W jaki jeszcze sposób radzi pan sobie z depresją?
– Staram się udowodnić sobie, że panuję nad światem, który wymyka mi się z rąk. Utrata poczucia kontroli nad własnym życiem jest dramatycznym objawem depresji. Zdarzało mi się nawet występować w programach radiowych i telewizyjnych, chociaż kosztowało mnie to potwornie dużo i czasami moja twarz zdradzała stan, w którym byłem. Stan skrajnej rozpaczy zawsze zmienia nasz wygląd. Człowiek starzeje się o dziesięć lat, głos też brzmi inaczej. Ja z moim doświadczeniem jestem w stanie przez telefon po jednym słowie poznać, że ktoś ma depresję. To też widać – oczy gasną, kąciki ust opadają, twarz zmienia się w maskę skrajnej rozpaczy.
W lżejszych formach depresji nie bałem się jeździć samochodem. To dawało mi poczucie, że nagle odzyskiwałem panowanie nad moim życiem. W depresji wszystko wymyka się z rąk. Prowadząc samochód, jesteśmy częścią większej całości, sprawnego mechanizmu. Tak zwani zwykli ludzie, którzy nie mają takich doświadczeń, nie rozumieją chorych na depresję. Akceptacja i zrozumienie są niezwykle ważne, podobnie jak przyzwolenie rodziny na chorowanie i to, że można sobie odpuścić. Pojawia się poczucie osamotnienia. Dla rodziny to jest też bardzo trudne, ponieważ ten stan udziela się otoczeniu. (…)
Czy miał pan dobre relacje z tatą?
– Bardziej zajmował się literaturą niż mną. Był zamknięty w świecie literackim. Ale nigdy nie stosował przemocy w domu, nie krzyczał na mnie. Miał sporo ciepła, może mi tylko brakowało więcej jego uwagi. Moja mama też chciała pisać. Trochę jej w tym przeszkadzałem. Wychowywała mnie babcia.
Bycie dzieckiem artystów nie jest prostą sprawą. Za bardzo się nie nadają na posiadanie dzieci. Ale kto się nadaje?
Od lat opisuje pan swoją depresję. Teraz coraz więcej osób zmagających się z tą chorobą decyduje się na taką otwartość. Czy to dobrze, że w końcu pęka depresyjne tabu?
– Bardzo dobrze, że tak się dzieje. Trzeba rozmawiać o depresji i ujawniać się. Trzeba traktować depresję jako część życia, bo ona staje się powszechna z powodów cywilizacyjnych. Im więcej będziemy o tym mówić, tym więcej ludzi będzie to akceptować i rozumieć. (…)
Miał pan taki moment w życiu, że zastanawiał się pan, który z dwóch środków na depresję wybrać: alkohol czy leki?
– Na szczęście alkohol nie działa na mnie dobrze. Nie było więc sytuacji wyboru… Zresztą to wybór pozorny. Alkohol pomaga tylko doraźnie, a w sumie szkodzi. Ale nie mam wątpliwości, że spora część naszych alkoholików to ludzie, którzy tak ratują się przed depresją.
Niedawno ukazała się pana powieść „Kolonia karna” o dramatach małżeńskich. Czy w pana przypadku depresja spowodowała problemy małżeńskie?
– Nie. Chociaż rozumiem, że może to być ponad siły partnera. Bohaterowie mojej książki mówią na dwa głosy o swoim małżeństwie, widząc je jako horror, ale odmiennie. I mają oboje depresyjne epizody. To nie przypadek, że trudno pisać o współczesnych czasach bez choćby odrobiny depresji.
Tytuł, skróty i ilustracja pochodzą od redakcji
Rozmowa z książki Anny Morawskiej Twarze depresji, Świat Książki, Warszawa 2015
Foto: Krzysztof Żuczkowski
Mieczysław Jastrun był starszy o 21 lat od żony – Mieczysławy Buczkówny. Taka sama różnica wieku dzieli syna wybitnego poety – Tomasza Jastruna i jego żonę Ewę. Ma z nią dwóch synów: ośmioletniego Antoniego i czteroletniego Franciszka. Z poprzedniego związku ma już dorosłego syna Daniela. W stanie depresji Tomasz Jastrun pisał powieść „Rzeka podziemna” o mężczyźnie w średnim wieku, który rozpada się wewnętrznie pod naporem choroby. Pisanie jest dla Jastruna sposobem radzenia sobie z chorobą w trudnych momentach. Do tego służy mu również blog. Ostatnio ukazała się jego książka „Kolonia karna”, która pokazuje świat widziany z perspektywy żony i męża, doświadczających depresji. Pisarz szuka inspiracji w swoim życiu, ale nie wszystko w powieści ma charakter autobiograficzny.
Polecam dobry Ośrodek Terapii Depresji SYMPTOM http://www.terapia-leczenie.pl