Gen. Piotr Makarewicz W wojsku pewne zasady regulaminowe zostały zastąpione nieformalnymi układami – Znów zapowiadają się huczne obchody Święta Wojska Polskiego. Defilada, przemówienia. Tymczasem mamy kłótnię prezydenta z ministrem obrony o generalskie nominacje, mamy mało przekonujący pomysł dotyczący dalszej redukcji armii, a w tle katastrofę casy i Nangar Khel… – Defilada ma być jeszcze większa od ubiegłorocznej. Żeby wojsko pokazać, zachęcić. To jest oszustwo, służba wojskowa nie polega na defiladach. Od tego jest kilka kompanii reprezentacyjnych. – Będą też nominacje generalskie. – Czytałem listę tych, którzy otrzymali awanse. Gen. Lelewskiego znam jeszcze z czasów, gdy był dowódcą pułku, gen. Wasilewski to szef Zarządu Zasobów Osobowych. Obydwaj są oficerami ze Sztabu Generalnego, to fachowcy, zasłużyli na drugie gwiazdki. Natomiast awansu nie otrzyma szef Sekretariatu Ministra, płk Kołosowski. Ale, z drugiej strony, gdy się poczyta jego życiorys, to się dziwię, jak on został pułkownikiem? Był szefem lektoratu języków obcych, ubożuchny dorobek wojskowy, przy biureczku, od noszenia teczki… Jestem oficerem liniowym, więc może się wyzłośliwiam, ale wiem, ile trzeba poświęcić zdrowia, żeby dojść do takiego poziomu. Burzyliby się ludzie w armii, że taki człowiek został generałem. Choć doskonale wiem, że w tej sprawie nic nie oświeciło Kancelarii Prezydenta, tylko jest tak, że jeżeli rząd powie 5, to oni powiedzą 7. A kiedy rząd powie 7, to ci powiedzą 5. Awanse do stopnia generała to dziś element walki politycznej między dwoma ugrupowaniami. – A może być inaczej? – W 2003 r. Sejm przyjął ustawę o służbie zawodowej żołnierzy (weszła ona w życie w lipcu 2004 r.), która bardzo dokładnie określała zasady awansu, określała, jakie kompetencje trzeba mieć, by objąć dane stanowisko. Ustawa wprowadzała również zasadę tożsamości stopnia i stanowiska. Niestety, w czasie ostatniej nowelizacji z tej zasady na stanowiskach generalskich zrezygnowano. – Dlaczego? – Ciągle pokutuje u nas pogląd, że awansowanie do stopnia generała to jak nadanie tytułu szlacheckiego. I do tego zaszczytu dopuszczani są nieliczni, według absolutnego widzimisię decydentów. A przecież generał też zajmuje określone stanowisko w hierarchii wojska. Jeżeli więc po przejściu określonej liczby stanowisk, po zdobyciu doświadczenia, wiedzy dany oficer został wyznaczony na stanowisko generała brygady, to powinien ten stopień otrzymać. Tak by wobec podwładnych miał co najmniej stopień równorzędny, a najlepiej wyższy. Bo to mu daje określone prerogatywy do dowodzenia. Trudno, żeby pułkownik rozkazywał generałowi: „Proszę, panie generale, mi to zrobić do godziny 15.00 i zameldować o wykonaniu”. Jest to nielogiczne i nieprzyjęte w żadnej armii. Generałowie z awansu (politycznego) – Chyba jest jakaś procedura pozwalająca ocenić umiejętności danego pułkownika. – Kiedy kierowałem Departamentem Kontroli MON, na polecenie ówczesnego ministra Szmajdzińskiego opracowaliśmy i wdrożyliśmy w siłach zbrojnych tzw. program oceny indywidualnej. – Z jednej strony, ocenialiście brygadę, jej zdolność bojową, z drugiej – dowódcę? – Tak jest. Po przyjeździe do jednostki braliśmy zakres obowiązków dowódcy, który został opracowany i narzucony mu przez przełożonego, i ocenialiśmy ich wykonywanie. Jeżeli tam było napisane, że on odpowiada za poziom wyszkolenia pododdziałów mu podległych, to organizowaliśmy szereg strzelań, sprawdzianów dla tych pododdziałów. Jeżeli była dwója – to niestety była też dwója za to zagadnienie dla dowódcy brygady, bo on za to odpowiada. Te oceny były bardzo poważnie brane pod uwagę przez ministra, kiedy pisał wnioski awansowe na generała. Przyjął nawet zasadę, że jeżeli oficer dostaje ocenę dostateczną, to w danym roku na pewno dla niego z wnioskiem awansowym nie wystąpi. – Pułkownik wiedział o ocenie? – Oczywiście. Dostawał ją na piśmie, z wyszczególnieniem, jakie zagadnienia zostały ocenione negatywnie i dlaczego. Z tego systemu oceniania potem zrezygnowano. – To teraz jak się ocenia oficera? – Nie wiem. Ale spójrzmy na kariery generałów Polki czy Tłoka-Kosowskiego. Albo to są genialni ludzie, jeżeli w ciągu paru miesięcy przeskakują po kilka stopni, albo niestety, i to jest bardziej prawdopodobne, grają tu rolę koneksje polityczne, które są tragedią dla sił zbrojnych. Tylko praca, wiedza i doświadczenie powinny decydować o awansie. – A w ich przypadku nie decydowały? – Gen. Polko – obserwuję jego rozwój od stopnia majora, z czasów Bielska-Białej. W życiu nie dowodził większą
Tagi:
Robert Walenciak









