Znowu święto nienawiści

Nie wiem, czy Adam Michnik publikując rewelacje Lwa Rywina o chęci kupienia zamierzonej ustawy telewizyjnej, zdawał sobie sprawę, że wywołuje kolosalne zamieszanie polityczne leżące nie w samej istocie łapówkarskiego problemu, lecz dające okazję siłom opozycyjnym do rozpętania kolejnej, brudnej nagonki na Leszka Millera i jego rząd. Sprawa trafiła do prokuratora, ale na razie nie ma jasności, co się tak naprawdę wydarzyło, gdyż realia Michnikowe donosu są, łagodnie mówiąc, mętne. Ujawniono tylko mały fragment nagranej z ukrycia taśmy a na dodatek okazało się, że gabinet redaktora „Gazety Wyborczej” został zamieniony w swoiste studio antyłapówkarskie, gdyż pracowały aż dwa aparaty nagrywające. Co jest uwiecznione na drugim urządzeniu i dlaczego dopiero po wielu dniach zostało ujawnione jego istnienie, nie wiadomo. Podobnie nic nie wiadomo o kilku ważniejszych fragmentach sprawy. Dlaczego wszystko było ukrywane przez kilka miesięcy, a także dlaczego propozycja Rywina została złożona już po kompromisowym ustosunkowaniu się do interesów Agory przez rząd, teraz tak wściekle atakowany podejrzeniami opozycji, że oto cała sprawa ma historyczny wymiar i wymaga surowej kontroli poczynań zborsuczonej łapówkarstwem lewicy przez kryształowej czystości moralnej prawicę. Następna sprawa, tylko z pozoru trudna do zrozumienia, to dwoistość zamierzonego śledztwa. Rodzi się pytanie: skoro prokurator wziął sprawę w swoje ręce,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 04/2003, 2003

Kategorie: Felietony