Agenci Schrödera w Bagdadzie

Agenci Schrödera w Bagdadzie

Służby specjalne Berlina wspomagały Amerykanów podczas inwazji na Irak

W Berlinie rozpętał się polityczny sztorm. Pojawiły się oskarżenia, że niemiecki wywiad pomagał Amerykanom podczas inwazji na Irak.
Zdaniem dziennika „New York Timesa”, agenci Republiki Federalnej przekazali armii USA tajny plan obrony Bagdadu, zatwierdzony przez Saddama Husajna.
A przecież 13 lutego 2003 r. kanclerz Gerhard Schröder oświadczył z patosem w Bundestagu: „Na pytanie, czy bierzemy udział w wojnie w Iraku, ten rząd odpowiada: Nie”. Tylko dzięki agresywnej pacyfistycznej i antyamerykańskiej kampanii, która odpowiadała nastrojom prawie wszystkich warstw społeczeństwa Niemiec, socjaldemokraci i Zieloni zdołali zwyciężyć w wyborach. Teraz komentatorzy zastanawiają się, „czy ówczesny rząd federalny okłamał naród w sprawie wojny w Iraku”, jak ujął to magazyn „Die Zeit”.
Rząd federalny w stanowczych słowach zdementował doniesienia „New York Timesa”. „Te informacje są fałszywe we wszystkich szczegółach” – oświadczył dobitnie rzecznik gabinetu Angeli Merkel, Ulrich Wilhelm. Niemiecki wywiad BND, mający siedzibę w Pullach, sugeruje, że Waszyngton prowadzi „kampanię dezinformacyjną”. Przewodnicząca parlamentarnej frakcji Zielonych, Renate Künast, uważa, że źródłem „New York Timesa” są „bardzo konserwatywni ludzie w USA, którym zależy na zdyskredytowaniu byłego rządu federalnego”. Szef SPD, Matthias Platzeck, wyraził opinię, że ktoś w dziwny sposób usiłuje

skompromitować „słuszną” politykę gabinetu Gerharda Schrödera.

Ale nawet liberalno-lewicowy i niezbyt przychylny administracji George’a W. Busha tygodnik „Der Spiegel” napisał, że nie ma dowodów na tego rodzaju teorie spiskowe.
Po raz pierwszy o współpracy BND z armią Stanów Zjednoczonych podczas inwazji na Irak poinformowały 12 stycznia 2006 r. monachijski dziennik „Süddeutsche Zeitung” oraz magazyn „Panorama”, wyemitowany przez pierwszy program telewizji publicznej ARD. Media te powoływały się na anonimowe źródło z Pentagonu. Oto podczas ataku na Irak w Bagdadzie operowało dwóch niemieckich agentów, którzy lokalizowali dla Amerykanów cele bombardowań.
Na podstawie tych wiadomości lotnictwo US Army obróciło w gruzy restaurację, w której jakoby znajdował się Saddam Husajn. Dyktatora jednak we wskazanym obiekcie nie było, za to w wyniku nalotu zginęło 12 niewinnych ludzi.
Władze w Berlinie stanowczo zaprzeczyły tym doniesieniom. Rząd Angeli Merkel robił wszystko, aby nie dopuścić do powołania parlamentarnej komisji śledczej w sprawie służb specjalnych. Komisja taka może powstać, jeśli trzy ugrupowania opozycyjne – Zieloni, liberałowie z FDP i Partia Lewicy – wspólnie tego zażądają. Rząd zamierzał jednak wyrwać FDP ze wspólnego frontu, dlatego też w sprawie działań BND w Iraku zdobył się na bezprecedensową jawność. Gabinet przygotował szczegółowy raport, którego ostateczna wersja została przedstawiona 23 lutego, przy czym opinia publiczna mogła zapoznać się z 90 stronami tego dokumentu, liczącego ogółem 277 stron i 154 strony dodatków. Według tego dokumentu, w Bagdadzie od 14 lutego do 2 maja 2003 r.

operowało dwóch agentów BND, Volker H. i Rainer M.

Za pomocą telefonu zabezpieczonego przed podsłuchem oraz zaszyfrowanej linii transmisji danych przesyłali raporty do centrali w Pullach, niekiedy dwa razy dziennie. W Pullach funkcjonariusze BND sporządzali na tej podstawie pisemne oceny sytuacji, z których 25 przekazali Amerykanom. W kwaterze głównej armii USA w Doha w Katarze działał też od lutego 2003 r. oficer łącznikowy BND o kryptonimie „Gwardzista”. Amerykanie za jego pośrednictwem aż 33 razy zwrócili się do Pullach, domagając się informacji, m.in. na temat miejsca pobytu Saddama Husajna, przy czym 18 razy uzyskali odpowiedź pozytywną. Szef niemieckiej dyplomacji, Frank-Walter Steinmaier, w czasie inwazji na Irak minister w Urzędzie Kanclerskim, podkreśla jednak, że agenci BND w Bagdadzie nie szukali celów dla lotnictwa, lecz „ratowali życie niewinnych”, wskazywali bowiem za pomocą systemu nawigacji satelitarnej GPS te obiekty, które nie powinny zostać zbombardowane – szpitale, ambasady, szkoły i synagogi. Operacja w Bagdadzie była tylko „niezbędną misją rozpoznawczą dla rządu federalnego” – zapewnia rządząca w Berlinie koalicja chadeków i socjaldemokratów. Parlamentarzysta Partii Zielonych, Hans-Christian Ströbele, mający nad Szprewą opinię politycznego nonkonformisty, uważa wszakże, że było to „wspieranie amerykańskiej wojny powietrznej”. Raport rządu stwierdza, iż

