Wpisy od Józef Hen
Ja, deprawator
Kusi, by przejrzeć zapisane kartki, sprawdzić, co jest sensowne, co podrzeć – i zacząć pisać dziwną powieść. Jako księgę otwartą
Mamy konstytucję!
Rodziła się przy wielkim sprzeciwie. Ale w nocy 3 maja Warszawa bawiła się i tańczyła. Dzieło się dokonało
Kochliwy Mandelsztam
Osip był babiarz, cóż, poeta – Nadia uważała, że nie wypada okazywać zazdrości, to przeżytek, a my artyści…
Z Boyem było tak…
Boy. Czytam i podziwiam. Przewód myślowy, dowcip, paradoksy, język, sztukę narracji, wrażliwość na przemiany obyczajowe. Ale przede wszystkim – odwagę. Nie tylko odwagę myśli: po prostu odwagę. Nie, źle mówię: to nie odwaga – to pewność siebie. Skoro widział i wiedział, to czemu nie miałby swemu spojrzeniu dawać wyraz – lekko, nawet z kokieteryjnym humorem. Jest to pewność siebie człowieka, który czuje się współgospodarzem kraju. Prawdziwy cud: wielki pisarz bez kompleksów. Ziemianin, katolik, skoligacony i zaprzyjaźniony z elitą krakowską, nie Żyd, nie przechrzta i nie proletariusz.
Drugi cud: że człowiek z tej warstwy, takiego właśnie pochodzenia, miał taką właśnie wrażliwość, jasne, niezamącone widzenie świata – i że zależało mu na tym, żeby to widzenie świata przekazać innym. Bo mogło mu nie zależeć. Fragmenty książki Józefa Hena „Nie boję się bezsennych nocy…”.
Bicie po twarzy (opowiadanie sekundanta)
Przyznaję się – trochę mi palce latały, kiedym mu zawiązywał rękawice. Przeżywałem to już tyle razy, wszystkie te finałowe historie, a przecież za każdym razem zachowuję się jak panna na wydaniu. Może to i dobrze, może bez tego to by mi się już dawno cała ta zabawa znudziła i wolałbym kwiatki w ogródku podlewać niż uczyć dorosłych chłopów prać po mordzie. Teraz też tak było: ręce mi latały – jakże, mój pupilek w finale mistrzostw Europy w wadze lekkiej – nic rozsądnego z siebie wydobyć nie mogłem, mówiłem tylko: „Głowa do góry, Stefek. Głowa do góry. On jest twój. Zachowaj siły na końcówkę, to się ceni”.
Miotła filozofa
Wydawnictwo W.A.B. przypomina dwie opowieści o dzieciństwie i młodości Józefa Hena, „Nowolipie” i „Najpiękniejsze lata”, tym razem zebrane w jednym tomie. Zanim ich autor zasłynął licznymi powieściami, opowiadaniami i scenariuszami filmowymi, był – jak każdy – dzieckiem, a potem młodym człowiekiem i przeżywał swoje rozterki, chwile triumfu, ale i słabości, pierwsze miłości, próby pisarskie i aktorskie i… oskarżenie o szpiegostwo. Lata spędzone na Nowolipiu to czasy przedwojennej Warszawy, z jej kolorytem, który przetrwał tylko w pamięci i na kartach wspomnień. Najpiękniejsze lata zaś 17-letni Józef Hen spędził na budowie drogi z Lwowa do Kijowa – w rzeczywistości niewesołe, bo wojenne, przypieczętowane po wielu trudnych doświadczeniach powrotem do warszawskiego domu, z którego nic nie zostało.
Józef Hen, Nowolipie. Najpiękniejsze lata, W.A.B., Warszawa 2011
Nie boję się bezsennych nocy…
Zapiski z księgi trzeciej Jubileusz Kawalerowicza. Miła rozmowa z Grażyną Torbicką. To jest pełna uroku, młoda osoba, której wdzięku dodaje inteligencja i kompetencja. (Mężczyzna zawsze trochę infantylizuje ładną kobietę, czyni to z czułości i kiedy okazuje się, że ta kobieta