Wpisy od Agnieszka Wolny-Hamkało

Powrót na stronę główną
Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Lektura na czas grypy, czyli panika nieproduktywności

Zaczadzeni imbirem, żółci od kurkumy, umęczeni czosnkiem, podtruci cebulą – pracujemy w niewygodnych pozycjach na styczniowe wizyty u osteopaty. Niemal wszyscy przy komputerach. W czasie choroby nikt już nie odpoczywa przy lekkiej lekturze magazynów kynologicznych, przeglądając kolorowe atlasy ryb albo chociaż ciesząc się słuchowiskiem. Zwykle po prostu pracujemy w domu, w którym często (z pewnym rozmachem) żyją nasi rodzice i dzieci. Prekariusze, redaktorzy, informatycy, akademicy – tu można wpisać dowolne zawody, których przedstawiciele mogą, czyli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Pod skórą

Latem tatuaże wreszcie mogą swobodnie pokazywać nam swoje przezrocza albo – jak kto woli – walić nas po oczach. I tak właśnie było, kiedy spotkałam Beatę. Pod pachą miała karimatę (i tu trzeba powiedzieć rymom stop, bo mają tendencję do przekształcania się w nerwicę natręctw). Trzymała ją w taki sposób, że gąbczasty arkusz pianki przycisnął i podwinął dół koszulki, odsłaniając dziwne, poprzeczne kreski, które tworzyły komiksowy deszcz na jej brzuchu. Wyglądało to tak, jakby ktoś wziął

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Zbrodnia i kara

Nie ma co udawać, że tak nie jest: każdy autor/autorka sztuki chce zawlec na swój spektakl jak największą grupę przyjaciół i znajomych. Oczywiście pod warunkiem, że sztuka jest udana. Ale kiedy sztukę wystawia teatr w innym mieście, trudno wysłać tam ludzi, którzy mają swoje kłopoty, zajęcia, choroby, romanse, a przede wszystkim – swoje sztuki. Dlatego kiedy jakaś grupka wybiera się z Wrocławia do Wałbrzycha na moją (naszą) „Niewolnicę Isaurę”, ja także pakuję się z nimi do auta – w ramach wdzięczności.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Sedesy moich snów

Jest w „Rodzinie Soprano” scena, w której główny bohater i boss – Tony (w tej roli nieżyjący już, wybitny aktor James Gandolfini) – zasiada z przyjaciółmi do stołu. Jeden z członków mafii – Paulie Walnuts (grany przez Tony’ego Sirica) – zaczyna przed jedzeniem zaciekle szorować dłonie przy umywalce. Zapytany przez bossa o te specjalne zabiegi higieniczne, Paulie odpowiada: „To dlatego, że dotykałem sznurówek”. Potem następuje krótki, wspaniały monolog o tym, jak groźną bombą biologiczną są sznurówki, których dotknięcie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

To chyba żart

Opowiem ci kawał – wujek potarł trójkątny nos, a oczy zaszkliły mu się radośnie. Mnie natomiast twarz stężała i w ogóle cała się zgarbiłam. Na próżno. Trzeba będzie wysłuchać dowcipu, a potem uśmiechnąć się jakoś sensownie, jak do zdjęcia. Dowcipy wujka do dzisiaj kojarzą mi się z wymuszaniem śmiechu. Potem, kiedy byłam starsza, miałam już odwagę, żeby się nie śmiać albo skomentować, że to przecież nieśmieszne, albo rzucić formalne „he, he”. Wszystko to było dość przykre, bo wujek był

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Gra o tron

Wydawało się, że kłótnie o Herberta mamy już dawno za sobą. Są tak wiekowe, że nawet ja ledwo je pamiętam. Tymczasem wystarczyło napisać na FB nazwisko Herbert, żeby natychmiast pojawili się obrońcy poety. W komentarzach podziwiano czystość jego głosu i podkreślano moralną niezłomność. Niektórzy żartowali z popularnego powiedzenia, że „było wielu Herbertów”, śmiejąc się z dziennikarskich wytrychów. Jeden poeta napisał dla draki, że lubi, jak Herberta mylą z Miłoszem. „Chyba maturzyści na zdalnym!”, dopisała pewna pani. Na początku lat

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Odrze, na pożegnanie

Nad Odrą rzygało się, wracając po pijaku „z grobu Wojaczka”. Bardzo ładnie i elegancko się rzygało, bo wystarczyło wychylić się za murek i paw lądował na samym brzegu, w krzakach, gdzie pozostawał gorzką tajemnicą. Murek przydawał się także na randkach, był z widokiem na wodę, na z rzadka przepływający statek pełen imprezowiczów, na mrugający po drugiej stronie Ostrów Tumski. Nad Odrą byliśmy bojowi. Między betonowymi wentylatorami na Wzgórzu Partyzantów zbieraliśmy się jako Anty Nazi Front, żeby roznosić antyfaszystowskie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Praca hybrydy

Słowo hybryda kojarzy się nam z samochodami o dwóch różnych źródłach napędu albo z popularnym zabiegiem kosmetycznym. Chciałabym na chwilę przesunąć je na pole literackie, żeby precyzyjniej opowiedzieć o trzech ważnych książkach, które łączy właśnie taka formalna rozprężka. Zacznę od „Autobiografii czerwonego” Anne Carson, nie tylko dlatego, że to prawdziwa literacka rozpusta i bojowe spiętrzenie przenikających się form. Ale także ponieważ jest to wydawnicza świeżynka, w dodatku ekscytująca. Carson jest jedną z najwybitniejszych żyjących autorek (jej słynny esej „Słodko-gorzki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Ogórkowa w kaplicy

W czwartek, 21 lipca, skończył się chyba największy w tej chwili festiwal literacki w Polsce – Góry Literatury. To festiwal, który wyrósł z pomysłu, żeby przenieść wielkomiejskie aktywności okołoliterackie do małych miejscowości w górach i włączyć w wydarzenia lokalną społeczność. Już kilka lat temu, podczas pierwszych edycji, jasne było, że jest to impreza wyjątkowa. Dystans pomiędzy publicznością a pisarzami, filozofkami, artystkami czy polityczkami był umowny i zupełnie znikał podczas wspólnych leśnych spacerów bądź jedzenia ciasta, które przygotowały

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Po co otwierać mikrofon?

Czym różni się open mic od slamu? I dlaczego warto przyglądać się wspólnotowym praktykom, które powstawały na marginesie życia literackiego, żeby wkrótce stać się jego najbardziej witalnym i eksperymentalnym elementem? Kiedy w latach 90. zeszłego wieku na imprezach literackich pojawiły się slamy, traktowano je jak coś w rodzaju lokalnego folkloru, który, owszem, jest, ale raczej jako forma zarządzania niezadowoleniem tych, którzy odpadli od oficjalnych hierarchii albo dopiero do nich aspirują. Niewielu urzędników kulturalnych, ale także

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.