funkcjonariusze BND otrzymali ustne instrukcje,

aby nie wspomagali Amerykanów informacjami o konkretnym znaczeniu wojskowym. Od kiedy to niemieccy urzędnicy, znani ze swej dokładności, nie udzielają tak ważnych poleceń na piśmie? – pyta Ströbele. Aktywista Zielonych twierdzi również, że między 29 marca a 7 kwietnia 2003 r. niemiecki wywiad przekazał Amerykanom cztery raporty na temat lokalizacji 11 obiektów w Bagdadzie, w tym zastępczej kwatery służb specjalnych Husajna oraz stanowisk Gwardii Republikańskiej. W wyniku tych raportów nastąpił przynajmniej jeden nalot – na klub oficerów irackiego lotnictwa.
Ale wątpliwości parlamentarzysty Ströbele nie podzielali inni. Większość polityków, a także komentatorów w Berlinie uznała wyjaśnienia rządu za zadowalające. Liberałowie także sprzeciwili się powstaniu komisji śledczej. Wydawało się, że burza została zażegnana.
Bomba wybuchła 27 lutego, gdy „New York Times” opublikował swój artykuł. Autorem był Michael R. Gordon, renomowany reporter i ekspert od spraw wojskowych. Gordon przy pomocy pewnego emerytowanego generała długo zbierał informacje i przeglądał dokumenty, także poufne, które zdobył dzięki swym kontaktom. Owocem tej pracy stała się książka „Cobra II – prawdziwa historia inwazji na Irak i okupacji”, która ukaże się w marcu. Gordon zdobył m.in. tajny raport Joint Forces Command, centralnego urzędu US Army, koordynującego działania poszczególnych rodzajów wojsk. W dokumencie tym przeczytał m.in. że 3 lutego 2003 r. funkcjonariusz niemieckich służb specjalnych przekazał w Doha amerykańskiemu wywiadowi wojskowemu DIA sporządzony na folii plan obrony Bagdadu. Szkic ten przedstawiony został jakoby na spotkaniu najwyższych dowódców irackiej Gwardii Republikańskiej i Specjalnej Gwardii Republikańskiej z Saddamem Husajnem 18 grudnia 2002 r. Podczas konferencji, w której uczestniczył także syn dyktatora, Kusaj Husajn, przyjęto plan obrony Bagdadu według okrężnych linii obronnych, przy czym ostatnia, „czerwona linia”, miała być broniona do ostatniego człowieka i naboju. Szkic ten agenci BND mieli otrzymać od anonimowego informatora w Bagdadzie.
Powyższy plan nie był wielką tajemnicą. Już w styczniu 2003 r. informowały o nim amerykańskie media, podobnie zresztą, jak „Przegląd”. Pokazany na łamach „New York Timesa” rysunek ze spiralą, liniami i kołami prawdopodobnie jest dziełem wojskowego, jednak zawiera niewiele szczegółów i może zostać uznany najwyżej za wstępny szkic do planu obrony.
Ostra reakcja Berlina zdumiała redaktorów dziennika, uważanego za trybunę amerykańskich liberałów. W obronie swego reportera wystąpił bardzo rzadko reagujący w ten sposób redaktor naczelny Bill Keller. Sam Gordon zapewniał, że wojskowy dokument, na który się powołuje, jest autentyczny. Podkreślał, że amerykańscy politycy poświęcają sprawom niemieckim niewiele uwagi, dlatego wersja o celowej dezinformacji nie może być prawdziwa.
Wcześniej Gordon przypomniał, że także inne państwa, oficjalnie potępiające wojnę w Iraku, ostatecznie udzieliły Stanom Zjednoczonym pomocy – Egipt pozwolił na tankowanie samolotów wojskowych USA, Arabia Saudyjska zaś zgodziła się, aby amerykańskie siły specjalne atakowały z jej terytorium stanowiska armii irackiej. 2 marca „New York Times” opublikował kolejną informację – współpraca wywiadów USA i Niemiec była podczas inwazji na Irak systematyczna i ścisła, a oficer niemieckich służb specjalnych pracował w kwaterze głównej naczelnego dowódcy armii Stanów Zjednoczonych w tej wojnie, gen. Tommy’ego Franksa. Decyzję o wysłaniu oficera łącznikowego podjęli kanclerz Schröder, minister Steinmeier i ówczesny szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer. Ten ostatni przekonuje teraz swych kolegów z Partii Zielonych,

aby sprzeciwili się powołaniu komisji dochodzeniowej Bundestagu.

Jak się zdaje, tym razem zabiegi Fischera będą daremne. Mimo stanowczych dementi rządu wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Komentatorzy zwracają uwagę, że zaprzeczenia urzędników dotyczą tylko agentów Volkera i Rainera, którzy zresztą dostali za swe zasługi amerykańskie odznaczenia. Władze jednak nie zamierzają poinformować, czy inni funkcjonariusze BND operowali wcześniej nad Tygrysem. 6 marca w specjalnym, zabezpieczonym przed podsłuchem podziemnym pomieszczeniu Bundestagu Gremium Kontrolne Parlamentu zapozna się z wyjaśnieniami rządu. Wszystko wskazuje na to, że tym razem nie uda się uniknąć powołania komisji śledczej, która może zmienić się w sąd nad służbami specjalnymi Republiki Federalnej. Parlamentarzyści mają wiele pytań nie tylko na temat Iraku, lecz także udziału BND w amerykańskiej „wojnie z terroryzmem”. Istnieją np. podejrzenia, że funkcjonariusze niemieckiego wywiadu uczestniczyli w przesłuchaniach więźniów w amerykańskiej bazie wojskowej w Guantanamo.

 

Wydanie: 10/2006, 2006

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy