Rolnik – buntownik

Austriacki „biobauer” hoduje w Alpach kiwi i cytryny

Josep Holzer jest najsłynniejszym rolnikiem Austrii. Ze wszystkich stron świata ściągają naukowcy, by podziwiać jego ekologiczne gospodarstwo Kameterhof. „Buntownik agrarny”, jak nazywa go międzynarodowa prasa, z powodzeniem uprawia na wysokości niemal 1500 metrów brzoskwinie i wiśnie, a nawet pomarańcze i cytryny, i to bez nawozów sztucznych czy innych chemikaliów. Stał się już bohaterem kilku filmów.
Sąsiedzi gospodarujący tradycyjnymi metodami, bankrutowali jeden po drugim, podczas gdy Kameterhof prosperuje, zaś jego właściciel nawet w zimie zarabia, sprzedając górskie zioła i pędzonego na nich chłopskiego „sznapsa”, nasiona, suszone owoce i grzyby.
Sława niezwykłego rolnika rozniosła się daleko. Holzer zapraszany jest do wielu krajów, gdzie wygłasza wykłady na uniwersytetach. W Kolumbii, Ekwadorze, Brazylii, Namibii i USA wyjaśniał, jak można naturalnymi metodami bez chemikaliów i niszczących glebę monokultur radykalnie zwiększyć plony.
59-letni Sepp Holzer mieszka w Lungau, najdalej wysuniętym na północ skrawku Kraju Salzburga. Zimą panują tu 20-stopniowe mrozy, zaś średnia temperatura roczna nie przekracza 4,5 st. Mimo to „biobauer” (czyli rolnik gospodarujący metodami zgodnymi z naturą) stworzył na alpejskich halach prawdziwą oazę, w której owocują nawet subtropikalne krzewy. „Współczesne rolnictwo prawie wszystko robi źle, rośliny są uzależniane, gleba wyjaławiana. To zbrodnia przeciw naturze. Tymczasem roślin nie trzeba podlewać, pielić czy w ogóle rozpieszczać. Wystarczy tylko nieco pokierować naturą”, wyjaśnia swoje metody.
Kiedy 19-letni Sepp przejął ojcowskie gospodarstwo, szybko zrozumiał, że ciągłe stosowanie nawozów sztucznych niszczy przyrodę. Wykorzystał więc radykalne środki: sprowadził buldożery, aby zniszczyły świerki porastające górskie zbocza należące do jego posiadłości. „Była to gleba sucha, kamienista, zniszczona i zakwaszona przez monokulturę świerka”, wyjaśnia swoje działania. Jak można było przewidzieć, „agrarny buntownik” został oskarżony o niszczenie lasu i skazany na grzywnę 30 tys. szylingów. Kilkakrotnie musiał przemocą przepędzać „bezdusznych urzędników” ze swoich włości, lecz w końcu dopiął swego.
Kiedy na zboczach pozostały tylko kikuty świerków, przemyślny „bauer” „zakaził” je grzybami. Bedłki zaczęły rozkładać drewno, które stało się „magazynem” wilgoci. Wtedy Holzer wypuścił na ugór tysiące dżdżownic, zasadził łubin, koniczynę i melisę. Po dwóch latach miał na zboczu urodzajne pole. Dziś rosną tam wiśnie i grusze, których rolnik nie przycina, aby zachowały stabilność w górskim wichrze. Ogółem „biobauer” ma 14 tys. drzewek owocowych. Naturalną osłonę przed żarłocznymi sarnami i jeleniami zapewniają dzikie róże, berberysy oraz krzaki głogu. Koniczyna, żywokost i łubin wzbogacają glebę w związki azotu.
Josep Holzer stosuje metodę zwaną „permakultura”, którą w końcu lat 70. opracował teoretycznie australijski laureat alternatywnej nagrody Nobla, Bill Mollison. Polega ona na stworzeniu naturalnego obiegu w naturze. „Wspólnota roślin i zwierząt zaopatruje się wzajemnie. Wielka różnorodność gatunków wyklucza inwazję szkodników”, wyjaśnia „buntownik”. Nie stosuje on nawożenia. Glebę w naturalny sposób użyźnia ponad 20 łaciatych świń, które, intensywnie ryjąc, pełnią ponadto funkcję pługa. Subtropikalne drzewa owocują na halach, ponieważ „biobauer” obłożył je kamieniami magazynującymi ciepło słoneczne, a zarazem pełniącymi funkcję wiatrochronu. Ponadto w poprzek do głównych kierunków wiatru ustawił osłony z ziemi, gałęzi, liści, a niekiedy całych pni. Bakterie i grzyby mają tam idealne warunki rozwoju. Rozkładają materię organiczną, produkując nie tylko próchnicę, ale także ciepło. Tak powstają strefy mikroklimatyczne, bardzo skuteczne, bowiem Holzer usypał także tarasy przypominające azjatyckie uprawy ryżu, aby maksymalnie wykorzystać światło słoneczne. Ogółem „agrarny buntownik” założył 25 km dróg i tarasów, a także ponad 40 stawów, w których hoduje japońskie karpie i raki. Dziwny gospodarz uważa, że „permakultura” jest przyszłością rolnictwa światowego. „Kiedy byłem w Kolumbii, pokazano mi straszną plantację. Jak okiem sięgnąć – bananowce. Zarazem całkowicie wyjałowiona gleba. Jak natura ma funkcjonować, gdy ciągle musi produkować to samo?”.
Niektórzy nie mają wątpliwości, że Josef Holzer jest pionierem godnym podziwu. „Uważam go za geniusza”, przyznaje Bernd Lötsch, dyrektor Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu. Inni jednak twierdzą, że „agrarny buntownik” jest tylko romantykiem. Jego metody nie będą skuteczne na większym obszarze czy w innej strefie klimatycznej. Bez nawozów sztucznych nie można też produkować żywności na skalę masową. Mimo krytyki Josef Holzer cieszy się coraz większą popularnością i ma nowe plany na przyszłość. Wraz z 18 innymi rolnikami zamierza stworzyć „Park Przyrodniczej Przygody Lungau” z 30-kilometrową ścieżką dydaktyczną.

 

Wydanie: 2001, 44/2001

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy