Szkoła pod bronią

W “Wańkowiczu” walczą o majątek niegdysiejsi wspólnicy jednego interesu – Zbliżała się północ – opowiada szef agencji ochrony mienia, którą wynajęły nowe, legalne władze Wyższej Szkoły Dziennikarstwa im. Wańkowicza w Warszawie. – W budynku, którego pilnowaliśmy, panował spokój, jeśli nie liczyć kotłujących się w holu gości restauracji “Reporter”. Robotę mieliśmy utrudnioną, bo to sylwester, goście wchodzą, wychodzą. Nagle do kamienicy wpadło kilkunastu mężczyzn i zaczęli wrzucać świece dymne w kierunku kraty na schodach, za którą są pomieszczenia “Wańkowicza”. Napastników prowadził z bronią w ręku Józef Szaniawski. Na moich ochroniarzy rzucili się jak filmowi terroryści. Kazali wszystkim stanąć twarzą do ściany, nie ruszać się itd. Kto był mało pokorny, został poturbowany. – Zostaliśmy wykurzeni. Dosłownie, przez dym z petard. Potem tamci obwiązali kratę łańcuchem o wytrzymałości 12 ton – jak powiedział obecny przy wszystkim b. rektor, Marek Grzelewski. Sylwestrowy zajazd “Wańkowicz” został odbity, ale tylko na kilkanaście godzin. W Nowy Rok do akcji włączyła się wreszcie policja i zaczęła wyprowadzać atakujących. Sześć osób ukryło się gdzieś pod stołami, za szafami, trzeba było wyciągać ich siłą… Prokuratura nakazała policji oplombowanie szkoły. Klucze dostali ci zarządzający, za którymi stał wyrok NSA. 2 stycznia dziennikarze usłyszeli dwie wersje nocy sylwestrowej w kamienicy przy Nowym Świecie. Marek Frąckowiak, prezes Zarządu Fundacji Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej, zawiadującej uczelnią, nazwał najście aktem bandytyzmu. Jarosław Janas, legalny dyrektor uczelni, opowiedział o zdemolowaniu pomieszczeń, jak się okazało po wejściu funkcjonariuszy, przygotowanych na długą okupację. Podłoga była zastawiona legowiskami, z biura zniknęły ważne dokumenty. “Terroryści” z wprawą włamywaczy pozmieniali w drzwiach zamki. Po wypowiedzi ministra Kaczyńskiego w radiowej “Trójce”, że organy ścigania nie będą wchodzić w spór miedzy byłymi i aktualnymi właścicielami szkoły, napastowani wystosowali list otwarty do premiera Buzka. W dwie godziny później konferencję prasową zwołał były rektor uczelni, Marek Grzelewski. Zauważył na luzie: “Każdy termin jest dobry, aby zrobić coś dobrego”. Zapowiedział rozpoczęcie zajęć ze studentami, a także kontrolę szachrajstw dokonanych przez samozwańcze władze. Samozwańcze, gdyż on nie uznaje wyroku NSA. Za drzwi ich! W ubiegłym roku Fundacja Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej była wyrzucana z “Wańkowicza” dwukrotnie. Raz, gdy reprezentujący radę fundacji Stefan Bratkowski poszedł dowiedzieć się, czy rzeczywiście władze uczelni podpisały porozumienie z jakimś moskiewskim instytutem i zamierzają nadawać absolwentom tytuł magistra, choć nie mają na to pozwolenia z MEN. Po raz drugi, gdy tenże Bratkowski wraz z innymi przedstawicielami fundacji weszli do budynku z ochroną, aby przejąć władzę. Ich bronią był nowy statut uczelni, zatwierdzony przez wiceministra edukacji, Jerzego Zdradę. Dokument przewidywał, pod rygorem natychmiastowej wykonalności, powołanie rektora przez radę fundacji. Goście usłyszeli od rektora Marka Grzelewskiego: “Jesteście za mali, żeby nam coś zrobić. Dzwonimy do Grześkowiak”. A b. prorektor, Józef Szaniawski, z pistoletem w ręku zagroził Janasowi: “Ja pana załatwię razem z rodziną”. Przez dwa miesiące zajęcia odbywały się wedle starego porządku, choć nie wyczyszczono szyldu na frontonie budynku zbezczeszczonego niewidzialną ręką. Rektor Grzelewski nakazał studentom, aby natychmiast wpłacili po 5 tysięcy złotych czesnego za semestr i przelał pieniądze uczelni – 7 mln złotych, na konto swojej bydgoskiej firmy o dotychczasowym kapitale 4 tys. złotych. Twierdzi, że musiał chronić majątek szkoły. Zostało w rodzinie Fundacja Centrum Prasowe dla Krajów Europy Środkowo-Wschodniej powstała w 1990 roku z inicjatywy SDP. Była wspierana przez UNESCO, World Press Freedom Committee i inne światowe organizacje. W akcie notarialnym określono szczytny cel: “Wspieranie działań zmierzających do przekształceń systemów informatycznych krajów Europy Środkowo-Wschodniej zgodnie z zasadami właściwymi społeczeństwom wolnym i demokratycznym oraz tworzenie niezależnych i pluralistycznych środków masowej komunikacji”. W praktyce chodziło o to, aby zagospodarować kamienicę przy ul. Nowy Świat 58 w Warszawie, którą premier Bielecki w “mającym znaczenie symbolicznym geście”, ofiarował jako dzierżawę Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich, rzekomo poszkodowanemu w wyniku represji w stanie wojennym. Na otarcie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2001, 2001

Kategorie: Wydarzenia