Amsterdamski chleb

Amsterdamski chleb

Korespondencja z Holandii Polak jest o ok. 34% bardziej pracowity niż Holender – wykazały holenderskie badania Ilu Polaków mieszka i pracuje dziś w Holandii? Nikt dokładnie nie wie. Ostrożnie szacuje się, że ok. 150 tys. To niedużo, ale i niemało jak na niespełna 17-milionowe Królestwo Niderlandów. Co przyciąga nas do krainy tulipanów i rowerów? Najważniejsze są – oczywiście – zarobki. Dużo wyższe niż w Niemczech. Najniższa stawka, gwarantowana prawem – 8,12 euro za godzinę (w 40-godzinnym tygodniu pracy). – W Niemczech mogłam zarobić 400-500 euro miesięcznie, w Holandii – ok. 900-1200 euro na rękę – wylicza 31-letnia Ania Obiegła, którą „Przegląd” odwiedza w jej pokoju w ładnym hotelu robotniczym „Golfzicht” w Nooedwijk ann Zee. Położenie hotelu – fantastyczne. Tuż za sąsiednim budynkiem widać już morze, szeroką złotą plażę i elegancką promenadę. Takich widoków, takiego powietrza nie ma w Sieradzu, skąd pochodzi Ania. Pokój, w którym mieszka ze swoim chłopakiem Mariuszem, bardzo przypomina wnętrza zwykłych hoteli. Jasne meble: podwójne łóżko, dwa stoliczki nocne, stolik-biurko, dwa krzesła, szafa na ubrania. Do tego dwie lampki, lustro, lodówka, telewizor. Z otwartego laptopa, leżącego na łóżku, sączy się muzyka. Nad posłaniem wisi obrazek z trzema makami. Szczupła i drobna Ania, choć z zawodu jest ogrodniczką, pracuje w firmie drobiarskiej. I chwali sobie to zajęcie. – Praca dużo lżejsza niż w szklarniach – twierdzi. Dziewczyna ma duże doświadczenie w tej branży. Pracowała już w polskich i niemieckich zakładach drobiarskich. W Polsce – nie starczało na nic. Tym bardziej że pracę znalazła dopiero w Opolu. W Niemczech było trochę lepiej. A w Holandii, w której jest już trzeci rok? – Holandia dała mi podróże. Byliśmy już w Tunezji, Turcji, Grecji i w Maroku – wylicza z zadowoleniem. I nie ukrywa, że pomimo podróży udaje im się z Mariuszem sporo odłożyć. Ania: – Jesteśmy razem już dziewięć lat, ale nie musimy oszczędzać na nic konkretnego. Na szczęście mam dom w Polsce, przepisany na mnie przez rodziców. Tutaj zarabiamy tylko na dobre życie. A oszczędności? Niech rosną! Po zastrzyk gotówki Ania i Mariusz nie są typowymi Polakami pracującymi w Holandii. Większość przyjeżdża tu zarobić na coś konkretnego: na spłatę długów, samochód, ślub, czesne na studia, na rozkręcenie własnego biznesu czy mieszkanie. Tak jak Magdalena Granda i Marcin Handzlik ze Śląska – para z trzyletnim stażem, już po zaręczynach, która w Polsce nie miała szans na wspólne życie. Dwudziestoparoletni. Jedno z Dąbrowy Górniczej, drugie z Łazów. Nie mieli pieniędzy ani na kupno, ani na wynajem mieszkania. On po technikum kolejowym, ona – magister administracji. Pracowali na kolei i zarabiali grosze. – Starczało tylko od pierwszego do pierwszego – mówi z żalem Marcin. Magdalena: – Nasze rodziny nie mogły nam pomóc. Nie było też warunków, żeby zamieszkać u moich czy u Marcina rodziców, dlatego zdecydowaliśmy się przyjechać, żeby zarobić na mieszkanie. – Przyjechaliśmy w sierpniu ubiegłego roku. Na trzy-cztery lata. Obliczyliśmy, że w tym czasie powinniśmy zarobić na mieszkanie oraz na samochód – zdradza narzeczeńskie plany Marcin Handzlik. – I jeszcze dobrze byłoby zarobić na ślub – dopowiada narzeczona. – Pewnie trzeba będzie zostać dłużej – reflektuje się dziewczyna. To nie będzie pierwsza korekta ich planów. Pierwotnie zamierzali oszczędzać dosłownie każdy grosz, ale z czasem doszli do wniosku, że szkoda życia na takie ostre reżimy. I odtąd robiąc zakupy, pozwalają sobie włożyć do koszyka również nie najpotrzebniejsze, ale kuszące produkty. Magda i Marcin stabilne posady w PKP zamienili na pracę w magazynie Walta Disneya. Pracują przy maszynie sortującej płyty. – Praca nie jest ciężka. Od poniedziałku do piątku. Osiem godzin pracy z godzinna przerwą. Od 8.00 do 17.00. Czasami także w soboty. W suchym i ciepłym pomieszczeniu – wyliczają, siedząc przy stole w jadalni małego, piętrowego bliźniaka, który dzielą z dwiema innymi parami. Też z Polski. Każda para ma swój pokój, wspólne są: kuchnia, jadalnia, pokój telewizyjny i łazienka. Wszyscy mniej więcej w tym samym wieku, więc szybko się dogadali. – Spodziewaliśmy się gorszego zakwaterowania i gorszej pracy – szczerze mówi Marcin Handzlik. A przecież nie jechali do Holandii w ciemno. Podobnie jak większość Polaków (68%) przed wyjazdem do królestwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 23/2010

Kategorie: Świat