Zostać matką świadomie

Zostać matką świadomie

75 lat temu powstała w Polsce Poradnia Świadomego Macierzyństwa W chłodny poranek, 25 października 1931 r. garstka zapaleńców przecina symboliczną wstęgę, otwierając pierwszą w Polsce Poradnię Świadomego Macierzyństwa. Wchodzących wita napis: „Tu się ciąży nie przerywa, tylko zapobiega”. Tu udziela się porad i wskazówek, jak zapobiegać „przymusowej ciąży”, przygotowuje się kobiety do macierzyństwa i leczy bezpłodność. Nad placówką wiszą jednak ciężkie chmury – jej przeciwnicy grzmią: „to” szerzy zepsucie obyczajowe i prowadzi do… wyludnienia kraju. Poradnia mieści się przy ul. Leszno 53, w samym sercu robotniczej Warszawy, co już jest powodem do irytacji bogatszej części społeczeństwa. Skromne pomieszczenie udostępnia Centralny Związek Metalowców. Założycielami jest para największych skandalistów tamtej epoki – dr Justyna Budzińska-Tylicka oraz Tadeusz Boy-Żeleński. Kto za tym stał W czasach, gdy polskie prawo nie pozwalało kobietom na studiowanie medycyny i podejmowanie praktyki, Justyna Budzińska-Tylicka kształci się na lekarza w Paryżu i we Francji przez kilka lat przyjmuje pacjentów (w Polsce leczyć mogła dopiero od 1909 r.). To wyjątkowo niespokojny duch – walczy w czasie wojny polsko-bolszewickiej, wyjeżdża na Śląsk z ramienia Komitetu Pomocy Powstańcom, zakłada Towarzystwo Lekarek Polskich, organizuje manifestację przeciwników „procesu brzeskiego”, za co zostaje skazana na rok więzienia. Jednocześnie czyta artykuły z zagranicznej prasy na temat konsekwencji XX-wiecznego bumu demograficznego – wzrostu nędzy, wysokiej umieralności niedożywionych noworodków (na 100 umierało 13,7), dramatycznie rosnącej liczby aborcji wykonywanych przez niedouczone akuszerki. Ratunkiem na przeludnienie i biedę wielodzietnych rodzin ma być regulacja poczęć. W Holandii na początku lat 20. powstają – wspierane przez państwo – poradnie, w których propaguje się wiedzę o antykoncepcji. Dr Tylicka jest zachwycona, chce podobne rozwiązania wprowadzić w Polsce. Jako pierwsza rzuca hasło świadomego macierzyństwa, ale napotyka zdecydowany opór. Nawet jej postulaty, by związek małżeński był oparty na partnerstwie, wywołują święte oburzenie. Z kolei Tadeusz Boy-Żeleński, lekarz i literat, świadomie wkładał kij w mrowisko, obnażając obłudę moralną i obyczajową. Pisał publicznie to, o czym nie mówiono nawet szeptem – o pokątnym przerywaniu ciąży, porzucanych dzieciach i rozpaczy samotnych matek. Już w 1905 r. zorganizował poradnię dla najuboższych matek „Kropla Mleka”, ale po dwóch latach punkt upadł, gdyż finansująca go księżna Lubomirska urodziła syna i straciła zainteresowanie poradnią. W latach 20. i na początku 30. Boy wraca do tematu. Pisze cykl felietonów „Piekło kobiet” i „Jak skończyć z piekłem kobiet”. Zastrzegając, że przerywanie ciąży jest ostatecznością, domaga się jej dopuszczalności „ze wskazań społecznych” i przede wszystkim postuluje, by uświadamiać, w jaki sposób można zapobiegać ciąży. Boy – podobnie jak dzisiejsi zwolennicy tych rozwiązań – ściąga na siebie ataki zarówno endeckiej prawicy, jak i… lewicy. W „Robotniku” ukazuje się artykuł zarzucający mu, że zajmuje się „marginaliami obyczajowymi”, gdy tymczasem rozwiązania wymagają wielkie sprawy społeczne i polityczne. Boy odpowiada, że gdyby dziennikarze „Robotnika” zeszli do suteren domu, w którym znajduje się redakcja, przekonaliby się o ciężarze tych „nieważnych” problemów. Felietony Boya ukazują się w momencie, gdy Komisja Kodyfikacyjna pracuje nad nowym system prawnym. Ma ona m.in. rozstrzygnąć, czy zezwolić na przerwanie ciąży ze względów społecznych. Prawnicy są za, lekarze przeciw. W trzecim czytaniu projektu kodeksu karnego przechodzi artykuł 231 zwalniający lekarza i kobietę z kary, jeśli „spędzenie płodu było konieczne ze względu na zdrowie kobiety ciężarnej, jej ciężkie położenie materialne, dobro rodziny lub ważny interes społeczny”. Zwolennicy niekaralności triumfują. Nie na długo. Kiedy kodeks karny zostaje opublikowany, okazuje się, że art. 231… zniknął, pojawiła się zaś groźba kary (do pięciu lat pozbawienia wolności). Martwe prawo Przerywanie ciąży jest prawnie zakazane, ale i tak liczba sztucznych poronień nie maleje. Nikt jednak nie prowadzi statystyki, bo oficjalnie problemu nie ma. Przegrana batalia prawna nie zniechęca Boya. Pisze dalej. Zgorszenie wywołuje felieton, w którym cytuje prof. Grzywno-Dąbrowskiego: „Robi się w Warszawie przypuszczalnie 20.000 poronień rocznie, masę kobiet umiera; sam sekcjonuję do 200 zwłok kobiet zmarłych na zakażenie krwi, a to jest tylko cząstka. Wszystkie te matki zabija paragraf, broniący im pomocy lekarskiej, a niezdolny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 43/2006

Kategorie: Kraj