategorie: Kraj