Zbigniew Juchnicki po ośmiu latach bezskutecznych starań o odzyskanie majątku stracił wiarę w bezstronność ciechanowskiego sądu Oto czwórka bohaterów tej sprawy. Zbigniew Leszek Juchnicki – przez prawie ćwierćwiecze dobrze prosperujący biznesmen, dostawca opakowań dla Wedla i zakładów cukierniczych Solidarność, dziś schorowany bankrut. Małżeństwo Marianny i Edwarda Lipskich – znanych płońskich biznesmenów, posiadaczy m.in. zajazdu na drodze do Gdańska, restauracji w najstarszym i najbardziej zabytkowym domu Płońska i stacji benzynowej. Ciechanowski oddział PBK, w którym dokumenty jakimś cudem zmieniają swoją treść. Wreszcie czwarty – Sąd Rejonowy w Ciechanowie, któremu ani razu w ciągu ostatnich ośmiu lat nie udało się wydać w jednej sprawie wyroku, który nie byłby zakwestionowany przez wyższą instancję. W efekcie spotkania tej czwórki dobrze prosperujący kiedyś przedsiębiorca bezskutecznie szuka sprawiedliwości, śląc rozpaczliwe prośby o pomoc do wszystkich możliwych instancji – Sądu Najwyższego, Ministerstwa Sprawiedliwości, Sejmu itp. Wszyscy odpowiadają, że jego sprawę przekazali tam czy gdzieś indziej, a ostatecznie i tak trafia ona z powrotem do sądu w Ciechanowie. Wspólnicy Zbigniew Leszek Juchnicki wkroczył w okres transformacji z prężnie działającą fabryczką opakowań cukierniczych. Miał kilka budynków produkcyjnych, wiele maszyn i kilkudziesięciu pracowników. Wartość jego firmy szacowano na ponad 10 mld starych złotych. Miał też długi, a właściwie spłacane kredyty w wysokości ok. 1,8 mld. Nie takie znów wielkie to były długi, skoro zyski fabryki za pierwsze półrocze 1994 r. – jak twierdzi Juchnicki – sięgnęły owych 1,8 mld starych złotych. Tyle że w czasach po balcerowiczowskiej reformie samych odsetek od kredytu bankowego trzeba było spłacać 130 mln zł miesięcznie. Przedsiębiorca wpadł więc na dosyć oczywisty pomysł, że bardziej mu się opłaca znaleźć wspólników. Nawinęło się – Juchnicki twierdzi dziś, że nieprzypadkowo – małżeństwo państwa Lipskich. Strony zawarły umowę, iż małżeństwo – a raczej każdy z małżonków z osobna – zostanie wspólnikiem Juchnickiego. Wtedy, kiedy wniosą do spółki połowę jej wartości, czyli w sumie – 5 mld starych złotych – odpowiadających dzisiejszym 500 tys. Rychło okazało się, że takich pieniędzy przyszli wspólnicy nie mają na podorędziu, więc zaproponowali zawarcie nowej umowy (jedynej zgłoszonej do urzędu skarbowego), w której zapisano, iż wspólnicy wnoszą wkład gotówkowy: Juchnicki – 50 mln ówczesnych złotych, a małżonkowie po 25 mln. Każdy wspólnik otrzymał przydział zadań. Pani Lipskiej przypadły finanse i księgowość, w tym oczywiście kontakty z bankami. W umowie spółki zapisano, iż wydatki powyżej 20 mln zł nie należą do zwykłych czynności, wymagają więc podpisu wszystkich trzech wspólników. Tę umowę dostarczono też oddziałowi PBK w SA oddział w Ciechanowie przy otwieraniu konta spółki. Po kilku miesiącach Juchnicki zdał sobie sprawę, iż wspólniczka pobiera z banku kwoty, do których nie ma prawa. Jakim cudem? Juchnicki twierdzi, że w banku podmieniono dokumenty. I nie jest to jego urojenie. W czasie sprawy sądowej biegły mgr Jerzy Leszczyński, jedyny, który podjął się rozliczenia firmy, stwierdził, że z udostępnionych mu dokumentów bankowych wynika, iż do wniosku o otwarcie konta bankowego nie dołączono umowy spółki, nie było zatem ograniczeń w korzystaniu z niego. Pani Lipska mogła więc brać tyle pieniędzy, ile chciała. Jak ustalił biegły, przez dziesięć miesięcy trwania spółki Marianna Lipska wzięła z konta spółki łącznie około 6,35 mld starych złotych. Kto i w jaki sposób wymienił w banku dokumenty, do tej pory ani Juchnickiemu, ani sądowi nie wyjaśniono. Z przebiegu sprawy nie wynika zresztą, żeby sąd był taką wiedzą zainteresowany, zrezygnował bowiem z biegłego Leszczyńskiego, choć jest to ceniony w kraju specjalista. Żaden z kolejnych biegłych nie chciał się podjąć tej pracy. I tylko jedna z zaproszonych biegła oświadczyła, że gdyby zadania się podjęła, to jej metoda i wyniki byłyby takie same jak biegłego Leszczyńskiego. Od tej pory sąd ciechanowski dał sobie spokój z biegłymi. Również prokuratura w Ciechanowie odmówiła wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Zdania państwa Lipskich nie udało mi się poznać. Lipski stwierdził, że żadnych rozmów z dziennikarzami nie będzie, bo czepiają się ich bez powodu. 15 grudnia 1994 r. Juchnicki wysłał do banku pismo, aby operacje powyżej 20 mln były podpisywane przez wszystkich
Tagi:
Jerzy Łaniewski









