Alicja w płatkach róż

Pewnego pięknego dnia, starsza już Alicja, która posiadała różne magiczne zdolności i zrobiła wielką karierę polityczną, powróciła do krainy czarów, a więc do swego małego miasta Torunia, o dużych tradycjach. Na jej cześć zorganizowano zawody w lataniu. Alicja, występująca teraz po drugiej stronie lustra jako marszałek Senatu, miała wziąć udział w konkursie, oczywiście nie jako osoba latająca, lecz siedząca. Dowiedział się o tym motolotniarz, Jerzy Wiączek, i, jak przystało na rycerza, postanowił uczcić marszałek Grześkowiak. Żeńskiej formy od słowa marszałek nawet feministki-lingwistki nie wymyślą. Tytuł ten związany jest z męską rolą tak silnie, że mimo istnienia Alicji Grześkowiak, żeńskiej nazwy, jak nie było, tak nie ma. Marszałkowa bowiem to żona marszałka, marszałczyca – słowo nie do wymówienia, laska marszałkowska zaś to zupełnie co innego. W naszym kraju, jak wiadomo, mężczyźni czczą kobiety za pomocą kwiatów. Imieniny, Dzień Kobiet, setna rocznica urodzin, wszystko to powoduje obsypywanie dam kwieciem. Tak też i nasz lotniarz chciał uhonorować i okazać uwielbienie pani marszałek, by odróżnić się od tego okropnego typa, co to podczas uroczystego obiadu, a trzeba pamiętać, że każde spożywanie darów boskich w towarzystwie marszałka, choćby nawet żeńskiej płci, jest uroczyste, otóż typ

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 25/2000

Kategorie: Felietony