Życie non stop na petardzie

Życie non stop na petardzie

Warszawa 31.03.2023 r. Grzegorz Jarosjaw Pietruczuk - samorzadowiec, politolog, od 2018 burmistrz dzielnicy Bielany. fot.Krzysztof Zuczkowski

Dzielę politykę na parlamentarną i samorządową. I wolę samorządową Grzegorz Pietruczuk – burmistrz dzielnicy Bielany w Warszawie Bielany to dzielnica w Warszawie inna niż pozostałe. Tu kart nie rozdaje PO czy PiS, ale lokalny komitet Razem dla Bielan. – Na kandydatów Stowarzyszenia Razem dla Bielan oddało głos prawie 22 tys. mieszkańców. To jeden z najlepszych wyników w historii samorządu warszawskiego, jeśli chodzi o komitet lokalny na szczeblu dzielnicowym. Miejmy świadomość, Warszawa jest miastem patrzącym na życie publiczne przez pryzmat wojny PO-PiS. Tu wyrwanie partiom politycznym każdego głosu liczy się podwójnie. I wyrwaliście. – Mieszkańcy zauważyli, że ludzie z lokalnych komitetów są bardziej zaangażowani w życie dzielnicy. To jest główna różnica między samorządowcem z lokalnego komitetu a politykiem z dużej partii. My odpowiadamy przed mieszkańcami. Innych szefów nie mamy. A ci z dużych partii mają. W wielkich partiach kariera zależy od szefa. Najważniejsze jest więc wyrąbanie sobie pozycji w partii. W lokalnych komitetach sytuacja jest inna. – A skąd się wzięła karuzela burmistrzów w Warszawie? Dlaczego byli przerzucani z dzielnicy do dzielnicy? Nie pochwalam tego. Zanim nowy burmistrz pozna swoją dzielnicę, muszą minąć lata. A ja na Bielanach się urodziłem, wychowałem, mieszkam. Mam tu sąsiadów, przyjaciół, jeszcze z czasów przedszkola, wiem, czym ludzie żyją, bardzo szybko o wszystkim się dowiaduję. Mamy też świetnych radnych, którzy są stąd. Reprezentują różne środowiska, mają różne poglądy polityczne. A czasami w ogóle ich nie mają, bo uważają, że ta polityka, którą widzą w telewizji, jest teatrem, polega na awanturze, a to ich odpycha. Format komitetu lokalnego najbardziej im odpowiada? – Mieliśmy już różne podejścia pod naszych radnych, próbowano nam rozbijać klub, kaperować ludzi… Nikt nie dał się kupić. Jesteśmy razem. Codziennie pan ogląda swoją dzielnicę? – Tu mieszkam. Wstaję bardzo wcześnie, bo rano trenuję, pływam albo biegam. Biegam w grupie, czasami się zatrzymujemy, ktoś podejdzie, coś powie… Czasami z takich rozmów wychodzą ważne rzeczy. Dzielnica Bielany to jest duże miasto, 136 tys. osób zameldowanych, 175 tys. mieszkających. Mój dzień pracy kończy się często o godz. 22-23, bo są wydarzenia kulturalne, sportowe, społeczne… A w weekend? – W weekend, latem, zdarza mi się być nawet na kilkunastu wydarzeniach jednego dnia. Ale to nie jest kłopot, bardzo lubię być z ludźmi. Zielone Bielany Idąc do pana, przeczytałem, że wielkie oburzenie mieszkańców jednego z osiedli wywołało wycięcie pięciu drzew pod budowę parkingu. Banalna sprawa. – Rzeczywiście, zostało wyciętych pięć drzew i to zabolało mieszkańców. Więc to nie banalne wydarzenie, tylko duży błąd. A jeżeli był błąd, to trzeba przeprosić mieszkańców i spróbować go naprawić. Udało nam się wynegocjować z deweloperem, że nasadzi 10 nowych drzew, wybuduje na swój koszt nowy chodnik, którego mieszkańcy potrzebują, a my jako dzielnica dołożymy z naszych nasadzeń zastępczych dodatkowe duże drzewa. Zmieniamy też system nadzoru nad kwestiami ochrony środowiska, podjąłem decyzję o przesunięciu spraw zieleni drogowej z Wydziału Infrastruktury do Wydziału Ochrony Środowiska. W przyszłości wycinka drzew pod budowę parkingu nas nie zaskoczy. Tyle ambarasu z powodu pięciu drzew? – Im bliżej jest się ludzi, tym bardziej żyje się ich problemami. Nie tym, czy będzie jedna lista opozycji, czy nie. Dbamy o zieleń i udało się nam bardzo dużo osiągnąć. Odkupiliśmy 9 ha lasu Dęby Młocińskie, ocaliliśmy przed zabudową park Olszyna, on będzie dla mieszkańców, tam już nigdy nie powstanie żadne osiedle. Podjęliśmy dziesiątki różnych działań, żeby dzielnica nie była plombowana. Nie lubi pan przymiarek deweloperów do wstawiania budynków między blokami? – Bardzo nie lubię. Budowę naszej dzielnicy zaczęto przed wojną, potem, w latach 50., 60. i 70., miała miejsce jej rozbudowa. Głównymi architektami byli państwo Maria i Kazimierz Piechotkowie, oni mieli wizję Bielan. Do końca życia mieszkali na osiedlu, które zaprojektowali. – Piechotkowie mieli pomysł na osiedla mieszkaniowe. One są przestrzenne, mają zieleń, place zabaw, infrastrukturę oświatową. Są ciągi wolne od zabudowy, które przewietrzają dzielnicę, może wpływać do nas powietrze z Puszczy Kampinoskiej. W III RP z tego się śmiano, najważniejsi byli deweloperzy, zresztą wciąż mają ogromne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2023, 2023

Kategorie: Kraj, Wywiady