Antyewangelia Jarosława K.

Antyewangelia Jarosława K.

Warszawa 11.08.2015 r. Jaroslaw Makowski – historyk filozofii, dziennikarz i publicysta. fot.Krzysztof Zuczkowski

Dziś królem polskiego – politycznego – katolicyzmu i polskiego Kościoła nie jest już nawet ojciec Rydzyk. Nie są biskupi. Jest Kaczyński Jarosław Makowski – publicysta, filozof, teolog. Ostatnio wydał „Wariacje Tischnerowskie”. Pracuje nad książką o społecznym nauczaniu papieża Franciszka. Coraz więcej publicystów i polityków, którzy określają się jako żarliwi katolicy, otwarcie mówi: papież Franciszek nie ma racji, w tej sprawie się myli, w tamtej się myli. Co to jest? Polityczna gra czy wręcz schizma? – To nie jest schizma. Część publicystów i polityków, którzy mienią się zresztą głęboko wierzącymi, tworzy sobie katolicyzm „obok Franciszkowego”, bo Franciszkowy jest trudny, gdyż jest ewangeliczny. Antypolityczny. Dlatego wybierają dla siebie z wiary to, co jest im nawet nie tyle wygodne, ile użyteczne. To, co pasuje do ich narodowo-katolicko-ksenofobicznego światopoglądu. Papież Franciszek do tego światopoglądu nie pasuje. – On go zwalcza. Dlatego w ich oczach jest obcym. Do tej pory żyli w absolutnym przekonaniu, że wygrali bitwę z Kościołem otwartym, który był reprezentowany przez Jerzego Turowicza, księdza Tischnera, księdza Musiała. I nagle papieżem został człowiek, któremu bliskie są te ideały. Po drugie Franciszek zmienia zasadnicze punkty ciężkości nauczania Kościoła. O ile dla Jana Pawła II i Benedykta XVI kluczowa była opozycja cywilizacja śmierci kontra cywilizacja życia, o tyle Franciszek mówi, że mniej go to interesuje. Dość już zaglądania ludziom do sypialni. Dla niego kluczowa jest inna dychotomia – cywilizacja chciwości kontra cywilizacja solidarności. A to już zupełnie nie odpowiada dużej części polskich katolików, bo wytrąca im argument wojny kulturowej, czyli to, co uwielbiają najbardziej. Tutaj tej wojny nie ma. – I trzecia rzecz – Franciszek nie interesuje się polskim Kościołem. To jest człowiek, który pochodzi z Ameryki Południowej, reprezentuje kompletnie inny typ wrażliwości, ma inne spojrzenie na Kościół, który ma być ubogi i dla ubogich, który ma służyć, ma być pokorny, a nie triumfalistyczny. Wszystko to są przymioty, które stoją w sprzeczności z tym, do czego przyzwyczajony jest polski Kościół – czyli bizantynizmem, triumfalizmem, autorytaryzmem, połączonymi czasem z arogancją. Papież Franciszek na tle polskiego katolicyzmu, tego o zabarwieniu tradycjonalistyczno-prawicowym, pojawia się jako figura Obcego. Stąd jedni, jak Ziemkiewicz czy Lisicki, piszą wprost, że papież jest głupkiem, że nic nie rozumie itd. A drudzy, duża część kleru, biorą go na przeczekanie. Wiedzą, że papież ma 80 lat, więc nie będzie to pontyfikat tak długi jak Jana Pawła II. Strategia sprowadza się zatem do jednego słowa: przeczekać. Czy katolik ma prawo krytykować papieża i mówić, że jego słowa to głupoty? – Katolik ma prawo nie zgadzać się z papieżem, ma prawo z nim polemizować. Ale ważna jest forma. Tymczasem styl polemiki polskich prawicowych katolików jest haniebny. To jest de facto odbieranie papieżowi katolickości. Największa wściekłość dotyczyła kwestii uchodźców. Przypomnijmy sobie Wielki Czwartek zeszłego roku, kiedy papież mył nogi uchodźcom. Jaka wówczas fala hejtu pojawiła się w internecie! A kiedy polski Kościół ustami swoich hierarchów po długim czasie milczenia zaczął mówić, tak jak papież Franciszek, że twarz uchodźcy to jest twarz Jezusa, co wtedy się stało? Jak pokazały sondaże, prawie 70% Polaków odpowiedziało, że nie akceptuje tego nauczania i ewangelicznej postawy. Papież swoje, lud swoje. – Nacisk papieża na to, żeby zastosować regułę ewangeliczną, to znaczy, kiedy przychodzi do ciebie sierota, wdowa, obcokrajowiec uciekający przed śmiercią, wojną i cierpieniem, i prosi cię o chleb, ty podajesz mu rękę, został przez wielką część polskich katolików odrzucony. I drugi moment – z racji tego, że Franciszek jest obcym ciałem w polskim Kościele, polski katolik poczuł, że może być wobec niego autentyczny. I co się okazało? Że jest ksenofobiczny, nacjonalistyczny, że jest gotowy użyć przemocy wobec uchodźców. Widzimy prawdziwą twarz polskiego prawicowego katolicyzmu. Ona nie ma nic wspólnego z Ewangelią. To przecież pokolenie uczące się religii w szkole. – W tym sensie jest to największa porażka polskiego Kościoła. Wychowawcza i edukacyjna. Religia w szkole, rekolekcje dla dzieciaków… Wszystko to okazało się psu na budę. Nic z tej ewangelii w głowach nie zostało. Widzimy to w sieci, gdzie ludzie myślą, że są anonimowi, gdzie można – sądzą, że bezkarnie – powiedzieć, że ci „ciapaci” to nie są ludzie.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2017, 28/2017

Kategorie: Wywiady