Amerykanie toną w tłuszczu

Amerykanie toną w tłuszczu

Burmistrz Nowego Jorku chce zakazać sprzedaży napojów z cukrem w wielkich kubkach, żeby odchudzić obywateli Otyłość stała się narodową plagą Ameryki. Eksperci obawiają się załamania systemu ochrony zdrowia kraju. Generałowie alarmują, że siłom zbrojnym może zabraknąć sprawnych rekrutów. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg rozpoczął zaś krucjatę przeciwko zbędnym kaloriom. Zamierza wprowadzić zakaz sprzedaży napojów z cukrem w ogromnych kubkach. Opozycja, wspierana przez potężnych producentów, protestuje. Bloomberg nazywany jest nianią (nanny), która traktuje obywateli jak dzieci. Oskarżono go o łamanie wolności obywatelskich.„To dopiero początek. Wkrótce się dowiemy, że na talerzu może być najwyżej 16 frytek lub że przysługuje tylko jeden hot dog dziennie”, mówi Andrew Moesel z nowojorskiego zrzeszenia restauratorów. „Bloomberg rządzi miastem jak pan feudalny. Miliarder, który kupił sobie już 11. dom, chce zabronić obywatelom codziennych przyjemności”, oskarżają krytycy. Nad miastem w weekendy krążą samoloty z bannerami: „No Drinks 4 U” („Nie dostaniecie już drinków”). Przyrośnięci do Aut Długo uważano, że epidemia otyłości w USA wybuchła dopiero w latach 60. XX w. wraz z pojawieniem się fastfoodów. Badania przeprowadzone przez historyka Johna Komlosa, których wyniki opublikowano na łamach „American Journal of Human Biology”, świadczą jednak, że masa ciała Amerykanów zaczęła rosnąć już po I wojnie światowej. Winą Komlos obarczył m.in. rozpowszechnienie się samochodów oraz odbiorników radiowych (słuchano audycji, nie ruszając się z domu). Obecnie Amerykanie wydają się niemal przyrośnięci do aut i 90% drogi przebytej każdego dnia pokonują w samochodach. Wielu nie ma innego wyjścia – w mniejszych miastach komunikacja publiczna nie istnieje. Na domiar złego dieta przeciętnego obywatela – hamburgery, hot dogi, frytki, grillowane mięso i słodkie napoje – sprzyja hodowaniu tkanki tłuszczowej. Najwięcej grubasów jest wśród ubogich rodzin, Afroamerykanów i Latynosów, których nie stać na zdrową żywność.Skutki są opłakane – 36% obywateli ma nadwagę lub cierpi na otyłość. W ostatnich dwóch dekadach masa ciała przeciętnego Amerykanina wzrosła z 73 kg do 84 kg. Z tego powodu stan Waszyngton musiał zmniejszyć dopuszczalną liczbę pasażerów na promie z 2000 do 1750. Zażądała tego straż przybrzeżna, która ostrzegła, że wcześniejsze normy obliczano dla ludzi zdecydowanie lżejszych i przy 2 tys. otyłych pasażerów prom na morzu będzie miał przechył. Kabzę nabijają producenci łóżek i foteli w rozmiarach XXXL oraz specjalnych, wzmacnianych stalą trumien dla zmarłych o masie powyżej 200 kg.Byli szefowie połączonych sztabów, generałowie John Shalikashvili i Hugh Shelton, ostrzegli na łamach dziennika „Washington Post”: „Rosnący odsetek otyłych zagraża bezpieczeństwu Ameryki oraz przyszłej sile armii”. Od 1995 r. liczba młodych ludzi zgłaszających się do wojska, którzy nie potrafią przejść testów fizycznych, wzrosła o 70%. „Musimy działać, aby w przyszłości nasze dzieci były zdolne do obrony kraju, jeśli zajdzie taka potrzeba”, napisali Shalikashvili i Shelton, którzy ze 130 innymi generałami wystąpili z inicjatywą, aby rząd wprowadził ustawę o zdrowej żywności w szkołach. Nadmierna masa ciała powoduje bowiem tysiące zgonów, cukrzycę, zawały, reumatyzm i inne poważne dolegliwości.Według oceny Brookings Institution, instytutu badawczego z siedzibą w Waszyngtonie, USA tracą rocznie 215 mld dol. z powodu nadwagi obywateli (koszty leczenia, spadek wydajności pracy na skutek chorób). „Journal of Pediatrics” opublikował wyniki badań stwierdzających, że 7,3% amerykańskich chłopców w wieku od dwóch do 19 lat (czyli2,5 mln osób) oraz 5,5% dziewcząt w tym samym wieku (1,9 mln) cierpi na „ekstremalną otyłość” (indeks masy ciała powyżej 35, granicą dla „normalnej” otyłości jest w tym indeksie 30). dama ze skakanką Od lat rząd federalny, władze stanowe, miejskie i uniwersytety prowadzą wojnę z plagą. Naukowcy publikują raporty na temat korzyści płynących z uprawiania sportu czy ze zwykłego spaceru. Michelle Obama skacze na skakance przed kamerami w ramach kampanii „Let’s Move!”, zachęcając rodaków do wysiłku fizycznego. Ale skutków nie widać. Także z powodu agresywnej reklamy firm produkujących sprite, fantę, coca-colę, pepsi i inne słodzone napoje. Amerykanie piją je z kubków, które w Europie mogłyby uchodzić

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 34/2012

Kategorie: Świat