Wpisy od Robert Walenciak

Powrót na stronę główną
Kraj

Duplomacja IV RP

Polska ma dziś dwóch sojuszników – Litwę i Gruzję. Z tą ekipą chce podbijać świat Koń jaki jest, każdy widzi. Pani minister spraw zagranicznych występowała w Sejmie, gdzie przedstawiała cele polskiej polityki zagranicznej na rok 2007. Pomińmy drobny fakt, że kuriozalne jest, by dyskutować o celach polityki na rok 2007 w połowie roku 2007, bo – paradoksalnie – była w tym pewna logika. Dość zresztą banalna – Polska, po prostu, nie ma polityki zagranicznej. To, co na arenie międzynarodowej prezentowali w ostatnich miesiącach prezydent, premier i pani minister, wyglądało dość osobliwie. Mogliśmy sobie jednak tłumaczyć, że być może kryje się za tym jakiś głębszy zamysł – coś, czego jeszcze nie wiemy, ale już niedługo wszystko będzie jasne. Sejmowe wystąpienie Anny Fotygi rozwiało te nadzieje. „Dokonaliśmy istotnych zmian w sposobie prowadzenia polityki zagranicznej – mówiła pani minister, rozpoczynając swoje sejmowe wystąpienie. – Ich celem jest dostosowanie naszej aktywności w stosunkach z zagranicą do zmienionych warunków działania, umocnienie pozycji Polski w UE, zapewnienie jej bezpieczeństwa oraz zwiększenie prestiżu w środowisku międzynarodowym. Podstawowym celem polskiej polityki zagranicznej teraz i na najbliższe lata, aż do osiągnięcia tego celu, jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Rzeczpospolita prokuratorów i donosicieli

Historia dowodzi, że wcześniej czy później społeczeństwa pozbywają się fajerwerkowych karierowiczów, choć niektórzy zrobili dużą karierę po wyborach w 2005 roku Prof. Stanisław Waltoś – profesor zwyczajny, doktor habilitowany nauk prawnych, specjalista w zakresie historii prawa i postępowania karnego. Członek Polskiej Akademii Nauk. W latach 1992-1997 był ekspertem Rady Europy. Czynnie uczestniczył w zmianach legislacyjnych, m.in. jest współautorem projektu kodeksu postępowania karnego z 1997 r., ogłosił kilkaset prac z zakresu prawa. Z jego inicjatywy została wprowadzona w życie instytucja świadka anonimowego i świadka koronnego. Członek Rady Legislacyjnej przy Prezesie Rady Ministrów (2000-2002), przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego (2004-2006). Od 1977 r. jest dyrektorem Muzeum UJ (Collegium Maius). – Panie profesorze, czy już żyjemy w IV Rzeczypospolitej? – To nie jest żadna IV Rzeczpospolita. To jest dalszy ciąg, tylko psuty, III Rzeczypospolitej. Szczytem zarozumiałości jest przypisywanie sobie przez partię, która nie uzyskała w wyborach większości bezwzględnej, prawa do mówienia, że gdy wzięła władzę, to powstało jakościowo inne państwo. Uprawnieni jesteśmy do mówienia o I Rzeczypospolitej, czyli Rzeczypospolitej Obojga Narodów, do roku 1795, o II Rzeczypospolitej od roku 1918 do 1939, i uprawnieni jesteśmy do mówienia o III Rzeczypospolitej, zaczynającej się w 1989 r. W tej chwili możemy mówić jedynie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Będę się z nimi szarpał do końca

Oni robią wiele, by sprawy śmierci Blidy nie wyjaśnić, on zapewnia, że nie spocznie, póki prawda nie wyjdzie na jaw Mec. Leszek Piotrowski, pełnomocnik Henryka Blidy – „Bardzo wielu mądrych ludzi pracuje nad tym, żeby sprawy śmierci Barbary Blidy nie wyjaśnić”, mówił pan w programie „Kropka nad i”. Jak to rozumieć? – Obawiam się po prostu, że będzie powtórzona historia sprawy Krzysztofa Porowskiego*, w której brałem udział jako pełnomocnik. Stwierdzam, że w sprawie śmierci Barbary Blidy mają miejsca te same działania. – Jakie działania? – Szerokie prowadzenie postępowania dowodowego, przesłuchiwanie w kółko tych samych ludzi, na te same okoliczności, pozorowanie ciężkiej pracy śledczej. I przeciąganie w czasie, aby się w tym pogubić… Już słuchają po dwa, trzy razy tych samych funkcjonariuszy. A potem umorzenie postępowania, potem skarga, potem – jeśli sąd uchyli postępowanie o umorzeniu, znowu umorzenie. I taka „zabawa” w tamtej sprawie trwała aż do przedawnienia. Oczywiście, w sprawie Barbary Blidy trudno o przedawnienie, bo wszystko zdarzyło się kilka tygodni temu. Ale myślę, że prowadzący sprawę będą chcieli ją maksymalnie przeciągać, by w końcu ją umorzyć bez przedstawienia komukolwiek jakichkolwiek zarzutów. – Stąd też zapowiedź łódzkiej prokuratury, że trzeba wszystko zweryfikować, przeprowadzić 140 postępowań

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Niewygodna komisja

Kto się boi ujawnienia prawdy o śmierci Barbary Blidy Czy kiedykolwiek poznamy wszystkie okoliczności śmierci Barbary Blidy? Po kilku tygodniach od śmierci byłej posłanki powiedzieć można jedno – w tej sprawie karty zostały wyłożone na stół. Wiadomo, kto w co gra i czego się obawia. Wiadomo już, że PiS zrobi wszystko, byle tylko zablokować powstanie komisji śledczej i działania pełnomocnika Henryka Blidy – mec. Leszka Piotrowskiego. Marszałek Dorn już zapowiedział, że nie wniesie pod głosowanie w Sejmie wniosku SLD o powołanie komisji śledczej ds. wyjaśnienia śmierci Barbary Blidy. Oznacza to, że wniosek ten będzie głosowany najwcześniej za pół roku, chyba że PiS straci w Sejmie większość. A i wynik tego głosowania wydaje się przesądzony. Strach PiS przed komisją jest jednoznacznym sygnałem – liderzy tej partii, Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Zbigniew Wassermann, boją się ujawnienia prawdy. Nie chcą tego. Dlaczego? Na tak postawione pytanie odpowiedź może być tylko jedna – ta prawda może ich skompromitować. Opinia publiczna pozna wtedy coś, co pogrąży PiS i prowadzoną przez tę partię politykę. Obrońca Kaczyńskiego Do prawdy próbuje też docierać pełnomocnik męża Barbary Blidy, Leszek Piotrowski. Piotrowski sześć razy bronił Jarosława Kaczyńskiego,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kto się boi prawdy?

Głosowanie nad powołaniem komisji śledczej w sprawie śmierci Barbary Blidy będzie papierkiem lakmusowym na to, czy władza ma czyste ręce, czy też jest na nich krew Od tragicznej śmierci Barbary Blidy minęło już kilkanaście dni, i jedna rzecz rzuca się w oczy – rządząca władza najwyraźniej nie rozumie, co się stało. Nie rozumie, że zginął człowiek, żona, matka, siostra, i że obowiązkiem nas wszystkich jest wyjaśnić, dlaczego tak się stało. Tymczasem, śledząc media, nie sposób nie ulec wrażeniu, że ten rząd, jego ministrowie robią wszystko, by sprawę śmierci byłej posłanki SLD zachachmęcić, zakrzyczeć, by nic nie wyjaśniać. Ten wrzask to impertynenckie wystąpienie w Sejmie Zbigniewa Ziobry, który wręcz szydził ze śmierci. To chachmęcenie to opowieści Zbigniewa Wassermanna, raz takie, raz siakie. A nade wszystko niechęć władzy do pokazania prawdy. I różne sterowane przecieki. Oto gazety sympatyzujące z rządem przynoszą kolejne rewelacje – najpierw, że prokuratura niewiele chciała od Blidy, bo nie dysponowała twardymi dowodami obciążającymi ją. Znaczy się – IV RP nic od Blidy nie chciała, to ona wpadła w panikę. Potem, że jednak miała ona brać od pani Kmiecik łapówki. Znaczy się, Blida zabiła się ze strachu, że wszystko się wyda. I tak wkoło. No cóż, niektóre media

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Marne loty Kaczyńskiego

Premier Jarosław Kaczyński nie doleciał. Rządowy TU-154, którym podróżował do Kuwejtu i Kataru, nie został wpuszczony w przestrzeń powietrzną Iraku. Amerykański oficer powiedział: sorry, pana nie wpuszczamy, może za pięć godzin, cześć. TU-154, z premierem, ministrami, dziennikarzami na pokładzie, musiał zawrócić do Ankary. I stał nocą na tureckim lotnisku. „Premier ani na moment nie wychyla się ze swojej salonki”, opisał ten mrożący krew w żyłach moment dziennikarz „Faktu”. W końcu premier zdecydował – samolot wrócił do Warszawy. Do Kuwejtu latali i Kwaśniewski, i Miller, i Belka, i Szmajdziński, i Cimoszewicz, i dolatywali. Dlaczego nie doleciał Kaczyński? W tego typu podróżach normą jest, że ustala się co najmniej dwie trasy przelotu, na wypadek nieprzewidzianych działań wojskowych. Czy tym razem postąpiono podobnie? Najwyraźniej nie, co świadczy tylko o dyletanctwie służb premiera. W przypadku kłopotów służby państwowe postawione są na nogi – ambasada w Ankarze, ambasada w Bagdadzie, ambasada w Waszyngtonie, nikogo nie zdziwiłby telefon premiera do USA, do szefów Departamentu Stanu czy Departamentu Obrony. Kwaśniewski albo Belka tak by zrobili. I pewnie TU-154 przeleciałby Irak w eskorcie F-16… Kaczyński z wiadomych względów takiego telefonu wykonać nie mógł, siedział więc w samolocie i się złościł. Tak oto przekonaliśmy się, czym się różni polityka zagraniczna III

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

We władzy frustratów

Dlaczego nie podpisał lojalki? Co robią nowi hunwejbini? Jak traktuje nas Europa? Czy LiD ma przyszłość? prof. Bronisław Geremek Panie profesorze, przyglądamy się pańskim spodniom… – Przepraszam? Szukamy śladów, że uprawiał pan dyplomację na kolanach. Pan i całe MSZ. Tak twierdzą rządzący dziś politycy. Ale kant ma pan jak spod igły… – Te ataki odnoszą się do służby dyplomatycznej, która służyła interesom państwa w sposób skuteczny. Armia Czerwona opuściła polską ziemię, Polska weszła do NATO i do Unii Europejskiej, wytworzyła sobie miejsce we wspólnocie międzynarodowej, podtrzymując kapitał moralny „Solidarności”, a także kapitał pokojowego przejścia ustrojowego, które zmieniło dzieje Europy. Temu służyła ta służba dyplomatyczna i to, że przypisuje mi się związek z nią, to dla mnie tylko powód do dumy. A zadawał pan sobie pytanie, dlaczego polityka zagraniczna III RP, MSZ i pracujący tam dyplomaci są przez PiS tak mocno atakowani? – To nie jest problem tylko polskiej służby zagranicznej, to jest problem stanu państwa polskiego po ostatnich wyborach. Tym, co najbardziej mnie niepokoi, jest zmiana klimatu politycznego i zmiana tendencji rozwoju ustrojowego. Jest to problem, którym zapewne zajmą się przyszli politycy i analitycy. Ja chciałbym się ograniczyć tylko do jednej, obywatelskiej interpretacji – z najwyższym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Kto obroni armię przed PiS?

Polskim wojskiem kierują prawnik, polonista, inżynier rolnik i historyk. A gabinet polityczny MON to 26-letnia blondynka We wrześniu 2005 r., w zamkniętym okręgu wyborczym Diwanija w Iraku, liczący głosy przecierali oczy ze zdumienia. W Diwanii wygrało PiS, druga była Platforma Obywatelska, spory kawałek za nimi SLD. W Iraku nie ma żołnierzy z poboru, służą tylko zawodowcy. Wynik wyborów pokazał więc, że kadra Wojska Polskiego wielkie nadzieje ulokowała w partii braci Kaczyńskich. W marcu roku 2007 można w ciemno obstawiać, że w Diwanii PiS poniosłoby wyborczą klęskę. Po rozwiązaniu WSI baza jest ślepa i głucha. Do czasów VI zmiany nasz wywiad zawsze uprzedzał szefostwo bazy przed spodziewanym atakiem. Mieliśmy bardzo dobre rozpoznanie wśród miejscowej ludności, wywiad wiedział, kiedy do okolicznych wiosek przyjeżdżali obcy. Z informacji polskich oficerów często korzystali Amerykanie, niejednokrotnie wyrażając się o ich pracy w samych superlatywach. To się skończyło. Od czasu VI zmiany nie ma informacji. Dowództwo robiło dobrą minę do złej gry, gdy amerykański kontrwywiad aresztował w polskiej bazie irackiego szpiega. Który informował rebeliantów o wszystkim – co w bazie jest rozlokowane, w których sektorach jakie siły są skupione. O dobrej minie nie było mowy podczas kolejnych ostrzałów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Dość kłamstw na mój temat

Jolanta Kwaśniewska Gdy wypisywane są idiotyzmy o mnie, o mężu czy o naszym dziecku, to mimo że nie wszystko spływa po nas bezboleśnie, przez ostatnie półtora roku zdążyliśmy się już przyzwyczaić – Jak odbiera pani powrót męża do aktywności politycznej? – Mąż nigdy nie przestał się interesować polityką. Rozumie ją jako szukanie dróg rozwiązywania polskich problemów. I po dwóch kadencjach bycia prezydentem nie może udawać, że podoba mu się to, co się dzieje w Polsce. Sposób sprawowania władzy przez obecną ekipę jest daleki od jego widzenia polityki i spraw ludzkich. Olek nie aspiruje do żadnych urzędów i stanowisk, ale na pewno będzie zabierał głos w sprawach kraju. Dostaję masę pytań o to, co zamierza zrobić, czy na pewno po przerwie nie może znów kandydować na urząd prezydenta; padają deklaracje, że gdyby założył własną partię, to chętnie z nim pójdą, bo tylko on może stworzyć alternatywę dla obecnego układu. Widać, że ludzie chcą się wokół niego gromadzić. Nie lubi, kiedy mówię o nim „zwierzę polityczne”, ale jest facetem z niezwykłą charyzmą polityczną. Jakiś dziennikarz spytał: jest pan gotów zakasać rękawy i pracować przez osiem godzin dziennie? Pomyślałam – wesołek, niemający pojęcia, jak wyglądało dziesięć lat prezydentury mojego męża – codziennego, kilkunastogodzinnego dnia pracy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zabrać posłom, dać prokuratorom?

Gdyby nie immunitet, Jarosław Kaczyński trafiłby do aresztu za ujawnienie tajnej instrukcji UOP Zgodziłbym się na zniesienie immunitetu poselskiego, gdybyśmy mieli standardy brytyjskie – mówi prof. Stanisław Gebethner. – Posłanka Ostrowska nie jest z mojej bajki, ale przykład jej sprawy oraz przykłady ostatnich miesięcy pokazują, że nie należy zmieniać konstytucji w tej sprawie. To nie jest opinia odosobniona, przeciwnie, coraz bardziej powszechna. Jeżeli jeszcze kilkanaście miesięcy temu najpoważniejsi ludzie mówili o konieczności ograniczenia immunitetu poselskiego, zgorszeni tym, że chowali się za nim posłowie w stanie nietrzeźwym jeżdżący samochodami, to dziś ich opinia jest już zupełnie inna. Nie ukrywajmy, to zasługa PiS, rządu i prokuratury. Stoimy bowiem przed prostym wyborem, przed koniecznością zważenia dwóch racji. Z jednej strony, immunitet chroni (choć nie na długo, procedury trwają najwyżej parę miesięcy) posłów pijaków i oszustów przed sprawiedliwością. Z drugiej strony, immunitet chroni posłów opozycji przed władzą, która wykorzystując naciągane zarzuty, mogłaby ich oskarżać, zastraszać i zamykać w aresztach. Która wartość jest ważniejsza dla polskiej demokracji? Ostrowska i Szczypiński W sprawie posłanki SLD, Małgorzaty Ostrowskiej, prokuratura wnioskowała o zgodę Sejmu na uchylenie immunitetu oraz na postawienie zarzutów i jej aresztowanie. A minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, oraz poseł PiS, Arkadiusz Mularczyk,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.