Archiwum

Powrót na stronę główną
Kultura

To nie może być byle kto

Zapytaliśmy przedstawicieli środowisk twórczych, jaki minister kultury jest nam potrzebny? Kazimierz Kutz, reżyser: Najlepszy byłby niedoszły minister, Andrzej Urbańczyk. Ogromnie żałuję, że go już nie ma. Myślę, że mógłby przełamać ten straszliwy, dziesięcioletni impas w traktowaniu kultury i sztuki w Polsce. W obecnej sytuacji, kiedy resort kultury jest jawnie lekceważony, jego ministrem może być każdy. Chodzi o to, aby państwo zmieniło stosunek do kultury i twórczości oraz o równouprawnienie Ministerstwa Kultury. Uważam, że przy obecnej zapaści kulturalnej jest ono bardziej potrzebne niż kiedykolwiek. Dobrze by było, żeby ministrem był ktoś, kto kulturę lubi, jest jej odbiorcą, ma wyższe wykształcenie, najlepiej humanistyczne. Ktoś „z nazwiskiem”, budzący szacunek i będący gwarancją, że kultura zacznie być traktowana poważnie. Na przykład Edward Pałłasz. Antoni Wit, dyrygent: Ministrem kultury powinna zostać osoba, mająca jakieś rzeczywiste osiągnięcia na polu działania w sferze kultury, przy czym nie uważam, żeby miał nim być artysta. To musi być ktoś zorientowany w kulturze, wiedzący, na co warto wydawać pieniądze. Najlepiej, żeby ministrem kultury został jakiś wybitny polityk. Środowiska twórcze liczyły, że będzie nim Andrzej Urbańczyk, który spełniał wszystkie te wymagania, dlatego jego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Na ostatnią drogę

Nekropoliom we Wrocławiu towarzyszy hasło: „Oszczędź swoim bliskim stresów – już dziś zaplanuj swój pogrzeb” Są trumny z koronkami i złoceniami, z przeszklonym wiekiem i szybkami po bokach, a także tekturowe – do kremacji. Wybicia atłasowe i aksamitne, futrzane kapy i poduszki. – To model europejski: na rzepy, taśmę lub zamki. Czarne, białe, złote i srebrne – wylicza mężczyzna ze stoiska z napisem „Worki na zwłoki i ekshumacyjne”. – Teraz jest moda na białe – dodaje. Jestem na Nekropoliach – targach sztuki cmentarnej. Jedyne w Polsce, od ośmiu lat odbywają się we Wrocławiu. Wydają się skromne: w tym roku było 39 stoisk. Podczas targów zorganizowano konkurs na najlepszy produkt. Medale i dyplomy przyznano m.in. za urnę ceramiczną w kształcie kuli, urnę-sarkofag oraz rzeźbioną trumnę z drewna orzechowego. Branża pogrzebowa nie jest wstydliwą niszą ani na rynkach europejskich, ani za oceanem. Od lat organizowane są targi sztuki cmentarnej, usług pogrzebowych albo techniki cmentarnej. Fachowcy za najważniejsze w Europie uznają te we Francji i Niemczech. Właśnie tam decyduje się, co w najbliższym czasie w branży pogrzebowej będzie modne. Projektanci prezentują nowe wzory trumien, urn i wszelkich utensyliów pogrzebowych. W ubiegłym roku w Düsseldorfie pokazano trumny wykonane z plastiku. Były też obite

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Czas fałszywych proroków

Czy Nostradamus przepowiedział zamach na Amerykę? Po potwornym ataku terrorystycznym na Stany Zjednoczone metafizyczny lęk ogarnął ludzi kultury Zachodu. Jedni szukają pociechy w religii, inni – w proroctwach i przepowiedniach. Po całym globie krąży w Internecie proroctwo słynnego francuskiego „proroka”, lekarza i astronoma, Nostradamusa (1503-1566), który jakoby przewidział zamach na World Trade Center i będący jego następstwem globalny konflikt. Jak pisze amerykański „New York Times”, „Centurie” Nostradamusa stały się nagle w USA księgarskim bestsellerem. W Internecie „Nostradamus” jest obecnie najczęściej poszukiwanym hasłem, wyprzedza pod tym względem nawet „seks”. Nostradamus (Michel de Nostre-Dame) pochodził z niezwykłej rodziny. Po ojcu, ochrzczonym Żydzie, przejął zapał do magii, Kabały – tajemniczych wróżb żydowskich – oraz do astronomii. Rodzina matki od pokoleń zajmowała się medycyną i matematyką. Wszechstronnie wykształcony chłopak stał się znakomitym lekarzem i badaczem gwiazd. W 1555 roku Nostradamus opublikował swe pierwsze „Centurie” (każdą tworzy sto czterowierszy, stanowiących odrębną całość, przepowiadających jakieś wydarzenie). Już za życia cieszył się sławą genialnego jasnowidza, przyjmowany był na dworze królewskim. Zwolennicy Nostradamusa twierdzą, że przepowiedział Rewolucję Francuską, obie wojny światowe, reżimy Mussoliniego i Hitlera i niemal wszystkie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Ministrowi Bartoszewskiemu na zakończenie ministrowania udało się jeszcze obdarzyć polską dyplomację kolejnym „solidarnościowym” dygnitarzem. Jest nim Michał Wojtczak, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Jerzego Buzka, absolwent Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, wcześniej szef tamtejszej „Solidarności”. Ha! Wojtczak nie chciał wrócić do ludu, więc załatwił sobie robotę w dyplomacji – w ostatnich dniach urzędowania były już Sejm, a raczej jego Komisja Spraw Zagranicznych, zaakceptował jego kandydaturę na ambasadora RP w Irlandii. Co nam ta Irlandia zawiniła, że posyłamy tam buzkowe niedobitki? Sprawa nie jest mało ważna, bo źle przygotowani ludzie mogą wywołać więcej szkód niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Weźmy przykład z pogranicza dyplomacji, czyli losy Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Jak wszyscy wiemy, szefostwo fundacji zgodziło się na zły przelicznik marek na złotówki, w związku z czym polscy robotnicy przymusowi z czasów III Rzeszy dostają mniej pieniędzy niż powinni. Mniej osób wie, że stało się tak na skutek nacisków Kancelarii Premiera – bo ludziom z AWS zależało, by odszkodowania zaczęto wypłacać jak najszybciej, żeby tym sukcesem pochwalić się przed wyborcami. I wyszło z tego, co wyszło. Ale jeszcze mniej ludzi wie, co dzieje się teraz. Otóż

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Oświata

Jak zostać poliglotą

Dwie trzecie dorosłych Polaków twierdzi, że porozumiewa się w języku obcym. Często są to tylko deklaracje Polacy nie gęsi i swój język znają, ale z obcymi narzeczami jest dużo gorzej. Nie uszło to uwagi autorów raportu zleconego przez Komisję Europejską, a dotyczącego m.in. postaw i oczekiwań społecznych państw aspirujących do członkostwa we Wspólnocie. Obraz Polaka, jaki się z niego wyłania, raczej nie przysporzy nam zwolenników, a zmienić ten wizerunek będzie trudno. Zwłaszcza że słaba znajomość języków obcych ogranicza nam możliwości kontaktów. Unijna wieża Babel Unia Europejska szczyci się swoją różnorodnością, a wielojęzyczność to już norma wśród jej obywateli. Prawie połowa mieszkańców krajów Piętnastki potrafi porozumiewać się w języku innym niż ojczysty. Nie oznacza to, że daliby sobie narzucić prymat np. angielskiego. Przekonał się o tym niedawno wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, Neil Kinnock, który chcąc ograniczyć olbrzymią biurokrację, zaproponował tworzenie oficjalnych dokumentów po angielsku. Rządy Niemiec i Francji przyjęły to jako zamach na równorzędność języków w Unii i ostro zaprotestowały przeciw podobnym praktykom. Nadal więc Unia będzie wydawać na tłumaczenia 434 mln funtów rocznie. Wydawałoby się, że możliwość podjęcia pracy w krajach Europy Zachodniej powinna spowodować pęd rodaków do wiedzy lingwistycznej. Dotychczas

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Papież bliżej islamu

Szacunek dla islamu i pojednanie Kościołów chrześcijańskich to znaki pielgrzymki Jana Pawła II do Kazachstanu i Armenii Niemal do ostatniego dnia ani biskupi, ani dziennikarze towarzyszący papieżowi nie mieli pewności, czy podróż Jana Pawła II do Kazachstanu i Armenii w ogóle się odbędzie. Z Waszyngtonu przychodziły sugestie, aby ją odłożyć ze względu na przygotowywaną w tym regionie akcję wojskową Stanów Zjednoczonych przeciwko Osamie bin Ladenowi. Papież jednak postanowił polecieć. Czekali na niego wierni – przede wszystkim trzecie pokolenie polskich i niemieckich zesłańców wysiedlonych znad Wołgi. Na kilka dni przed lądowaniem papieskiego airbusa Alitalii w Astanie ludzie jechali tysiące kilometrów z najdalszych zakątków Kazachstanu i Syberii, aby zobaczyć papieża. Paradoks historii Ksiądz Janusz Kaleta nazwał ostatnią wyprawę 81-letniego papieża do położonej w szczerym stepie Astany, nowej stolicy Kazachstanu, pielgrzymką szlakami ludzkiego szaleństwa. Kaleta sam należy do kategorii szaleńców. Bożych szaleńców, jak mówią o nim wierni. Ma dwóch księży do pomocy i administruje jednym z czterech obszarów, na jakie Kościół katolicki, liczący 360 tys. wiernych, podzielił liczące 2,7 mln km kw. terytorium. Łącznie w całym Kazachstanie pracuje trzech biskupów i 60 księży. Jan Paweł II zapewne nigdy by tam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Przeprowadzki na Wiejskiej

Z „Big Brother” do Sejmu, z Sejmu – do badania mrówek Koniec spekulacji. Dokładnie już wiadomo, kto zasiądzie w nowym parlamencie, a kto będzie musiał poszukać sobie nowego zajęcia. Wyborcy brutalnie zweryfikowali polityków, którzy przez ostatnie cztery lata rządzili krajem. Nie będzie w Sejmie takich tuzów politycznych jak Bronisław Geremek, Władysław Frasyniuk, Tadeusz Mazowiecki, Marian Krzaklewski, Stefan Niesiołowski, Jerzy Buzek czy Aleksander Hall. W nowym Sejmie pojawi się za to wiele nowych twarzy, przede wszystkim z ekipy Andrzeja Leppera, o których wcześniej mało kto słyszał. W posła RP z ramienia SLD-UP zamienił się Sebastian Florek, do niedawna bohater „Big Brother”, który uzyskał czwarty wynik w Olsztynie – po Tadeuszu Iwińskim, Jerzym Dziewulskim i Jerzym Czepułkowskim. Największą liczbę głosów otrzymał Marek Borowski (SLD-UP) w Warszawie – 149.233 głosy, tuż za nim był Leszek Miller (SLD-UP) w Łodzi – 145.637 głosów, a trzeci wynik otrzymał w Warszawie Jarosław Kaczyński (PiS) – 144.343 głosy. Z okręgu warszawskiego jako poseł SLD-UP zadebiutuje były bokser, Jerzy Kulej. Wygrał z lekkoatletą Marianem Woroninem. W Senacie sportowców będzie reprezentował Grzegorz Lato, który otrzymał 137.305 głosów w Rzeszowie. Wrocławianie wybrali

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Blog

Pierwsza kadrowa „Przeglądowa”

Z gadziej perspektywy Na początku było Słowo. O tym każdy czytający wiedzieć powinien. Potem ludzie byli po słowie. I tak od słowa do słowa narodzili się piszący. Wśród nich najbardziej popularną populacją są felietoniści cotygodniowi. Ludzie przelewający słowa na papier za pomocą nośników mechanicznych lub w przestrzeń za pomocą elektroniki. Za pierwszej komuny felietoniści cotygodniowi pisali wstępniaki ukrywane przez czujnych redaktorów na stronach ostatnich. Kiedy przyszły czasy niewidzialnej ręki wolnego rynku, felietoniści rozplenili się po różnych stronach. W języku węgierskim, w mowie naszych bratanków dziennikarz zwie się, piszę fonetycznie, „ujszagiro”, czyli pisarz gazetowy. W naszym kraju cotygodniowy felietonista jest takim pół-pisarzem, literatem kieszonkowym, jak kiedyś niemieckie pancerniki. Po 1989 r. pojawił się nowy typ felietonistów. Dwuzawodowiec. Niczym za pierwszej komuny chłoporobotnik, to teraz felietonistoposeł. Albo posłofelietonista. Pierwszym tygodnikiem, który odkrywał talenty pisarzy gazetowych wśród rządzących, był markokrólowy „Wprost”. Redaktor Król, znany z rewolucyjnej czujności, od razu odkrywał felietonowe talenty u aktualnie rządzących. Pisarzem gazetowym we „Wprost” był prezydent Wałęsa. Tryskał erupcją talentu wicepremier Janusz Tomaszewski. Brylował poseł, minister Piotr Nowina-Konopka. Surowe, oszczędne w felietonowym bąblowaniu teksty zamieszczał sam Leszek Balcerowicz.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Sojusznik Putin

Pojawienie się pierwszych baz USA na terenie b. ZSRR to faktyczne rozszerzenie NATO Korespondencja z Moskwy Zakres poparcia przez Rosję międzynarodowych operacji antyterrorystycznych będzie wprost proporcjonalny do poparcia przez Zachód akcji Rosji w Czeczenii i starań Kremla o przebudowę systemu bezpieczeństwa w Europie. W grę wchodzi nawet transformacja NATO, po której znalazłoby się miejsce w Sojuszu dla Rosji. Do 11 września nic nie zapowiadało błyskawicznego zwrotu w rosyjskiej polityce zagranicznej. W dniu, w którym zamienione przez terrorystów na rakiety boeingi zaatakowały cele w USA, miało dojść do pozorowanego ataku obiektów wojskowych Stanów Zjednoczonych przez rosyjskie bombowce strategiczne Tu-160 i Tu-95 w ramach wielkich ćwiczeń lotniczych. Natychmiast po prawdziwym ataku wyloty bombowców odwołano. Manewry miały być jednym z elementów nacisku na administrację George’a Busha w sporze wokół budowy systemu obrony rakietowej. Rosjanie zyskali znacznie lepszy argument niż demonstrowanie pamiętających jeszcze czasy Związku Radzieckiego bombowców. Do tej pory żadne z tzw. państw chuligańskich nie dysponuje rakietami z głowicami nuklearnymi zdolnymi do osiągnięcia Nowego Jorku i nie wiadomo, kiedy podobna broń pojawi się w Północnej Korei, Iraku czy Iranie. Za to okazało się, że zniszczenia niewspółmierne do skutków ataku na Pearl Harbor można wywołać plastikowymi nożami do cięcia kartonu. Wystarczy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wydarzenia

Drużyna Leppera

Tylko w Poznaniu, Krakowie i Warszawie nie udało się Samoobronie zdobyć mandatu Dziś Andrzej Lepper już nie krzyczy, nie ubliża przeciwnikom politycznym. Jest grzeczny, mówi wyciszonym głosem, w programach telewizyjnych zaczyna spotkanie od gratulacji dla zwycięzców. Skąd ta zmiana? – To „efekt pozytywnego zaskoczenia” – mówi Piotr Tymochowicz, doradca Leppera w kampanii wyborczej, specjalista od marketingu politycznego. Poza liderem Andrzejem Lepperem i detektywem Krzysztofem Rutkowskim nie było na listach Samoobrony znanych i popularnych osób. Tymczasem wyborcy wyeliminowali tak „zasiedziałych” w Sejmie polityków, jak: Stefan Niesiołowski, Bogdan Pęk, Bronisław Geremek, zastępując ich zwykłymi, prostymi ludźmi, często ze wsi i małych miasteczek. Tylko w Poznaniu, Krakowie i Warszawie nie udało się Samoobronie zdobyć mandatu. Najmocniejszą pozycję ma w Zachodniopomorskiem, Podkarpackiem i Lubelskiem. Niektórzy z działaczy do dziś nie wierzą, że mają w Sejmie 53 posłów, z czego 8 to kobiety. Kim są nowe twarze? Biuro Samoobrony mieści w samym centrum Warszawy, na ostatnim piętrze bloku przy Marszałkowskiej, sąsiaduje z hotelem Forum. Lider musi być u siebie, bo na parkingu stoi czarny mercedes-limuzyna z wielkim napisem za szybą – Samoobrona. Lokal duży, ale zapuszczony, warunki więcej niż skromne, ale atmosfera swojska. Panie w sekretariacie miłe, bezpośrednie, bez urzędniczej oschłości. Andrzej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.