Archiwum

Powrót na stronę główną
Felietony Jan Widacki

Polityka wielka i całkiem mała

W sprawie Ukrainy John Kerry spotyka się i rozmawia z Siergiejem Ławrowem. Nie wiem, czy coś wynegocjują, ale wiem, że wynegocjować mogą tylko oni. Putin rozmawia telefonicznie z Angelą Merkel. Jak widać, wielcy Zachodu nie obrazili się na Putina aż tak bardzo, aby z nim nie rozmawiać. Najbardziej obrażeni jesteśmy my. W konsekwencji Rosja wycofuje znad granicy z Ukrainą część skoncentrowanych tam wojsk. Oczywiście, jak było do przewidzenia, Zachód trochę pokrzyczał, ale ostatecznie pogodził się już z tym, że odebrała Ukrainie Krym. A sięgać po inne części Ukrainy Rosja nie ma zamiaru. Bo i po co? Wystarczy, że upomni się o zaległe płatności za gaz, co właśnie zrobiła, że podniesie dotychczasowe ceny. Jak Ukraina sobie z tym poradzi? Przecież Unia Europejska ani Stany Zjednoczone nie zapłacą Rosji za gaz dla niej ani nie wynegocjują niższych cen. W tej sprawie sama musi rozmawiać z Rosją. A w rozmowach musi być bardziej klientem niż partnerem. Nie jest to dobre, ale tak jest. Co wyjdzie z tych rozmów?Sytuacja wewnętrzna na Ukrainie jest niestety fatalna, a wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będzie się tylko pogarszać. Nasz wyidealizowany obraz ukraińskiej rewolucji raz po raz zakłócają informacje o wyczynach Prawego Sektora i jego składzie personalnym. Wprawdzie ostatnio władze ukraińskie ujawniły,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Barcelona

Na placu Katalońskim kłębi się stado gołębi. Wszyscy panowie bez wyjątku zalecają się do pań, one jeszcze jednak nie mają ochoty, więc panowie tańczą, przytupują i puszą się. Niektórzy poprawiają fioletowe krawaty. Jakoś przygnębiło mnie to widowisko, również dlatego, że jak na dłoni widać nasze pokrewieństwo. Obok fontanny niektóre pary już się całują, te człowiecze.Kelner w restauracji w pobliżu świątyni Sagrada Família, o krok od emerytury, idzie niezwykle wysłużonym i wprawnym kelnerskim krokiem. Dłonie i palce rozrosły mu się od tej pracy, kołysze biodrami i rękami jak tancerka – tak korzysta z siły odśrodkowej, by chronić naczynia.We wszystkich restauracjach ekrany, trwa mecz FC Barcelona kontra reprezentacja ligi hiszpańskiej (Katalonia to tylko częściowo Hiszpania). Przez szybę widzę żurawie, które spacerują po murach kościoła Sagrada Família, tak jak na starych zdjęciach, gdyż świątynia ciągle jest w budowie. O tym właśnie marzył jej twórca, Antonio Gaudí. Chciał, by jak kościoły gotyckie powstawała przez wieki. Nie zaplanował otoczenia, nie mógł. Na zdjęciach Sagrada Família jest wyjęta z kontekstu, jakby stała na polach wszechświata, a przecież wznosi się w tłoku budynków. Na szczęście w przewadze pochodzących z czasów, kiedy rządziły reguły gry narzucone przez piękno i harmonię. Tak było jeszcze w roku 1926, gdy zamyślony

