Jak słucham Giertycha, jeżą mi się włosy Karolina Gruszka – (ur. w 1980 r.) jedna z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia, występuje na deskach Teatru Narodowego. Absolwentka Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Ma na koncie wiele ról filmowych (m.in. w „Bożej podszewce” Izabelli Cywińskiej, „Sławie i chwale” Kazimierza Kutza, „Daleko od okna” Jana Jakuba Kolskiego, „Przedwiośniu” Filipa Bajona) i teatralnych (m.in. w „Dziadach”, „Beztlenowcach”, „Władzy” i „Świętoszku”). Na ostatnim festiwalu filmowym w Gdyni otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki za rolę w filmie „Kochankowie z Marony” Izabelli Cywińskiej, który niedawno wszedł na nasze ekrany. Wkrótce zobaczymy ją w obrazie Davida Lyncha „Inland Empire”. – Czujesz się buntowniczką? – W jakim sensie? – Jako przedstawicielka najmłodszego pokolenia aktorskiego. – Nie czuję, bym należała do jakiegoś buntowniczego pokolenia. – Zapytam więc inaczej: czym jest dla ciebie zawód, który wykonujesz? Rzemiosłem? Posłannictwem? Aktorzy starszego pokolenia często sytuują się w pozycji tych, którzy poprzez literaturę, graną postać, tekst chcą powiedzieć coś więcej o współczesnym świecie. – Taka idea jest mi bliska. To kwestia wyboru. Nie chcę wpisywać się w nurt, który obecnie jest bardzo popularny. Różnych telenowel, telewizyjnych show, bankietowania, kolorowych pism. W takim świecie nie ma dla mnie miejsca. Wolę podążać własną ścieżką, być może trudniejszą, ale na tej ścieżce przynajmniej wiem, jakie formy artystyczne mnie interesują, jaki rodzaj wypowiedzi jest mi najbliższy, o czym chciałabym opowiadać, jakie pytania stawiać… – I to właśnie nazywam postawą buntowniczą: podążanie niepopularną ścieżką. Innymi słowy idziesz pod prąd, a aktorzy wywodzący się z twojego pokolenia skazują się na telenowele, rzadko wybierając sztukę wyższą. – To prawda, ale nie wszyscy idą na łatwiznę, znam wielu takich, którzy o aktorstwie myślą poważnie. Jednak istotnie nie jest to dziś częsta postawa. Myślę, że to wynika z faktu, że wielu ludzi wybiera ten zawód trochę przez przypadek i z innych niż np. ja powodów. W dzisiejszych czasach kusi popularność, która daje olbrzymie możliwości. Mnie skusiło coś poważniejszego. Zawsze miałam w sobie potrzebę, żeby wiedzieć, jeżeli już coś robię, po co to robię. Według mnie, aktorstwo może być drogą życiową, a nie tylko jednorazową przygodą. – Ale zawsze jest coś za coś. – Jasne. Wielu moich kolegów aktorów nie zrobiło na razie kariery, a przecież działają z powodzeniem w różnych teatrach alternatywnych, bo nie zawsze od razu po szkole można trafić na uznaną scenę. A mimo to nie rezygnują ze swoich ideałów, choć przecież prościej byłoby przyjąć nawet małą rólkę w serialu i po kilku miesiącach wejść na tzw. salony sławy. n Rozmawiałem ostatnio z Ignacym Gogolewskim, który twierdzi, że aktor, także dziś, ma przede wszystkim mówić ludziom ważne rzeczy, bronić etosu tego zawodu, a nie rozmieniać się na drobne. – Moim zdaniem, i tu podzielam opinię pana Gogolewskiego, aktor przede wszystkim powinien dążyć do tego, żeby móc podpisać się pod tym, co robi. Mimo wszystko w teatrze udaje się to częściej niż choćby w filmie, gdzie nietrudno dziś rozmienić się na drobne. Dlatego warto czasem coś odrzucić. – Nie odrzuciłaś roli w filmie, który niedawno wszedł na nasze ekrany – „Kochankach z Marony” Izabelli Cywińskiej według opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza. Co ważnego chciałaś powiedzieć tą rolą, za którą nagrodzono cię na ostatnim festiwalu w Gdyni? – Podstawowe pytanie, jakie zadawałam sobie przy tej roli, dotyczyło tego, na ile z miłości można uczynić sens życia; na ile w kontekście śmierci ta miłość ma w sobie taką siłę, która potrafi dać nam powód do tego, żeby żyć; na ile później, po takim doświadczeniu, czujemy się spełnieni. Jakiś czas temu czytałam esej Leszka Kołakowskiego o Iwaszkiewiczu i on napisał o takiej smutnej afirmacji życia u tego pisarza. Wydaje mi się, że moja bohaterka poprzez to, co przeżyła, wyszła z apatii, monotonii, wręcz klinicznej depresji. Dzięki temu uczuciu potrafiła pogodzić się z rzeczywistością, z całym jej bólem i niesprawiedliwością. – Wydawałoby się jednak, że taka pełna poświęcenia miłość, trójkąt uczuciowy, ten trzeci, śmierć na horyzoncie to mało nośne tematy w świecie, w którym wszystko jest zbanalizowane, a wszelkie wartości wywrócone do góry nogami. A i pisarz raczej wykluczony. Czy to może kimś
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









