Będę się z nimi szarpał do końca

Będę się z nimi szarpał do końca

Oni robią wiele, by sprawy śmierci Blidy nie wyjaśnić, on zapewnia, że nie spocznie, póki prawda nie wyjdzie na jaw

Mec. Leszek Piotrowski, pełnomocnik Henryka Blidy

– „Bardzo wielu mądrych ludzi pracuje nad tym, żeby sprawy śmierci Barbary Blidy nie wyjaśnić”, mówił pan w programie „Kropka nad i”. Jak to rozumieć?
– Obawiam się po prostu, że będzie powtórzona historia sprawy Krzysztofa Porowskiego*, w której brałem udział jako pełnomocnik. Stwierdzam, że w sprawie śmierci Barbary Blidy mają miejsca te same działania.
– Jakie działania?
– Szerokie prowadzenie postępowania dowodowego, przesłuchiwanie w kółko tych samych ludzi, na te same okoliczności, pozorowanie ciężkiej pracy śledczej. I przeciąganie w czasie, aby się w tym pogubić… Już słuchają po dwa, trzy razy tych samych funkcjonariuszy. A potem umorzenie postępowania, potem skarga, potem – jeśli sąd uchyli postępowanie o umorzeniu, znowu umorzenie. I taka „zabawa” w tamtej sprawie trwała aż do przedawnienia. Oczywiście, w sprawie Barbary Blidy trudno o przedawnienie, bo wszystko zdarzyło się kilka tygodni temu. Ale myślę, że prowadzący sprawę będą chcieli ją maksymalnie przeciągać, by w końcu ją umorzyć bez przedstawienia komukolwiek jakichkolwiek zarzutów.
– Stąd też zapowiedź łódzkiej prokuratury, że trzeba wszystko zweryfikować, przeprowadzić 140 postępowań dowodowych… I pewnie chcą tak ciągnąć, żeby za pół roku, za rok, śledztwo zamknąć.
– Tak. Już mamy wyznaczone do końca miesiąca przesłuchiwanie świadków. Pytam: po co są wezwani na przesłuchanie np. dziennikarze? Wypisz, wymaluj sprawa Porowskiego.
– A jak prokuratura z panem pracuje?
– Współpraca się poprawia. Traktują mnie jak równorzędnego partnera.
– Gazety poinformowały, że wpierw sprawę tzw. afery węglowej prowadził prokurator, który nie chciał Blidzie stawiać zarzutów, twierdząc, że są zbyt słabe, nieudokumentowane. Ale został usunięty, zastąpiony przez całą grupę prokuratorów…
– Z mediów wiem, że został usunięty, ale dlatego, że prowadził śledztwo w sposób przewlekły. Jednak to jest wiedza z mediów. Ten człowiek nie został jeszcze przesłuchany, więc nic pewnego nie mogę w tej sprawie powiedzieć. Procesowych informacji nie ma na ten temat, nie wiem, czy on rzeczywiście odmówił przedstawienia zarzutów, czy nie.
– Czy prowadzący śledztwo zgadzają się na pańskie propozycje, żeby przesłuchać prokuratorów, którzy prowadzili sprawę tzw. afery węglowej, żeby przejrzeć ich notatki?
– Tak. Mój wniosek dowodowy w tej sprawie w przeważającej części został uwzględniony. Wezwano np. na przesłuchanie dwóch prokuratorów. A potem ich odwołano, zrezygnowano z przesłuchania, nie wiem, z jakiego powodu.
– W mediach pojawiła się też informacja, że zatrzymanie Barbary Blidy filmowano po to, by film przekazać telewizji.
– Jeden z funkcjonariuszy w mojej obecności tak się wyraził. Czy mówił tak ktoś inny – nie wiem.
– A co jest z tym nagraniem? Czy ono rzeczywiście trwa tylko kilka sekund, czy może zostało skasowane?
– Nie wiem. Postawiłem wniosek o projekcję tego filmu w mojej obecności. Pan prokurator odpisał mi, że dla niego ten wniosek jest niejasny, chodzi o jego sprecyzowanie. Więc teraz będę precyzował, na czym polega projekcja filmu.
– A czy wszystkim zatrzymywanym tego dnia towarzyszyła kamera, czy tylko Blidzie?
– Nie wiadomo. Nikt, kto kierował całą tą akcją z 25 kwietnia, nie był w mojej obecności przesłuchiwany.
– Czyżby był szlaban informacyjny? Nie możemy się dowiedzieć, jak wyglądały kulisy całej tej akcji?
– Po to jestem w tej sprawie, żeby się dowiedzieć. I powoli tę wiedzę zdobywam, poszerzam.
– Kto był szefem całej akcji zatrzymania Blidy? Prokurator czy ABW?
– Prokurator zarządził zatrzymanie i doprowadzenie. I wydał postanowienie w przedmiocie przeszukania. A polecenie służbowe wydawał przełożony oficer ABW. Oficerowie ABW w czasie całej akcji nie mieli prokuratora na karku, że tak się wyrażę, tylko swoich przełożonych. Prokurator nie brał udziału w tym zatrzymaniu, doprowadzeniu i przeszukaniu, i będzie przedmiotem moich pytań, dlaczego go przy tym nie było.
– Media podały, że zeznania obciążające panią Blidę mają rok, mniej więcej rok temu pani Kmiecik powiedziała to, co powiedziała. Dlaczego aż rok trzeba było czekać, żeby wydać postanowienie o przesłuchaniu, zatrzymaniu, postawieniu zarzutów?
– Mnie to nie dziwi. Czasem jest jeszcze dłużej.
– Wynika to z procedur?
– Z przepisów nie da się tego ustalić.
– A będzie próbował pan ustalić?
– Postawiłem wniosek o dopuszczenie mnie do materiałów śledztwa, nazwanego kolokwialnie aferą węglową. Jest przepis, który ten dostęp mi umożliwia. Ale to pismo wysłałem chyba 27 kwietnia i jest na razie bez echa.
– Mówił pan, że pani Kmiecik jest mało wiarygodnym oskarżycielem.
– No, bardzo mało wiarygodnym… Przebywając w tymczasowym aresztowaniu, otrzymała propozycję ulżenia swojej niedoli, wręcz obietnicę wyjścia z kryminału, pod warunkiem że obciąży koleżankę.
– I wyszła na wolność…
– Zapytam: dlaczego? Jest to świadek niewiarygodny, to samo mówię o Ryszardzie Zającu. Tego Ryszarda Zająca, byłego posła SDL, znam bardzo dobrze z autopsji, miałem z nim do czynienia, jak nazwał „Solidarność” palantami. Miał z tego powodu sprawę i, o dziwo, proszę sobie wyobrazić, ja w jego sprawie jako świadek, nie wiadomo zresztą po co powołany, powiedziałem w sądzie, że dla mnie to nie jest żadne zniesławienie, to jest jego osobista ocena. I został uwolniony z zarzutu, dziękował mi wręcz.
– Czy chciałby pan obejrzeć dokumenty z przesłuchań pani Kmiecik?
– Po to postawiłem wniosek o dopuszczenie do tamtych akt. To prędzej czy później musi być załatwione przez prokuratora okręgowego w Katowicach.
– Czy sądzi pan, że przebije się pan ze wszystkimi swoimi wnioskami, czy też komisja śledcza w zasadzie byłaby tutaj najlepszym miejscem do wyjaśnienia?
– Uważam, że ta sprawa bardzo pasuje do przepisów konstytucji i ustawy o komisji śledczej.
– Co pańskim zdaniem będzie dalej się działo z tą sprawą?
– Będzie prowadzona w sposób męczący wszystkich uczestników…
– Czyli są dwa warianty: albo powstanie komisja śledcza i to zostanie przyspieszone, albo pan będzie się szarpał z tym wszystkim przez najbliższy rok lub dwa.
– Będę się z tym szarpał niezależnie od tego, czy będzie komisja śledcza, czy nie. Jedno drugiemu nie przeczy.
– Mówił pan, że samobójstwo jest jedną z hipotez. Czy to nie za mocne słowa?
– To nie są mocne słowa. Bo póki nie ma prawomocnego rozstrzygnięcia w formie procesowej, w formie orzeczenia – wyrok czy postanowienie – to wolno mi mówić o hipotezach.

*) Sprawa Porowskiego – Krzysztof Porowski, przedsiębiorca z Sosnowca, zawiadomił prokuraturę, że funkcjonariusze UOP namawiali go, by obciążył zarzutami prawnokarnymi polityków SLD. Gdy odmówił, został aresztowany. Przesiedział w areszcie tymczasowym ponad dwa lata. W tym czasie toczyło się śledztwo, które powinno objąć tych funkcjonariuszy UOP, ale po sześciu umorzeniach i przesłuchiwaniu w kółko tych samych funkcjonariuszy umorzono postępowanie z powodu przedawnienia.

 

Wydanie: 20/2007, 2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy