Wpisy od Robert Walenciak

Powrót na stronę główną
Wywiady

Rzeczpospolita frazesu

Jak nie będzie lewicy, to będą formacje populistyczne Prof. Karol Modzelewski – Chyba jest pan zadowolony, że znajduje się pan obok polityki, a nie w polityce? – Tak. Oczywiście. – Życie publiczne ma swoje uroki. Można kształtować kraj, poprawiać go… – Do kogo pan to mówi? Przecież w życiu publicznym nieraz brałem udział. – I nieraz dostawał pan w głowę. – To należy do natury rzeczy, o to nie mam pretensji. Ale, po pierwsze, nigdy nie zajmowałem się tym non stop. Były okresy, kiedy się zajmowałem, i były okresy, kiedy się wycofywałem. Po drugie, ja po prostu nie widzę, do czego rękę przyłożyć. Jestem bardzo niezadowolony z kształtu polskiej polityki, również z istniejących ruchów politycznych, partii, ugrupowań itd. Ale nie widzę na to rady, którą bym miał. Ponieważ nie widzę na to rady, to nie uczestniczę. Wiem, że to mało obywatelska postawa. Ale żaden wzgląd na obywatelską postawę nie zmusi mnie do identyfikowania się z partiami politycznymi, które mi się nie podobają. – Dlaczego tak się stało? Co się stało w polskiej polityce, że przestaje ona interesować obywateli? – To dobre pytanie, bo ja chyba w swoim niepodobaniu nie jestem jedyny. Takimi, którym żadna partia polityczna się nie podoba, jest chyba większość. Bo większość nie głosuje. Ponadto większość, a w każdym razie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jaka koalicja, taka opozycja

W cieniu afer policyjno-faszystowsko-rozporkowych toczy się polityczna gra wewnątrz i między PO i PiS Czy Jarosław Kaczyński wyrzuci z rządu Andrzeja Leppera? Czy rozpadnie się koalicja? Czy będziemy mieli wcześniejsze wybory? Polska polityka stała się nieobliczalna, a jej główni aktorzy zachowują się jak zarażeni wirusem autodestrukcji. Mamy ciąg afer, przy czym wygląda to tak, że żadna z nich nie jest zakończona, a raczej – kończy się tak, że publiczność przestaje się nią interesować, bo właśnie wybucha nowy skandal. W ostatnich tygodniach mieliśmy więc m.in.: � Taśmy Beger. Cała Polska widziała, jak minister w Kancelarii Premiera, Adam Lipiński, namawiał posłankę Renatę Beger do wyjścia z Samoobrony. W zamian obiecywał posadę wiceministra, miejsca na listach wyborczych dla niej i jej protegowanych, pomoc prawników z Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawach posłanki, utworzenie sejmowego funduszu, by spłacić jej ewentualne długi. PiS uznało nagrany film za prowokację, i to jeszcze czynioną przez agentów WSI. Afera się rozmyła, bo Samoobrona wróciła do rządu. � Płonąca swastyka. Media opublikowały film z imprezy organizowanej przez polskich neofaszystów, pijących piwo na tle płonącej swastyki. W imprezie uczestniczyła asystentka europosła Macieja Giertycha, a jej gospodarzem był człowiek, który później

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Piętnuję PRL, bronię Jaruzelskiego

Czuję, że muszę bronić Polski Ludowej przed nowymi fałszywcami, którzy robią z niej Generalną Gubernię pod okupacją sowiecką Waldemar Kuczyński – Jest pewien kłopot z zaszufladkowaniem Waldemara Kuczyńskiego – z jednej strony, nie ukrywa pan wrogości do PRL; gdy Aleksander Kwaśniewski przepraszał za tamte czasy, pan twierdził, że to za mało. Z drugiej strony, napisał pan, że w ewentualnym procesie twórców stanu wojennego nie tylko nie będzie pan świadkiem oskarżenia, ale wręcz zgłasza się pan na świadka obrony gen. Jaruzelskiego… – To są dwie zupełnie różne sprawy. Pierwsza dotyczy oceny PRL i braku rozliczenia się z nią formacji postkomunistycznej. Druga – ważnego faktu historycznego. W obu sprawach chodzi mi o prawdę. O prawdę o PRL i o prawdę o stanie wojennym, których brakuje. – „Mówienie prawdy o PRL” wygląda dzisiaj tak, że historyk z IPN wyciąga jakieś esbeckie kwity i wmawia nam, że to jest właśnie cała prawda. – Strona postsolidarnościowa ma swoje winy. Wiele razy pisałem, jak bardzo obraz PRL, który w tej chwili odsłania IPN-owska historiografia, jest zarazem przez nią fałszowany. Ale czy strona postkomunistyczna również nie fałszuje obrazu tamtych lat? Czy dokonała autorozliczenia z tamtym systemem? Moim zdaniem, nie dokonała. A jeżeli, to półgębkiem, na tej zasadzie, że w PRL co prawda strzelano w pewnym okresie ludziom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

To jest nasz czas

Lewica i Demokraci po wyborach: gdzie sukces, gdzie klęska? Co dalej z koalicją? Wojciech Olejniczak, przewodniczący SLD – Jakie wnioski dla lewicy wypływają z wyborów samorządowych? Czy koalicja Lewica i Demokraci ma przyszłość? – LiD ma przyszłość, wszyscy są do tego przekonani. Jestem po pierwszych dyskusjach Zarządu Krajowego SLD, klubu parlamentarnego, przewodniczących rad wojewódzkich. Poza jednym głosem sceptycznym wszyscy byli za. Za dalszą budową silnej koalicji na wybory parlamentarne w roku 2009. – I z Demokratami i z SdPl? – I z Demokratami i z Socjaldemokratami. I z tymi partiami, które już są w koalicji. A teraz wielkim zadaniem jest rozszerzenie tej koalicji. O inne środowiska i organizacje. Współpracujemy ze związkami zawodowymi, z OPZZ, czas również zaprosić do współpracy Polską Partię Pracy, PPS, Zielonych… Uruchamiamy prace związane z przygotowaniem programu. W wyborach interesuje nas wynik powyżej 20%. A to oznacza, że jest potrzebny program, który będzie adresowany nie do kilku procent, lecz do szerokiej grupy społeczeństwa. Z LiD warto – LiD dostał mniej głosów niż tworzące tę koalicję partie rok temu. – Zmobilizowaliśmy w 85% elektorat poszczególnych partii politycznych z roku 2005. Jeżeli ktoś myśli, że bez koalicji byłoby łatwiej, to się myli. – W województwie warmińsko-mazurskim jeden z wojewódzkich radnych, członek PD wybrany

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Lewica gra o więcej

Prof. Jacek Raciborski socjolog, profesor w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Zakładu Socjologii Polityki. Przez rok mówiono, że jedyną alternatywą dla PiS jest PO, świadomie próbowano budować system dwupartyjny. To się oddaliło – Jakie społeczeństwo wyłania się nam, gdy patrzymy na pierwsze wyniki wyborów? Co na ich podstawie możemy powiedzieć o Polakach? – Rzuca się w oczy frekwencja, podobna jak cztery lata temu w wyborach samorządowych i istotnie wyższa niż rok temu. To dobry sygnał krzepnięcia instytucji samorządu terytorialnego. Druga obserwacja – widzimy autonomię systemu władz lokalnych w stosunku do centrum. – Dużą? – Jaka będzie jej skala, zobaczymy w najbliższych tygodniach. To zależy od tego, w jakim zakresie koalicja rządowa odwzoruje się w sejmikach i radach dużych miast. Widać też, że funkcje prezydentów, burmistrzów i radnych są nadal bardzo cenione. Kandydatów na radnych było niemal tylu co przed czterema laty, kandydatów na prezydentów i burmistrzów było nieco mniej. Widać więc, że istnieją na poziomie lokalnym zasoby aktywistów. To jest ważna sprawa. Są badania pokazujące, że dla jakości życia na szczeblu lokalnym i efektywności działania przywództwo jest najważniejszym czynnikiem. Nie punkt wyjścia, nie odziedziczone zasoby, nie dochody, lecz jakość przywództwa. –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

