Zrobili nam bagienko

Zrobili nam bagienko

Do władzy doszli ludzie, którzy na swojej wizji historii chcą upiec swoją pieczeń Prof. LUDWIK STOMMA (ur. w 1950 r.) – antropolog kultury, pisarz, publicysta. Zanim w 1981 r. wyemigrował do Francji, gdzie został profesorem Sorbony, był wykładowcą na UW, UJ i KUL, pracował również w Instytucie Sztuki PAN. Jest autorem kilkunastu książek naukowych, historycznych, biograficznych, a także dla dzieci (m.in. „Francuska miłość”, „Królów Francji wzloty i upadki”, „Poczet polityków polskich XX wieku”, „Życie seksualne królów Polski i inne smakowitości”, „Słownik polskich wyzwisk, inwektyw i określeń pejoratywnych”). Od lat jest stałym felietonistą „Polityki”, publikuje też m.in. w „Kuchni”, „Elle”, „Hustlerze” i „Cosmopolitan”. – Panie profesorze, co się właściwie dzieje w Polsce? – Dzieje się źle. Nastąpił wyraźny przechył w stronę populistyczno-prawicowo-rewindykacyjną, nawet nie wiem, jak to precyzyjnie nazwać. Na pewno nie jest to dobre dla Polski. – Ale jak pan na to patrzy, jest panu bardziej śmieszno, czy bardziej straszno? – Chyba jednak bardziej straszno, bo ostatnie wydarzenia polityczne, wszechpolacy rządzący edukacją narodową, po prostu nas kompromitują na świecie. Wie pan, Europa już dawno doszła do pewnych standardów, bardzo bym chciał, żeby Polska też się do nich wspięła. To jest niezbędne minimum, potem dopiero można budować więcej. Ale jeżeli my zaprzeczamy tym standardom na każdym kroku, to o czym tu mówić? Obecny rząd spycha Polskę wstecz. To nie budzi radości, raczej obawę. Matryca patriotyczna – No więc jak pan sądzi, dlaczego w 17. roku wolności znów do głosu dochodzą demony silnej władzy, nacjonalizmu, klerykalizacji państwa, rozliczeń, spiskowej teorii dziejów? Po co nam to? – Odpowiedź jest prosta: w pewnym momencie zaczęto budować ideologię antyokrągłostołową, mimo że przecież przy Okrągłym Stole zasiadali również dziś rządzący bracia Kaczyńscy. Ta ideologia w gruncie rzeczy polega na odrzuceniu elit i inteligencji. Okrągły Stół był wyrazem pewnej kontynuacji, budowniczym IV Rzeczypospolitej wydaje się natomiast, że można z tym zerwać. Otóż nie. Kontynuację można zniszczyć tylko za pomocą rewolucji, ale nie przez gadanie, IPN-y i rozliczenia. Jeśli w ten sposób usiłuje się czynić, powoduje się tylko mętlik i bagienko, w którym zaczyna się mieszać. A wówczas wszystkie wartości przestają mieć znaczenie, bo są w tym bagienku umoczone. – Tymczasem Kaczyńscy mówią, że pośrednio właśnie Okrągły Stół jest za to odpowiedzialny, bo utorował drogę do budowy III Rzeczypospolitej, którą, ich zdaniem, trzeba spalić, bo to układ, czworobok czy coś w tym stylu. – Nie, proszę pana, to nie Okrągły Stół ponosi winę, lecz właśnie jego kontestatorzy. Dlatego mamy to, co mamy. Na pewno nie z winy elit III RP… – Zwanych też łże-elitami, z którymi będzie się teraz walczyć za pomocą tak zwanej polityki historycznej. To jedno z najważniejszych haseł tej ekipy. – I zarazem jedno z najbardziej mętnych. Powiem tak: kiedy nastąpiły w Polsce przemiany – a nikt nie może mnie posądzić o to, że byłem w jakikolwiek sposób związany z komuną – miałem jasny pogląd, że Polska uzyskała historyczną szansę, czyli wszystkie ręce na pokład. Nie patrzymy, kto miał ręce umaczane, a kto nie, bo jeżeli teraz przykłada się dla dobra kraju, to świetnie. No i okazało się, że tę moją naiwną wiarę musiałem odłożyć do lamusa. – Czyli osobiste rozczarowanie? – Owszem. Ale również tęsknota za debatą historyczną z prawdziwego zdarzenia, podczas której, z dala od polityki, można by przedstawić rozmaite stanowiska. W Polsce międzywojennej na przykład, na którą tak chętnie powołują się nasi obecni władcy, istniało kilka szkół historycznych, które ze sobą dyskutowały. Bobrzyński, Szujski, Korzon reprezentowali odmienne stanowiska; jeden uważał, że Polacy sami są sobie winni, drugi, że zaborcy zmusili, ale była dyskusja. A co mamy dziś? – Normana Daviesa na przykład. – Otóż to. On wyłącznie schlebia polskiej publiczności, a będąc Walijczykiem, mógłby przecież oglądać naszą historię z zewnątrz. Tylko że wówczas musiałby być krytyczny, więc nie zdobyłby takiej popularności. Dziś bowiem mamy ustaloną matrycę patriotyczną, od której nie wolno odstąpić. I historycy, których zawsze szanowałem i miałem za wielkie autorytety, nagle siedzą cicho albo podpisują się pod tą matrycą. Gdzie jest dyskusja? Nie było jej również, gdy otwierano

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2006, 2006

Kategorie: Wywiady