Kto ma agenta w rodzie, tego bieda nie ubodzie
FIFA ma zamiar zweryfikować przepisy dotyczące agentów. Celem jest ograniczenie ich wpływów Piłkarscy agenci wzbudzają emocje. I to duże. Wprost proporcjonalne do pieniędzy, którymi obracają. Nie brakuje głosów, że to największe pijawki, wysysające olbrzymie kwoty z futbolu. Nie sposób jednak dzisiaj sobie wyobrazić, że zawodowe kluby i zawodnicy mogliby się obywać bez ich pośrednictwa. Co więcej, rola i znaczenie menedżerów systematycznie rośnie. Również w Polsce. Kasa, misiu, kasa Swego czasu powiedzenie byłego selekcjonera Janusza Wójcika „Kasa, misiu, kasa” zrobiło zadziwiającą, można powiedzieć zawrotną, jednak wcale nie negatywną karierę. Co więcej, dało się zauważyć aprobatę dla takiego podejścia. A nawet powszechne przyzwolenie. Futbol wciąż generuje emocje, ale to już nie jest podstawowy wyróżnik tej dyscypliny sportowej, która po komercjalizacji stała się nieodzownym elementem show-biznesu. Także w Polsce. Włosi, co chętnie przytacza, charakteryzując tamtejszą piłkę, były reprezentant Polski (91 występów) Władysław Żmuda, twierdzą nawet – z niewielkim przymrużeniem oka – że u nich to piąta najbardziej dochodowa gałąź gospodarki. Klasyfikacja nie jest oparta na rzetelnych wskaźnikach, ale znakomicie oddaje status agentów i pośredników transakcyjnych, wśród których najwięksi osiągnęli znaczne wpływy i zbudowali finansowe imperia. Decydują oni nie tylko o wysokości kwot, jakie obowiązują w rozliczeniach z zawodnikami i między klubami, ale także o kształcie i sile poszczególnych zespołów, co przekłada się na zasobność kasy. Czyli de facto istotnie wpływają na kształt rynku. Cały piłkarski świat zna nazwisko Portugalczyka Jorge Mendesa, którego obroty na transferowym rynku już kilka lat temu przekroczyły 1 mld euro, a zawodnicy pozostający w jego „stajni” są dziś warci drugie tyle. Nie mniej popularny jest urodzony we Włoszech, a wychowany w Holandii Mino Raiola, który wsławił się tym, że transferując Paula Pogbę z Juventusu Turyn do Manchesteru United, zainkasował 27 mln euro prowizji. W wielu kręgach pod różnymi szerokościami geograficznymi wywołało to głosy oburzenia. Nie ostudziło jednak niepohamowanej żądzy pieniądza Raioli, gdyż nie była to jedyna ośmiocyfrowa pobrana przez niego tantiema. Transferując w sierpniu zeszłego roku Holendra Matthijsa de Ligta do Juventusu Turyn za 75 mln euro, swoim zwyczajem „przytulił” – jak mawia się w żargonie – ok. 10,5 mln. Równie rozpoznawalny w skali globalnej jest obecny agent Roberta Lewandowskiego, Izraelczyk Pini Zahavi, który był podejrzany o kontrolowanie belgijskiego profesjonalnego klubu Royal Excel Mouscron. Z kolei dla wspomnianego Mendesa centrum interesów został angielski Wolverhampton. Oczywiście prawo zabrania menedżerom łączenia roli pośrednika i udziałowca klubu, ale w dokumentach właścicielskich nazwisko Portugalczyka się nie pojawia. W świetle przepisów zatem, choć wpływy Mendesa są wszystkim znane, sprawa jest w zasadzie czysta. W Polsce jako pierwszy spośród menedżerów po zawodowy klub sięgnął Jarosław Kołakowski, który kilka lat temu wsławił się umieszczeniem reprezentacyjnego obrońcy Kamila Glika w słynnym AS Monaco. Natomiast w maju nabył – oficjalnie na syna Michała – akcje Arki Gdynia. Mało tego, kilka tygodni temu w środowisku gruchnęła wiadomość, że zainteresowany kupnem Legii Warszawa ma być Zahavi. Problem polegał na tym, że właściciel stołecznego klubu, Dariusz Mioduski, miał oczekiwać 80 mln euro za 100-procentowy pakiet udziałów, tymczasem Izraelczyk był gotowy zaoferować maksymalnie 50 mln. I rozbieżności – przynajmniej na tym etapie – okazały się nie do przeskoczenia. Dowodzi to jednak niezbicie, że obecnie menedżerowie nie są tylko pazerni na sowite prowizje, nierzadko przekraczające 10% ogólnej sumy transakcji. To grupa, której najbardziej operatywni przedstawiciele mają ambicje wprowadzania zupełnie nowego ładu w świecie piłki. Pod każdą szerokością geograficzną. Lewandowski kontra Kucharski Na polskim rynku ponownie najgłośniej jest o Cezarym Kucharskim. 27 października tego roku były agent Roberta Lewandowskiego został zatrzymany na podstawie podejrzenia o kierowanie gróźb karalnych pod adresem piłkarza i jego żony „celem zmuszenia pokrzywdzonego do zapłaty kwoty 20 mln euro”, jak można było przeczytać w uzasadnieniu. Prowadząca śledztwo Prokuratura Rejonowa w Warszawie wręczyła Kucharskiemu postanowienie o zastosowaniu środków wolnościowych, w tym poręczenia majątkowego w wysokości 4,6 mln zł, czyli równowartości 1 mln euro. Co oczywiście w przypadku byłego