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Sierota po książce

Nie jest miło być sierotą po książce, która się skończyła. Koniec świata. Przeczytane. Zamknięte. Poczułam się oszukana. Więc pomyślałam – w porządku, wykonam pierwszy ruch, dam szansę temu światu, niech pokaże, co ma. Poszłam w miasto, spotkałam stuletnią staruszkę, zasuszoną w sobie, skurczoną jak rodzynka. Jadła przed sklepem loda śnieżkę w wafelkach, zamiatała małym, drewnianym patyczkiem z taką wolą życia, takim głodem, zachłannie, że się zawstydziłam swojej samotności po książce, rzekomego porzucenia, kaca po powieściowej bani. Zrobiłam w tył zwrot i wtedy uśmiechnął się do mnie morderca. Skin przeraźliwy, straszliwy, łysy, w czarnej kurtce w ten jasny dzień. Z nogami rozstawionymi i ramionami bulwiastymi. Więc nagle on uśmiecha się do mnie jak bączuś, mały cieplak jakiś. Nie wiedziałam, jak się zachować.Wróciłam do domu, podeszłam do regału. Szukam nowych książek. Nie jest łatwo, bo ta ostatnia jeszcze emanuje, jeszcze jakiś czas żyje, jeszcze nią mówię i nią patrzę. Życie po książce nie jest łatwe – wraca do nas w całej swojej straszliwej pełni, przeraźliwie jasne. Bez iluzji i baśni. I zanim druga książka zacznie w nas rosnąć, pierwszą musimy przetrawić. Trochę trwa ta rekonwalescencja. Są pisarze, języki, światy tak intensywne, tak sugestywnie wykreowane, że miłość do innej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Kraj specjalnej troski

Oglądając protesty opiekunów niepełnosprawnych, można było się zastanowić, co jeszcze nie działa w Polsce tak, jak trzeba. Służba zdrowia jaka jest, każdy widzi. Brak jasnych planów co do polskiej energetyki spowoduje, że już niedługo rozpoczną się planowe wyłączenia prądu w ciągu dnia. System wymiaru sprawiedliwości działa tak, że można spędzić w próżni prawnej i w zawieszeniu wiele lat, czekając na rozstrzygnięcia sądowe. System emerytalny leży na łopatkach, a za jakiś czas emeryci będą masowo potrzebowali pomocy socjalnej lub zasilą – nie ze swojej woli – rozwijający się na Zachodzie ruch freeganów. Dla niewtajemniczonych – freeganie to ludzie, którzy chcąc ograniczyć konsumpcję, wykorzystują żywność wyrzucaną na śmietniki.Na łopatki rozłożyła mnie jednak wiadomość wiceministra ochrony środowiska o stanie wód w Polsce. Nie tylko mamy wody mniej niż Hiszpanie, których sytuacja jest kiepska, ale okazuje się, że jesteśmy na poziomie Afryki. „Przez lata melioracji, osuszania bagien i wycinania lasów w nieodpowiednich miejscach, w Polsce zasoby wody pitnej szacowane są na takie, jakie są w Egipcie”, przyznał szczerze wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski.Słysząc takie newsy, należy odwrócić pytanie: nie trzeba pytać, z czym jest problem w Polsce, lecz jaka sfera życia zbiorowego działa bez zarzutów. To może się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Równi i… sprytniejsi

W Niemczech wychodzi na jaw coraz więcej oszustw podatkowych Po głośnym wyroku na Ulim Hoenessie za oszustwo podatkowe toczy się w Niemczech debata: karać czy nie karać za to więzieniem? Skala problemu jest ogromna – a obowiązujące prawo kontrowersyjne. Alice Schwarzer to ikona niemieckiego ruchu feministycznego. Popularna, kontrowersyjna, nieskazitelna – taki był dotychczas wizerunek 71-letniej Schwarzer. Teraz jednak pojawiły się na nim głębokie rysy, na początku lutego bowiem feministka musiała się przyznać do oszustwa podatkowego, którego dokonała za pomocą ukrytego konta w Szwajcarii. Złożyła wprawdzie anonimowe samodoniesienie, ale media wywęszyły sprawę. Inna rzecz, że kwota 200 tys. euro, o którą chodziło w jej przypadku, to bagatela w porównaniu z ponad 28 mln euro, których nie zapłacił Uli Hoeness, były prezes Bayernu Monachium. 13 marca Hoeness został skazany na trzy i pół roku więzienia – sędzia potraktował jego samodoniesienie jako nieważne. Dzień po wyroku Hoeness zrezygnował ze złożenia apelacji i za kilka tygodni trafi za kratki. Prawo do samodoniesienia Alice Schwarzer więzienie raczej nie grozi, mimo że prokuratura bada sprawę. Wydawczyni miesięcznika feministycznego „Emma” skorzystała bowiem z obowiązującego w Niemczech prawa do samodoniesienia. Zgodnie z nim, oszuści mogą uniknąć oskarżenia i więzienia, jeśli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Sport

