Kraj, który tak się troszczy o życie nienarodzonych, jest jednocześnie śmiertelnie niebezpieczny dla już żyjących Przy okazji dyskusji o prawie do aborcji w Polsce z jednej i drugiej strony debaty publicznej pojawiły się głosy, że zmiany proponowane przez konserwatystów przypominają przepisy obowiązujące w Salwadorze. To małe państwo w Ameryce Łacińskiej, położone między Gwatemalą a Hondurasem, ma jedną z najostrzejszych ustaw antyaborcyjnych na świecie. Przerywanie ciąży jest zakazane, nie tylko kiedy płód jest uszkodzony, ale także gdy ciąża jest wynikiem gwałtu. Paradoksalnie kraj, który tak się troszczy o życie nienarodzonych, jest jednocześnie śmiertelnie niebezpieczny dla już żyjących. Miłośnicy reportaży Ryszarda Kapuścińskiego zapewne kojarzą Salwador z wojną futbolową stoczoną z Hondurasem. Nie była to jedyna tragedia, jaka dotknęła tę ziemię. Mały kraj – wielkie nieszczęścia Salwador ma powierzchnię zaledwie 21 tys. km kw., a zamieszkuje go ponad 6 mln osób, co sprawia, że jest przeludniony, przy czym większość mieszka na wsi, brakuje więc ziemi uprawnej. W miastach z kolei nie ma rozwiniętego przemysłu ani sektora usług, które dałyby zatrudnienie ludności z obszarów rolniczych. Taka sytuacja rodziła i rodzi dużo napięć społecznych, które były przyczyną krwawej wojny domowej między lewicującą partyzantką a prawicową dyktaturą reprezentującą bogatsze warstwy społeczne. Partyzantom pomagały Kuba i Nikaragua, stronie rządowej – Amerykanie. Rozlew krwi próbował powstrzymać Kościół katolicki, który zorganizował pomoc humanitarną dla uciekających przed działaniami zbrojnymi oraz utrzymywał większość szpitali i szkół. Dlatego do dziś większość Salwadorczyków uważa Kościół za ważną instytucję życia publicznego. Właśnie Salwador był jednym z głównych miejsc, w których zakorzeniła się tzw. teologia wyzwolenia, czyli połączenie katolicyzmu z lewicową myślą społeczną. Jedną z najważniejszych postaci w historii tego państwa jest beatyfikowany półtora roku temu arcybiskup San Salvador Oscar Romero, znany z działalności charytatywnej i obrony uciśnionych. Całym światem wstrząsnęła jego śmierć, kiedy 24 marca 1980 r. został zastrzelony przez bojówkę podczas odprawiania mszy. Krwawy konflikt spowodował rosnącą falę emigracji, głównie do USA. Gangi Salwadoru W Stanach Zjednoczonych przybysze z Salwadoru, często analfabeci, pozbawieni jakiejkolwiek pomocy, znaleźli się na samym dole drabiny społecznej. Nic dziwnego, że albo padali ofiarą przestępstw, albo sami stawali się przestępcami. Zarówno w USA, jak i w starej ojczyźnie w latach 80. zaczęły powstawać organizacje przestępcze zajmujące się głównie przemytem narkotyków i ściąganiem haraczy. Sprzyjało temu położenie Salwadoru na kokainowym szlaku prowadzącym z Kolumbii do Stanów. Po zakończeniu wojny domowej gangi zostały zasilone przez tysiące kryminalistów pochodzących z Salwadoru, a deportowanych z USA. Innym problemem przyczyniającym się do wzrostu przemocy jest powszechny dostęp do broni palnej. Salwador należy dzisiaj do krajów o najwyższej liczbie zabójstw – 103 na 100 tys. mieszkańców w roku 2015. W ubiegłym roku zamordowano tam 6657 osób, w tym samym okresie u nas doszło do 502 zabójstw, a warto zaznaczyć, że Polska ma sześciokrotnie większą liczbę ludności. Co półtorej godziny w Salwadorze jest zabijany człowiek. Zabójstwa to głównie wynik rywalizacji grup przestępczych o strefy wpływów, ale obok gangsterów często giną przypadkowi ludzie. Jednym z najgroźniejszych gangów jest 18th street (gang z 18 ulicy), zwany po hiszpańsku Calle 18 lub Barrio 18. Grupa założona w Los Angeles przez latynoskich imigrantów zajmuje się handlem narkotykami i bronią, a nawet prostytucją dziecięcą i fałszowaniem wydawanych w ramach pomocy społecznej kartek na żywność. Bandyci ubierają się w bluzy koszykarskiej drużyny Los Angeles Lakers lub bejsbolowej Los Angeles Dodgers z numerem 18 lub 99 (9+9=18). Lokalny na początku gang nie tylko rozszerzył wpływy na całe Stany Zjednoczone, ale także prowadzi działalność w Salwadorze. Gangi w Salwadorze interesują się również piłką nożną. Z uwagi na powszechny dostęp do broni palnej starcia między kibicami przeciwnych drużyn są znacznie krwawsze niż w Polsce. Kilka lat temu głośna była sprawa porwania młodszego brata znanego piłkarza Wilsona Palaciosa. 14-letni Edwin Palacios został porwany 30 października 2007 r. Mimo zapłacenia okupu przez brata nie odzyskał wolności. Ciało chłopca znaleziono 8 maja 2009 r.










