Wpisy od Przegląd

Powrót na stronę główną
Przebłyski

Najwierniejsi z „Wprost”

Marek Beylin o „Wprost”: Nie od dziś to pismo jest trybuną komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, posługuje się jej kłamstwami i plugawą interpretacją rzeczywistości, by uderzać w polskie elity. Pozostaje pytanie, czy ta publikacja (o Geremku i Mazowieckim – przyp. red.) to jedynie rezultat bezinteresownej zawiści miernych, czy też także zlecenie wykonane przez wiernych?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Lipiec, niania i nowy przekręciarz

Niefortunny szef sportu, Tomasz Lipiec, nie daje o sobie zapomnieć. Rzadko można spotkać kogoś, kto potrafi spartolić wszystko, do czego się weźmie. Żeby tylko to. Okazuje się, że trudno już policzyć, ilu prokuratorów zajmuje się Lipcem i jego współpracownikami. W tym także najnowszym nabytkiem, Maciejem Grześkowiakiem. Świeżo powołanym przez Lipca szefem sztabu mistrzostw Europy w piłce. Okazuje się, że przeciwko Grześkowiakowi toczą się w Bydgoszczy dwie sprawy. O sfałszowanie konkursu i wykorzystanie funkcji publicznej do osiągania korzyści osobistych. To jakaś zaraza w ekipie Lipca. Bo i on sam, jak pisze „Rzeczpospolita”, jako dyrektor warszawskiego ośrodka sportu zatrudnił w nim na fikcyjne zlecenie Małgorzatę M., nianię swoich dzieci.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Wieloforsiastość

Jan Pospieszalski w „Warto rozmawiać” wziął się do propagowania wielodzietności. Przed kamerą defilowali więc wielodzietni, niektórzy to znajomi Pospieszalskiego, i mówili, jak to fajnie i patriotycznie mieć dużą rodzinę, prezentując się na tle swoich chryslerów, mercedesów i willi. W ten sposób mogliśmy poznać typową polską rodzinę wielodzietną. Gierek by tego nie wymyślił…

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy poseł Arkadiusz Mularczyk powinien ponieść karę za kłamstwa przed Trybunałem Konstytucyjnym?

pro Prof. Wiktor Osiatyński, prawnik Tak. Uważam, że za swoje działania przed Trybunałem Konstytucyjnym powinien ponieść karę. Poseł Arkadiusz Mularczyk, reprezentujący Sejm RP w rozprawie na temat zgodności ustawy lustracyjnej z konstytucją, zasłużył na ukaranie z powodu wniosku dotyczącego dwóch sędziów. Podając, że ich nazwiska znajdują się w ewidencji SB, obciążył ich posądzeniem o współpracę ze służbami specjalnymi PRL i podważył bezstronność w tej rozprawie. Trybunał musiał wyłączyć tych sędziów z udziału w rozprawie. Cała Polska widziała i słyszała, jak publicznie poświadczał nieprawdę przed Trybunałem Konstytucyjnym. Jeśli ten przypadek przejdzie bezkarnie, to może rozzuchwalić innych stających przed Trybunałem i przed sądami powszechnymi w innych sprawach. kontra Przemysław Piątek, zastępca prokuratora generalnego Nie widzę jakichkolwiek podstaw. Poseł Mularczyk wnosił wyłącznie o odroczenie postępowania w celu rozpoznania przez Trybunał, czy nie zachodzą przesłanki do wyłączenia dwóch sędziów, ponieważ uzyskał informację, że znajdują się oni w ewidencji SB. Sens jego zachowania był taki, że chciał, aby to Trybunał bezpośrednio uzyskał z IPN i zapoznał się z wszelkimi informacjami i zachowanymi dokumentami. Było to możliwe w tym samym dniu. Należało przewidzieć, że nawet w razie streszczenia przez Mularczyka całości akt i informacji z IPN Trybunał, z uwagi na powagę problemu, będzie chciał

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Tropiciel Zygmunta Starego

Mieczysław Morka wydrukował własnym sumptem książkę, nad którą pracował ćwierć wieku Ukazała się nowa książka znanego historyka sztuki dr. Mieczysława Morki pt. „Sztuka dworu Zygmunta I Starego. Treści polityczne i propagandowe”. Jest to licząca 674 strony praca przedstawiająca sztukę i kulturę Polski na tle Europy XVI w. Zwraca uwagę na słabość rolniczego kraju, jego ograniczone możliwości ekonomiczne oraz nadmierne przywileje szlachty. Nazwisko Mieczysława Morki stało się głośne po ujawnieniu mistyfikacji i oszustw związanych z powstaniem tzw. muzeum Porczyńskich w Warszawie. Morka, tropiciel falsyfikatów w zbiorach polskich, trafił na niewyczerpane źródło takich przypadków właśnie w kolekcji utworzonej przez małżeństwo obywateli brytyjskich i ofiarowanej narodowi. Swoje dociekania, ale także wieloletnie boje z konsekwencjami ujawnienia tego wielopiętrowego fałszerstwa, opisał w książce pt. „Kolekcja im. Jana Pawła II. Kompromitacja Kościoła i państwa”. Starania o dopuszczenie do głosu prawdy o kolekcji Porczyńskich odsunęły na bok prace nad innym poważnym dziełem, którego pisanie zajęło autorowi w sumie 24 lata. Dzieło to we wstępnej wersji, z dobrymi recenzjami m.in. prof. Janusza Tazbira, miało być opublikowane przez wydawnictwo sejmowe, ale na skutek sprzeciwu polityków do tego nie doszło. „Sztuka dworu Zygmunta I Starego” jednak ujrzała w końcu światło dzienne, została wydana

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

M jak Miłość, Liubow kak Liubow, czyli…

Co wiem o Polsce? Siergiej Łukjanienko Polska jest naszym najbliższym sąsiadem. Kiedyś była częścią Imperium Rosyjskiego. Bez względu na stosunek do tej sprawy, to jest nasza historia, której nie można odmienić. Nasze obecne stosunki nie układają się najlepiej. Daj Boże, żeby to minęło. Na szczęście w Polsce wychodzą nasze książki – to już jest krok do zbliżenia. Michaił Dieliagin Znam w zarysie historię Polski i jej stan obecny. Najjaskrawsze ze znanych mi faktów to poziom bezrobocia, który się obniżył do 21% dzięki przyłączeniu do Unii Europejskiej, które ułatwiło Polakom emigrację do bardziej dostatnich krajów, a także ten, że Polsce udaje się prowadzić unikalną politykę, jak gdyby była nie tylko 27. członkiem Unii Europejskiej, ale równocześnie 52. stanem USA. Siergiej Nikonienko Wiem, że Polacy czasami biorą życzenia za rzeczywistość. A poza tym to normalni ludzie – przynajmniej ci, których znałem. Aleksandr Konowałow Jak mawiał Stirlitz: „Zapamiętuje się ostatnie zdanie”. Do głowy przychodzą mi głównie fakty z ostatniego czasu. Przede wszystkim blokowanie przez Polskę rozmów między Rosją a Unią Europejską w sprawie zawarcia nowego porozumienia o współpracy, a także rosyjski zakaz importu polskiego mięsa. Niestety, stosunki polsko-rosyjskie w czasie władzy braci Kaczyńskich wyglądają smętnie. A przecież pamiętamy, że dawniej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Sprawa Blidy – cd. Wassermann nadal milczy

