A mieli być wielcy gangsterzy

A mieli być wielcy gangsterzy

Samorządowcy ze Starachowic jedną nogą na wolności. „Wielka afera” okazała się wydmuszką Kiedy sędzia ogłaszał wyrok, ktoś na sali ironicznie się zaśmiał. Zaraz potem rozległy się krzyki: – Sąd pod sąd! Hańba! Złodzieje! Skandal! Nie wyjdziemy z sali, czekamy na sprawiedliwy wyrok! Kpina ze społeczeństwa! Zawiedziona publiczność oczekiwała, że starachowiccy samorządowcy, były starosta Mieczysław S. i były wiceprzewodniczący rady powiatu, Marek B., obaj z SLD, otrzymają wysokie kary. Media wykreowały ich przecież na groźnych mafiosów powiązanych z gangiem handlującym narkotykami, bronią, wymuszającym haracze. A tacy powinni dostać przynajmniej 25 lat! Nikt nie wysilał się, by wsłuchiwać się w zarzuty, bo wyrok już dawno został wydany. Poleciały głowy Przed niespełna ośmioma miesiącami, 26 marca, Centralne Biuro Śledcze zatrzymało w Starachowicach ponad 20 osób, w tym Mieczysława S. i Marka B. Zostali oni aresztowani w towarzystwie szefa miejscowego gangu, Leszka S., i jego ludzi. Zaczęto ich łączyć z brudnymi sprawami starachowickiej ośmiornicy, chociaż w toku śledztwa nie ujawniono takich powiązań. Staroście prokuratura zarzuciła jedynie usiłowanie wyłudzenia 28,4 tys. zł odszkodowania za rzekomo skradziony samochód, wiceprzewodniczącemu – wyłudzenie ponad 3 tys. zł za celowo sfingowaną kolizję drogową oraz dwukrotne wręczenie łapówki po 2,5 tys. zł szefowi komisji lekarskiej WKU za zwolnienie dwóch poborowych z obowiązku pełnienia służby wojskowej. Za swoje i nie swoje winy Ostatnia rozprawa przed sądem w Starachowicach. Już godzinę wcześniej na ulicy przed budynkiem zbierają się zorganizowane grupki. Żadna z nich nie jest miejscowa. Ruch Obrony Bezrobotnych i KPN Ojczyzna pod wodzą Adama Słomki zjechały aż ze Śląska. – Bezrobotni przyjechali do nas? – dziwi się starszy mężczyzna. – Czyżby szukać zatrudnienia? Tu nikt pracy im nie da! Tylko kilku miejscowych czeka na rozprawę. – Nie interesuje mnie ta afera – twierdzi korpulentna kobieta. – Sama mam drobną sprawę w sądzie, która ciągnie się już dwa lata. A tu taki niby wielki kaliber, a załatwili raz dwa. – Owszem, jestem tym wszystkim zainteresowany – przyznaje skwapliwie mężczyzna, który też nie chce podawać swojego nazwiska. – Ale co ja mogę zrobić? Transparentem pomachać, pobić kogoś? Nie mnie osądzać, od tego jest prokurator, sędzia. Inni starachowiczanie odpowiadają wzruszeniem ramion – mieli być sądzeni wielcy gangsterzy, a tu się okazuje, że chodzi o jakieś auto, jakąś stłuczkę. Z ubezpieczeniami każdy kombinuje, jak może. Ci akurat wpadli. Są jednak i tacy, którzy uważają, że samorządowcy powinni dostać wysoki wyrok. Wokół tyle biedy, a oni wszystko mieli, robotę, pieniądze. Ludzie ze świecznika powinni być poza wszelkimi podejrzeniami. Wielu rozmówców nawet nie wie, co właściwie zrobili oskarżeni. Obarczają ich więc winą za wszystkie afery, jakie działy się ostatnio i dzieją w kraju, łącznie z korupcją w wojsku. Słychać opinię: – Podobno zrobili wielki przekręt. A jeśli tak, kara musi być wysoka. Dla przykładu, niech inni się boją. Poniedziałkowa rozprawa, na której zostaje ogłoszony wyrok, jest jawna. – Długo była utajniana, wiele razy nie wpuszczano nas na salę – mówi w czasie przerwy tuż przed ogłoszeniem wyroku koordynator bezrobotnych ze Śląska. – A to jedna z najgłośniejszych afer samorządowych w Polsce. Na pytanie, co udziałem w starachowickiej rozprawie chcą osiągnąć bezrobotni ze Śląska, wyjaśnia: – Chcemy dowiedzieć się w końcu, czy te sądy są niezawisłe. Czy obywatele nie będą dzieleni na swoich i obcych. Członkowie KPN przyjechali z różnych stron kraju. Uważają bowiem, że sprawa starachowicka rzutuje na całą Polskę. Teraz są Starachowice, a za miesiąc mogą być Bydgoszcz, Wrocław. – Przyjechaliśmy po to, by sąd wymierzył wysokie kary – niewielka grupka jest nastawiona bojowo. Współczują, nie potępiają Przed salą rozpraw oprócz grup z transparentami i spędu dziennikarzy można dostrzec jeszcze inne osoby, które trzymają się razem. Cierpliwie czekają, aż zostaną wpuszczone na salę. To rodziny oskarżonych, żony, dorosłe dzieci. Żona byłego starosty przychodzi na wszystkie rozprawy męża. Aresztowanie męża przed ośmioma miesiącami spadło na Annę S. tak nagle, że do dzisiaj nie może się otrząsnąć. W tym dniu w domu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 48/2003

Kategorie: Kraj