Liga Narodów dla bogatych

Polska drużyna znajdzie się w trzeciej lidze z Albanią, Armenią i Litwą. Czy takie mecze przyciągną kibiców? Podczas niedawnego kongresu UEFA odbywającego się w kazachskiej Astanie 54 federacje piłkarskie zgodnie przegłosowały utworzenie Ligi Narodów UEFA. Rozgrywki ruszą w 2018 r. Będą w nich uczestniczyć wszystkie europejskie reprezentacje, a liga będzie działała niezależnie od eliminacji mistrzostw Europy i turnieju finałowego. Po ogłoszeniu decyzji rozpętała się burza – rzecz w tym, że stało się to w momencie, kiedy wszystko zostało już pozamiatane. Boniek za, a nawet przeciw Liga Narodów to pomysł niesłychanie kontrowersyjny, ba – wymagający niebywałej ekwilibrystyki, o czym najlepiej świadczy fakt „nagłego olśnienia”, jakiego doznał sam prezes PZPN Zbigniew Boniek. Poproszony o komentarz na gorąco, jeszcze podczas kongresu UEFA (27 marca), powiedział m.in.: „Tak, to idzie w dobrym kierunku. Mecze towarzyskie traciły na znaczeniu, w efekcie spadała wartość reprezentacji narodowych. Oczywiście to nie jest tak, że dzisiaj piłkarska Europa ogłasza triumf, bo wyskoczyła z czymś rewolucyjnym. Pomysł zrodził się wcześniej, był już gotowy projekt. Braliśmy udział w różnych warsztatach i spotkaniach, każdy został odpowiednio poinformowany. Teraz pozostawała głównie kwestia tego, żeby poszczególne federacje przekazały

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Tam było jak u Dantego – rozmowa z Jackiem Najderem

Do Moskwy polecieliśmy jako urzędnicy, którzy mają zapewnić sprawną organizację, a musieliśmy identyfikować ciała i pomagać rodzinom Jacek Najder – (ur. 1960 r.) socjolog, dyplomata; pracował w placówkach dyplomatycznych w Korei Południowej i Pakistanie, w latach 2007-2008 ambasador RP w Afganistanie, w latach 2008-2011 wiceminister spraw zagranicznych; od 2011 r. ambasador RP przy NATO. Odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2011). – Od razu powiem, że nie pamiętam ciągu zdarzeń. Tylko emocje, sceny, które jak w filmie szybko następują jedna po drugiej, jakoś się łączą, ale nie tworzą ciągłej narracji. Ta narracja rwie się w najważniejszych odsłonach. Kiedy dowiedział się pan o katastrofie? – Około godz. 9. Od pani minister Grażyny Bernatowicz. Jak jest taka informacja, to wsiada się w samochód i przyjeżdża. W MSZ byłem między godz. 10 a 10.30. Pierwsze kroki skierowałem do naszego Centrum Operacyjnego, a potem spotkaliśmy się na gorąco w gabinecie dyrektora Króla, szefa sekretariatu ministra, z ministrem Wojciechowskim i panią minister Bernatowicz, która wróciła właśnie z podróży służbowej. Zaraz potem kolejna informacja – jest spotkanie u pana premiera, więc pojechałem do KPRM. Minister Sikorski już tam był. Na spotkaniu u premiera przede wszystkim padały pytania, czy ktoś przeżył, w jakim stanie jest samolot,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Lekarz agent

CIA nigdy nie poinformowała doktora Afridiego, że jest zaangażowany w obławę na Osamę ben Ladena Doktor Szakil Afridi współpracował z CIA już od ponad roku, kiedy dostał nowe instrukcje. Był styczeń 2011 r. Z wyznaczonego punktu – zwykle była to stacja benzynowa Shell albo zatłoczony bazar – odebrało go dwóch mężczyzn. (…) Samochód krążył później po ulicach Islamabadu. W końcu zatrzymał się. Afridiemu kazano wysiąść. Przesiadł się do toyoty land cruiser, gdzie czekała na niego Amerykanka, którą znał pod imieniem Sue. Usłyszał od niej, że powinien przygotować się do przeprowadzenia programu szczepień na wirusowe zapalenie wątroby typu B dla kobiet w wieku od 15 do 45 lat. Poinstruowała go, by zaczął w dwóch miastach w Kaszmirze – Baghu i Muzaffarabadzie – oraz w regionie Chajber Pasztunchwa. Tam miał skupić się na garnizonowym Abbottabadzie. Kampania, jak powiedziała Sue, miała trwać pół roku i zostać podzielona na trzy etapy. Afridi szybko dokonał obliczeń, wyceniając koszt projektu z uwzględnieniem sporej marży, którą zawsze nakładał na operacje wykonywane dla CIA. Powiedział, że potrzebuje 53 mln rupii, czyli pół miliona dolarów. AFRIDI ZDĄŻYŁ już przyzwyczaić się do pracy z Amerykanami i wiedział, że CIA nie będzie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Białkowa tarcza w mózgu

Proteina REST chroni przed chorobą Alzheimera Alzheimer i inne choroby demencyjne są prawdziwą plagą ludzkości. Nie ma na nie skutecznego leku. Naukowcy starają się zrozumieć mechanizmy tej dżumy XXI stulecia, jak nazwał alzheimera premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Ostatnio osiągnęli znaczące sukcesy. Wiadomo, że chorobę powodują specyficznie, „błędnie” pofałdowane białka, blaszki amyloidowe, zwane też płytkami starczymi, które odkładają się w ścianach naczyń krwionośnych, oraz splątki białka tau w komórkach nerwowych mózgu. Przekazywanie sygnałów przez neurony zostaje zablokowane. Obecnie dostępne lekarstwa mogą tylko nieco opóźnić ten przerażający proces umierania osobowości. Dlaczego nie wszyscy chorują? Jak to się dzieje, że jedni zapadają na alzheimera, a drudzy zachowują sprawność umysłową nawet w wieku 100 lat? Dlaczego niektórzy pozostają zdrowi, chociaż w ich mózgach także rozprzestrzeniły się wadliwe białka? Badacze od ponad wieku usiłują rozwiązać tę zagadkę. Amerykańscy naukowcy z zespołu badawczego pod kierunkiem profesora genetyki i neurologii Bruce’a Yanknera z Harvard Medical School doszli ostatnio do wniosku, że komórki mózgowe chroni przed proteinami demencji białko zwane REST. Wiadomo, że przyczynia się ono do wzrostu mózgu podczas rozwoju embrionalnego, aktywując odpowiednie geny. Panował pogląd, że po narodzinach człowieka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Insurekcja nie miała szans

Rzekomy wielki tryumf Kościuszki pod Racławicami był koślawą potyczką dwóch małych korpusików W Polsce ze względu na rozbiorową historię wykształciła się swoista narracja powstańcza przekuwająca rzeczywistą klęskę w moralne zwycięstwo, a pobitych niedoszłych bohaterów zmieniająca w męczenników typu religijnego. Skuteczny i zwycięski bohater został przerobiony na zmaltretowanego narodowego świętego z obciętym tym lub owym. Malarstwo historyczne całkiem dosłownie więc ukazywało Tadeusza Kościuszkę jako świętego czuwającego nad ojczyzną z nieba. W pieśni Rajnolda Suchodolskiego śpiewanej podczas powstania listopadowego czytamy: Patrz, Kościuszko, na nas z nieba, Jak w krwi wrogów będziem brodzić, Twego miecza nam potrzeba, By Ojczyznę oswobodzić. Rocznicową biografię naczelnika pióra Feliksa Konecznego wydaną w 1917 r. krytyk i znawca insurekcji Adam Skałkowski scharakteryzował wówczas dosłownie jako nabożne żywoty świętych. Z kolei Bernard Chrzanowski w Poznaniu zarzucał Skałkowskiemu, że odziera „najświętszą dla każdego Polaka” postać Kościuszki z „wszelkiej aureoli”. Męczennikowi, jak wiadomo, wygrać nie wypada, ma zostać skatowany i widowiskowo, z dużym szumem przegrać. W polskiej mentalności Sienkiewiczowska wizja chrześcijan rozszarpywanych przez lwy jest głęboko zakorzeniona, podobnie jak znakomite dla kina akcji wysadzenie się w powietrze w twierdzy płk. Michała Wołodyjowskiego. Kino lubi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.