Tygodnik „NIE” ujawnia nowe informacje w sprawie feralnego zatrzymania Barbary Blidy. Akcję, podczas której była minister poniosła śmierć, zorganizowali funkcjonariusze posądzani o nielegalne akcje służb specjalnych. Podczas śledztwa przeciwko funkcjonariuszom zebrano dowody matactw, niszczenia materiałów dowodowych, być może również składania fałszywych zeznań. Mimo to sprawę sześciokrotnie umarzano. Decyzja ta była sześciokrotnie zaskarżana i sześć razy nakazywano wznowienie spraw. Zabawa trwała, dopóki… zarzuty nie uległy prze-dawnieniu. Cała sprawa dotyczyła zatrzymania biznesmena Krzysztofa P. w ramach nielegalnej operacji o kryptonimie „Temida” w 2000 r. Jak podaje „NIE”, próbowano wówczas stworzyć siatkę tajnych współpracowników wśród pracowników wymiaru sprawiedliwości. Krzysztof P. miał obciążyć ich nieprawdziwymi zarzutami, co miało ułatwić ich werbunek. Celem akcji było również szukanie haków na polityków. „NIE” podaje podobieństwa i różnice pomiędzy zatrzymaniami Krzysztofa P. i Barbary Blidy. W przypadku pierwszej i drugiej akcji dziwne rzeczy działy się z filmowym zapisem zatrzymania. Dzieje nagrania z akcji Blidy są powszechnie znane. Najpierw minister Wassermann deklarował, że cała akcja została zarejstrowana, następnie opinia publiczna dowiadywała się, że nagranie jest coraz krótsze, aż w końcu okazało się, że nie nagrano działań prowadzonych wewnątrz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Co pan na to, panie Wassermann?

„Co najmniej dwa razy w aktach śledztwa związanego z korupcyjną działalnością Barbary Kmiecik pojawiać się ma nazwisko Zbigniewa Wassermanna jako osoby, która brała od niej pieniądze – napisało w ubiegłym tygodniu „NIE”. – Redakcja „NIE” rozmawiała ze świadkiem, który złożył zeznanie potwierdzające ten fakt”. Świadek powiedział redakcji, że zeznania te składał w prokuraturze dwukrotnie, mniej więcej w odstępie roku, i że śledczy kilkakrotnie upewniał się, czy chodzi o „tego” Wassermanna. Redakcja, jak się dowiedzieliśmy, jest w posiadaniu pisemnego oświadczenia świadka, że tak właśnie wyglądały jego zeznania przed prokuraturą. Kmiecik – jak pisze „NIE” – miała się zainteresować Wassermannem w połowie lat 90., kiedy głośno mówiono o nim, że będzie kandydatem prawicy do najwyższych stanowisk w prokuraturze (ostatecznie dopiero w 2000 r. został p.o. prokuratorem krajowym). „NIE” podało również, że istnieje tzw. lista Alexis, czyli zawierająca kilkadziesiąt nazwisk lista polityków, których Kmiecik korumpowała. Na liście są nazwiska polityków i urzędników wszystkich opcji, z przewagą prawicy. Dlaczego Ziobro – pyta „NIE”, milczy o „liście Alexis”? Dlaczego, gdy świadkowie obciążają polityka lewicy, ich zeznania uznawane są za wiarygodne, a gdy obciążają polityków prawicy, to śledczy ich nie słyszą? Pytanie – jeśli założymy, że śledztwo w IV

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Marszałek – dobry pan

W gorących dniach walki z Trybunałem Konstytucyjnym marszałek Dorn wybrał się do parku na naradę… ze swoim psem. I to gdzie! W okolice siedziby SLD! Co prawda u pana marszałka nie zobaczyliśmy łopatki tudzież torebki na ślady psiej obecności, ale BOR pilnie strzegł spokoju naradzających się stron. Potem piesek został zabrany do Sejmu, gdzie ma pewnie większe uprawnienia niż dziennikarze niemerdający posłusznie ogonkami.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Czerwone wygrywa

Do Sosnowca na mecz z Zagłębiem przyjechali znani z prawicowych poglądów kibice Lechii Gdańsk. Przywitała ich flaga z napisem „Czerwone Zagłębie”. Zdenerwowani goście z Gdańska zaczęli skandować swoje „precz z komuną”, na co cały Stadion Ludowy odpowiedział okrzykiem „Edward Gierek, Edward!”. Następnie kibice Zagłębia wyciągnęli sektorówkę z napisem „Nawet kapturek jest CZERWONY”. Zagłębie wygrało 2:0.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.