Argentyna pyta, gdzie jest Santiago Maldonado

Argentyna pyta, gdzie jest Santiago Maldonado

People hold portraits of activist Santiago Maldonado -disappeared on August 1st during a Mapuche protest in Chubut province, during a demonstration called by human rights associations asking for his whereabouts, at Plaza de Mayo in Buenos Aires on August 11, 2017. Maldonado disappeared last August 01 when the Gendarmerie dispersed a Mapuche protest in the Pu Lof community, Resistencia, Cushamen Department, some 1850 km southwest of Buenos Aires. He is said to have last been seen being put into a military police vehicle by officers who broke up a demonstration in the southern province of Chubut. The demonstrators had been demanding the release of a jailed Mapuche leader. / AFP PHOTO / EITAN ABRAMOVICH

Sprawa 28-latka przypomina zaginięcia z okresu dyktatury wojskowej Sprawa ma głęboki wymiar społeczny i polityczny – twierdzi laureat Pokojowej Nagrody Nobla Adolfo Pérez Esquivel. – Mapucze są obiektem ostrych represji ze strony tego rządu i poprzednich. Dzisiaj mamy do czynienia z zaginionym, który nie jest Mapuczem – to Santiago Maldonado. Chcemy go zobaczyć, tymczasem rząd wykręca się od odpowiedzialności. Słowo zaginiony kojarzy się Argentyńczykom z najczarniejszym okresem ich historii, dyktaturą wojskową lat 1976-1983 oraz 30 tys. zatrzymanych i zaginionych. Z chwilą powrotu do demokracji Argentyńczycy często demonstrowali pod hasłem „Nigdy więcej”. Można było się spodziewać, że reakcją na zaginięcie Maldonada będą masowe demonstracje w kraju i za granicą, wszędzie tam, gdzie są Argentyńczycy. W sobotę, 2 września, odbył się symboliczny przemarsz 20 byłych więźniów owianego złą sławą centrum tortur z czasów dyktatury wojskowej, ESMA, Szkoły Mechaniki Marynarki Wojennej, przez tę instytucję, którą później przekształcono w miejsce pamięci o represjach. Jeden za drugim przechodzili przez sale tortur i schodzili do piwnic, w których przeciwnicy dyktatury byli narkotyzowani, potem ładowano ich do samolotów i jeszcze żywych zrzucano do Río de la Plata. Wchodząc na teren ESMA, protestujący powtarzali zdanie: „Przebywałem tu jako zatrzymany-zaginiony i żądam: pokażcie żywego Santiaga Maldonada”. Ostatniego zaginionego Argentyńczyka, o losach którego od miesiąca nic nie wiadomo. Rząd ma problem 28-letni Santiago Maldonado, artysta, hipis i orędownik życia w zgodzie z naturą, zaginął 1 sierpnia. Uczestniczył wtedy w ostrym proteście grupy Indian Mapuczów, którzy w Patagonii weszli na ziemie należące do koncernu Benetton. Miejscowi zapewniają, że został zatrzymany i wywieziony przez żandarmów. Ci zaś wszystkiemu zaprzeczają. Stąd przypuszczenia, że Santiago został zabity, a jego ciało ukryto. Rząd twierdzi, że brakuje dowodów, które mogłyby obciążać żandarmerię. Sprawą zainteresowała się Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka, działająca w strukturze Organizacji Państw Amerykańskich, domagając się od rządu argentyńskiego natychmiastowych wyjaśnień. Sprawa zaginięcia Maldonada stała się poważnym problemem dla rządu Mauricia Macriego. Tylko na Twitterze pojawiło się ponad pół miliona wpisów z żądaniem wyjaśnienia losu zaginionego. Na stadionach San Lorenzo i Temperley, klubów należących do ekstraklasy, zawisły banery z żądaniem pokazania Maldonada żywego. Z podobnym hasłem na koszulce wystąpił w czasie spotkania ligowego rezerwowy bramkarz drużyny narodowej Patón Guzmán. Selekcjoner Jorge Sampaoli, zapytany o to w czasie konferencji prasowej, oświadczył: „Jako Argentyńczyk, któremu przyszło żyć w tamtych czasach, dziwię się, że sprawa nie została dotąd wyjaśniona”. Sprawa zaś nie tylko mobilizuje najbardziej krytycznych wobec rządu kirchneristów (odmiana peronizmu, na czele ruchu stoi była prezydent Cristina Fernández de Kirchner), ale także zainteresowała szerokie grupy społeczne w kraju i za granicą. Protesty nie przekonują jednak Patricii Bullrich, minister do spraw bezpieczeństwa, która uparcie broni żandarmów i nie zwalnia żadnej z osób odpowiedzialnych za operację. Sama Bullrich była kiedyś bliska partyzantce miejskiej Montoneros (jej siostra była partnerką życiową Rodolfa Galimbertiego, jednego z przywódców partyzantki) i w swojej karierze politycznej, przechodząc z jednej partii do drugiej, dotarła aż do ugrupowania prezydenta. Zrobiło się o niej głośno po jej polemicznej uwadze na temat dyktatury i partyzantki: „Demony nie były znów tak wielkimi demonami, a aniołowie nie byli aniołkami”. Jak za dawnych lat Rząd znalazł się w niewygodnej sytuacji, bo większość społeczeństwa zaczęła wiązać sprawę Maldonada z zaginięciami w okresie dyktatury wojskowej. Po ustąpieniu wojskowych, w ciągu 34 lat demokracji dochodziło co prawda do zaginięć, ale nigdy w ramach jakiegoś systematycznego planu. Organizacje zajmujące się prawami człowieka utrzymują, że w demokratycznej Argentynie doszło do 210 zaginięć, za którymi stał aparat państwowy. Wymienia się nazwiska Jorge Julia Lópeza, który ciągle pozostaje „zaginiony”, czy Luciana Arrugi, którego ciało po ośmiu latach poszukiwań znaleziono na cmentarzu w Buenos Aires, pod tabliczką NN. Wszystkie te przypadki wywołały dużo szumu w mediach. Rząd stara się przekonać, że robi wszystko, by odnaleźć Maldonada, i twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na uprowadzenie go przez żandarmów. Niektórzy członkowie rządu zaczęli nawet kwestionować obecność Maldonada w miejscu konfliktu. W ostatnim exposé wygłoszonym w Kongresie minister Marcos Peña gwarantował, że rząd nie zamierza nikogo ukrywać i że prawo będzie stosowane z całą mocą. Sprawą zajął

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 37/2017

Kategorie: Świat