Miejsce z kulkami

Miejsce z kulkami

Mnożą się, pączkują: dupersznity, klamoty, śmieciuchy, gargulce – na półkach i parapetach, na regałach z książkami. Inwazja: powoli zajmują każdy skrawek mieszkania, ograniczając naszą swobodę życiową. Walczymy z nimi o tlen! A tylko spróbuj je usunąć, choćby znieść w worku do piwnicy, choćby przesunąć na balkon – zaraz się uciekają do gierek z naszą pamięcią i wyobraźnią. Przedmioty – mali szantażyści – patrzą oczkami z porcelany, jakby mówiły: „Uważaj, bo się rozryczę!”. Co chcesz wyrzucić? Spacer po molo w Sopocie w roku 1996? Pocałunek w Budapeszcie? Kogucika od nieżyjącej cioci – to jakby ciocię samą umniejszać, w grobie upadlać. Brzydkie porcelanowe króliczki, nabzdyczone szklane panienki, przyciski do papieru, obrzydlistwa z odpustu, kicze makabryczne patrzą oskarżycielsko: „My musimy tu zostać na zawsze – jako strażnicy pamięci, jako ciężar własny bytu, przeciwko jego nieznośnej lekkości, jako znaki czasu”. Lepią się do nas, wprowadzają przebiegle, ale trzeba przyznać, że czasem wina za ten chybiony romans, za tę toksyczną relację leży po naszej stronie. Znają państwo ten dreszcz przyjemności, kiedy zdobywa się ostatni element kolekcji? Tę iluzję spełnienia? Ekscytację sportowca, kiedy pokonujemy rywali, zdobywając ostatnią książkę z serii? Albo ten moment, kiedy na pchlim

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.