I po wyborach

W PO jest schizofreniczny układ, bo jest Tusk i Rokita. Między nimi istnieje dystans mentalny Prof. Wojciech Łukowski – socjolog polityki, wykłada w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i w Szkole Głównej Psychologii Społecznej. – Kto wygrał wybory samorządowe: Platforma czy PiS? – Różnica między tymi partiami jest niewielka. Mamy więc rodzaj remisu. Natomiast z punktu widzenia możliwości zagospodarowania wyniku, zbudowania koalicji, przejęcia władzy, wynik jest inny. – Czyli wygrana PO, mogącej sobie dobierać koalicjantów… – To może być nie tylko droga do zwycięstwa w najbliższych wyborach parlamentarnych, lecz także coś bardziej długofalowego. Platforma, jeśli będzie potrafiła współpracować z PSL, ma w ręku absolutnie unikalną szansę. Może się okazać, że PSL będzie wystarczającym partnerem w najbliższym rozdaniu parlamentarnym. A jednocześnie otwiera się przestrzeń – można się dziwić, że PO tego nie dostrzega – współpracy z centrolewicą. Czego boi się PO? – Ale czy oni chcą rozmawiać z lewicą, zawierać jakieś umowy? – Trudno to zdiagnozować jednoznacznie… Trudno z tego powodu, że czołowym działaczom PO wydaje się, że oni tak naprawdę powinni na scenie politycznej znajdować się w tym miejscu, w którym ulokowało się PiS. I mają sporo racji – bo jeśliby odłożyć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

LiD jak lider?

IV RP nie zatopiła lewicy. Miała być klęska, jest niezły wynik. Ale ważniejsze jest, co dalej Politycy lewicy bardzo chętnie powtarzają, że wybory samorządowe okazały się sukcesem, że centrolewica jest dziś trzecią siłą polityczną. Na pewno jest w tych słowach wiele racji, ale rzeczywistość jest bardziej wieloznaczna. Niezły wynik lewicy stanowi bowiem dobry punkt wyjścia. Dla liderów tej formacji prawdziwa gra dopiero się zaczęła. Sondaże dawały mniej 14,3% głosów oddanych na kandydatów Lewicy i Demokratów w wyborach do sejmików wojewódzkich można interpretować na różne sposoby. Po pierwsze, porównywać z wynikiem, który osiągnął SLD pięć lat temu (41%), cztery lata temu (25%) lub też rok temu, kiedy cztery partie tworzące dziś koalicję Lewica i Demokraci osiągnęły 3% więcej niż dziś. Ale przecież jest i druga strona medalu – jeszcze dwa tygodnie temu mało kto dawał centrolewicy nadzieje na wynik lepszy niż 10%. W sondażach publikowanych w ostatnich tygodniach dostawała ona od 5 do 9%. Media centrolewicy nie rozpieszczały. Gdy w telewizji publicznej przedstawicielom prezydenta i rządu poświęcano sześć godzin, PiS drugie sześć, trzy godziny Platformie, PSL pół godziny, a SLD –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Mity Kaczyńskich

Platforma Obywatelska jest w równie silnym stopniu partią narcyzmu politycznego jak PiS Prof. Wawrzyniec Konarski – W polskiej polityce dominują dwie partie prawicowe, PiS i PO. Czy to stan naturalny? Niektórzy publicyści porównują polską sceną polityczną do Irlandii, gdzie również dominują dwie partie prawicowe – konserwatywna i chadecka, a laburzyści są na marginesie. Czy model irlandzki jest w Polsce możliwy? – Przez niemal cały okres niepodległości Irlandii znaczącą przewagę w tamtejszym dyskursie politycznym uzyskały kwestie skupione wokół narodu i państwa kosztem podziałów społeczno-klasowych. Doszło tam do przesunięcia akcentów walki politycznej z kwestii społecznych na problem powstania i kształtu ustrojowego niepodległego państwa. – Przypomnę, w okresie 1921-1922 ugodowy odłam ruchu niepodległościowego, czyli poprzednicy Fine Gael, dzisiejszych chadeków, zgodzili się na uzyskanie przez Irlandię statusu dominium brytyjskiego, natomiast poprzednicy obecnej Fianna Fail, czyli konserwatystów kontynuowali najpierw walkę zbrojną, a potem polityczną o niepodległość. To jest ten historyczny podział – na ugodowców i maksymalistów, który do dziś organizuje scenę polityczną, pomniejszając rolę laburzystów… – Mówi się, że irlandzki nacjonalizm zadusił irlandzki socjalizm. Ale było to możliwe przede wszystkim dlatego, że wciąż żywił się podziałem Irlandii na część niepodległą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Jesień z notatką

Dla medialnej awantury i paru punktów w wyborach ujawniliśmy najbardziej strzeżone tajemnice Skandal wybuchł w ubiegłym tygodniu, kiedy media ujawniły treść notatki z rozmowy doradcy premiera ds. międzynarodowych, Leszka Jesienia, z zastępcą ambasadora USA w Warszawie, Kennethem Hillasem. Wybuchła wielka burza, bo Hillas, jak wynika z notatki, niepochlebnie wyrażał się o wicepremierze Giertychu i nie podobało mu się, że chce debaty o ofiarach wojny w Iraku. Dyplomata amerykański obcesowo sugerował, że taka inicjatywa powinna kosztować Giertycha dymisję. To dlatego notatka trafiła do mediów, które mogły – najzupełniej słusznie – oburzać się ingerencją amerykańskich dyplomatów w wewnętrzne sprawy polskie. To dlatego minister Fotyga wezwała ambasadora USA w Warszawie, Victora Ashe’a, do MSZ na dywanik. Tymczasem, jak dowiedzieliśmy się od osób pracujących w MSZ, rozmowa miała nieoczekiwany przebieg. To ambasador atakował. Bo w ujawnionym dokumencie znajdują się również informacje dotyczące spraw najbardziej tajnych – przerzutu polskich żołnierzy do Afganistanu, negocjacji dotyczących tarczy antyrakietowej, współdziałania wywiadów amerykańskiego i polskiego w Korei Północnej. Zacznijmy od tego, że notatka nie była opatrzona jakimkolwiek gryfem tajności. Dlaczego? Minister Jesień prowadził rozmowy w towarzystwie jeszcze jednej osoby, która notatkę sporządzała. To tzw. non taker,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Dziękuję, nie głosuję

Polską specjalnością jest absencja wyborcza. To wina nas czy polityków? W polskich wyborach jedno jest pewne – wyborcza absencja, jej wysoki poziom. Polska demokracja, od swych początków charakteryzuje się niewielką i systematycznie malejącą frekwencją. Coraz mniej ludzi fatyguje się do wyborów. Dlaczego tak się dzieje? Czy to groźne, czy też nie? Jak temu przeciwdziałać? Dlaczego nie chodzą? To pytanie jest najważniejsze: dlaczego Polacy nie chodzą do wyborów? W Polsce 50-procentowa frekwencja jest uważana za przyzwoitą, wyższej niż 72-procentowa w III RP nie było (druga tura wyborów prezydenckich w 1995 r.). Na tle Czechów, Słowaków, także Węgrów, bierność Polaków rzuca się w oczy. Na tę bierność składa się kilka przyczyn. Polacy, co chętnie podkreśla prof. Janusz Czapiński, są społeczeństwem mało obywatelskim, nieufnym. Mało kto z nas angażuje się w działania organizacji pozarządowych, nie ufamy sobie nawzajem, nie ufamy rządzącym, posądzamy ich o złe intencje. Taki bagaż mieliśmy na progu III RP, a III RP większość naszych fobii pogłębiła. Owszem, Polacy są zadowoleni z demokracji i uważają ją za najlepszy z możliwych ustrojów, wysoko sobie cenią obywatelską broń w postaci kartki wyborczej. Ale to wszystko pozostaje w sferze teorii, bo w praktyce po prostu do wyborów nie chodzą. Ta grupa absencjonistów została

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.