Reforma na niby

Reforma na niby

Diabeł tkwi w szczegółach

Lista wątpliwości dotyczących przyszłości gimnazjów jest długa. Nauczyciele boją się o swoją przyszłość i jeszcze długo będą tkwić w zawieszeniu. Kto z ponad 170 tys. nauczycieli likwidowanych gimnazjów zostanie zatrudniony, kto zwolniony, kto przeniesiony do podstawówki, a kto do liceum? Jak te przeniesienia będą się miały do ich kwalifikacji? Zdaniem ZNP, „wygaszenie” gimnazjów oznacza likwidację od 30% do 60% etatów. Pracę straci duża liczba dyrektorów placówek – zaczną się walki o etaty, co na pewno nie wpłynie dobrze na proces dydaktyczny. Co będzie z bazą gimnazjów? W ciągu 16 lat w wielu gminach powstały nowe i nowoczesne szkoły, za duże pieniądze i kosztem rezygnacji z wielu gminnych inwestycji. Jak zostaną przystosowane obiekty szkolne dla 1,1 mln uczniów, bo tyle obejmują trzy roczniki gimnazjum? Z prostego podziału wynika, że dwa roczniki (ok. 760 tys.) mają pozostać w podstawówkach, a jeden (ok. 360 tys.) trafi do szkół średnich. Rozwiązać trzeba będzie banalne wręcz problemy. Skoro liceom dojdzie jeden rocznik – gdzie się pomieści, gdzie wstawi się ławki, gdzie urządzi szatnie? Przepełnienie podstawówek grozi nauką wielozmianową. Co z organizacją dowożenia do szkół w nowym systemie? Co z budżetem oświatowym gmin? Obecnie gminy dostają subwencję oświatową na szkoły podstawowe i gimnazja. Po zabraniu jednego rocznika, który trafi do liceum, pieniędzy będzie mniej, ale zostaną te same obiekty do utrzymania. A i tak nie ma chyba w Polsce gminy, która nie dokładałaby z dochodów własnych (np. podatków) do utrzymania szkół.

Likwidacja gimnazjów wymaga nowej podstawy programowej – kiedy zostanie opracowana, skonsultowana z ekspertami oświatowymi i nauczycielami? Kiedy i w jakim trybie zostaną przygotowani nauczyciele? A co z podręcznikami? Wydawcy już zacierają ręce – to ich najbardziej cieszy planowana reforma. Co dalej z absolwentami podstawówek, którzy nie będą chcieli iść do liceum? Postulat powrotu do szkolnictwa zawodowego jest równie słuszny, co enigmatyczny. Na jakiej bazie miałyby powstać nowe zawodówki? Kiedyś wiele z nich funkcjonowało przy zakładach przemysłowych, w których prowadzono praktyczną naukę zawodu. Dziś jest to po prostu nierealne.

Te pytania pokazują one, ile w haśle likwidacji gimnazjów jest gry politycznej, a ile konkretnych przesłanek przemawiających za reformą. I jak instrumentalnie wykorzystano tzw. opinię publiczną w forsowaniu „wygaszania” gimnazjów. Ich likwidacja jako panaceum na różne sytuacje związane z trudnym okresem dorastania uczniów przypomina inną sztandarową, choć mniej kosztowną reformę – wprowadzenie obowiązkowych mundurków szkolnych. Skoro uczniowie w wieku dorastania sprawiają trudności wychowawcze, to trzeba gimnazja zlikwidować. Podobną naiwnością byłoby oczekiwanie, że dzięki reformie do szkół nie będą trafiać tak wyrywni nauczyciele jak fizyk z Białegostoku.

Na zakończenie warto przypomnieć pewien fakt. Otóż gdy w 1998 r. Sejm obradował nad reformą oświatową zakładającą m.in. utworzenie gimnazjów, „za” głosowali m.in. Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz i Mariusz Kamiński.


Gimnazja nie są porażką
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego

Żadna rewolucja w edukacji nie będzie stanowiła dla niej wartości dodanej. A jako rewolucję ZNP odbiera planowaną likwidację gimnazjów. Należy mieć przecież na uwadze, że jeśli chcemy cokolwiek zmieniać i naprawiać, powinniśmy przede wszystkim znać obecny stan rzeczy. Tymczasem na temat gimnazjów nie toczy się merytoryczna debata. Nie przeprowadzono też gruntownych badań. Zwolennicy likwidacji odwołują się do emocji i sentymentów, my natomiast bazujemy na danych i faktach. A te – jak chociażby badania PISA – wskazują, że gimnazja nie są porażką.

Wielu krytyków gimnazjów twierdzi, że głównym problemem ich funkcjonowania jest strona wychowawcza. My także mamy tego świadomość. Zwracamy jednak uwagę, że młodzież – znajdująca się w trudnym momencie rozwoju – nie odłoży swoich zachowań na półkę, kiedy zostanie ponownie przeniesiona do szkoły podstawowej. Co więcej, może to być dla niej doskonała okazja do wykazania swojej wyższości. Dlatego gimnazja należy wspierać licznymi działaniami: zajęciami dodatkowymi, poprawą przygotowania zawodowego nauczycieli, pracą z rodzicami. Tymczasem rząd chce pokazać uczniom, że skoro jest problem, to najlepszą metodą będzie likwidacja całej szkoły. A ta młodzież zwyczajnie potrzebuje wsparcia. Badania z września 2013 r. wykazały, że jeden psycholog przypada na 740 uczniów, pedagog na 250, logopeda na 1,1 tys. Również poza szkołą nie ma wystarczającej liczby poradni.

Z drugiej strony gimnazja infrastrukturalnie są bardzo dobrze przygotowane do przyjmowania młodzieży. Gorzej z podstawówkami. Nagłe przeniesienie do nich uczniów z gimnazjum z pewnością wpłynie choćby na zwiększenie liczebności klas, co nie sprzyja nauce.

Związek proponuje, by na edukację zawsze patrzeć jak na całość. Przecież podstawa programowa jest liniowa. Uczniowie, przechodząc do gimnazjów, płynnie kontynuują materiał. Nikt nie zastanawia się, co się z nimi stanie, kiedy zlikwidujemy gimnazja. Zmiany w edukacji należy wprowadzać rozsądnie.


Pięć powodów, dla których nie należy likwidować gimnazjów

1. Problemy nie znikną
Nie rozwiąże to istniejących problemów, lecz stanie się źródłem kolejnych, generując napięcia i niepokój zarówno wśród rodziców, jak i uczniów. Gimnazja trzeba wspierać m.in. poprzez zatrudnienie psychologów i pedagogów, tworzenie mniej licznych klas.
2. Zwolnienia
Spowoduje to masowe zwolnienia. Mamy ponad 7,5 tys. gimnazjów, nie wszyscy pracownicy tych szkół znajdą zatrudnienie w innych placówkach.
3. Koszty
Zmiana spowoduje dodatkowe koszty związane m.in. z wprowadzeniem nowych programów, podręczników i przygotowaniem szkół.
4. Chaos
Zapanuje chaos w podstawach programowych, które niedawno zostały zmienione, oraz w systemie egzaminów zewnętrznych.
5. Wyniki gimnazjalistów
Badania pokazują, że gimnazja nie są takie straszne, jak je malują. Za ich likwidacją absolutnie nie przemawiają wyniki gimnazjalistów. Według międzynarodowego badania PISA 2012 nastąpiła znacząca poprawa we wszystkich trzech obszarach objętych badaniem, dzięki czemu Polska jest w czołówce krajów Unii Europejskiej!

ŹRÓDŁO: www.znp.edu.pl

Foto: K. Żuczkowski

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 49/2015

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy