W odlewni w Gliwicach leży nieukończony wstrząsający pomnik ofiar rzezi wołyńskiej zamówiony przez środowiska kresowe, w Warszawie w tym czasie stanął inny, poprawny politycznie Rosyjska telewizja pokazała 45-minutowy film dokumentalny Natalii Metliny „Stepan Bandera. Ślady na Majdanie”. Jego autorka w pięciu krajach – na Ukrainie, w Polsce, w Niemczech, w Izraelu i w Rosji, próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że zbrodniczy ukraiński nacjonalizm z czasów II wojny światowej zyskał tylu entuzjastów wśród dzisiejszych Ukraińców. Na kijowskim Majdanie młodzi ludzie nosili takie same czapki jak członkowie oddziałów OUN-UPA, mieli te same czerwono-czarne sztandary, do walki używali siekier i kołków z powbijanymi kolcami, przemówienia zaczynano banderowskim pozdrowieniem „Chwała Ukrainie!”, a tłum odpowiadał: „Chwała bohaterom!”. Tak samo zresztą witał się z tłumem na Majdanie Jarosław Kaczyński, który pojawił się w towarzystwie Ołeha Tiahnyboka, też pokazanego w tym filmie głównego lidera nacjonalistów, który przy każdej okazji powtarza, że Bandera jest wzorem do naśladowania dla współczesnych Ukraińców. Natalia Metlina dotarła do niedawno odtajnionych rosyjskich dokumentów archiwalnych, które pokazują konsekwentne starania Stepana Bandery o stworzenie etnicznie czystego państwa ukraińskiego, bez Polaków, Żydów, Rosjan czy Romów. Rozmawiała z naukowcami i świadkami oczyszczania terenów przyszłej Ukrainy z ludzi innej narodowości. W Polsce przeprowadziła wywiady z historykiem i politologiem dr. Jackiem Wilczurem, kosmonautą gen. Mirosławem Hermaszewskim i płk. Janem Niewińskim, zmarłym niedawno prezesem wielu organizacji zrzeszonych w Kresowym Ruchu Patriotycznym. Każdy z nich był świadkiem rzezi polskiej ludności cywilnej dokonanej przez OUN i UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Mówili o tym, jak Polacy ginęli w strasznych męczarniach od kul, siekier, wideł, kos, młotków, noży i innych narzędzi zbrodni. Hermaszewskiemu w jeden dzień zamordowano 18 członków rodziny, on cudem się uratował. Majdan oszalał na punkcie żołnierzy UPA, w niemal wszystkich miastach zachodniej Ukrainy są już pomniki Stepana Bandery. Tylko w Warszawie ostatni świadkowie tamtego ludobójstwa postanowili uczcić pamięć ofiar rzezi etnicznej na Ukrainie i wybudować pomnik – drzewo pamięci. Jest on już w odlewni. Kamera rosyjskiej dokumentalistki w ostatniej sekwencji filmu najeżdża na makietę pomnika – wielkie drzewo ze skrzydłami zamiast gałęzi, z przybitymi do niego postaciami kobiet, dzieci i mężczyzn. Aby każdy zobaczył, do czego prowadzi nacjonalizm, i aby nigdy więcej do takich zbrodni nie doszło. Tak kończy się film Natalii Metliny, niepokazany w żadnej naszej telewizji. Bardzo ciekawy i pouczający. Tylko gdzie jest to drzewo pamięci? Jeszcze w lesie Zmarły 13 marca płk Jan Niewiński był przewodniczącym Kresowego Ruchu Patriotycznego i Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA na Ludności Polskiej Kresów Wschodnich. Podczas II wojny światowej żołnierz AK, organizator samoobrony ludności polskiej w powiecie krzemienieckim. Dowodził obroną Rybczy. Jego oddziałowi udało się w sierpniu 1943 r. przetrzymać oblężenie przez ukraińskich nacjonalistów i uratować 3 tys. Polaków. Po latach wspominał: – Kierowałem obroną tej samotnej polskiej reduty i powiedziałem sobie: jeżeli Bóg da przeżyć, nie spocznę i przypominać będę światu o tamtych wydarzeniach. Zostałem przy życiu i spłacam dług. Rodzina pułkownika poinformowała mnie, że drzewo pamięci znajduje się w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych. – Tak, mamy ten pomnik – mówi mi Tadeusz Wojarski, prezes GZUT SA. – Przywieziony został do nas latem 2008 r. z pracowni prof. Mariana Koniecznego z Krakowa. Jest pocięty na 18 kawałków, mniej więcej jedna czwarta pomnika została już odlana. Zamówienie złożył Ogólnopolski Komitet Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA. Na nasze konto wpłynęła jednak tylko pierwsza rata i dlatego musieliśmy wstrzymać prace. Płk Niewiński ciągle miał nadzieję, że znajdzie brakujące pieniądze. Wszystkie elementy drzewa pamięci są zabezpieczone i gdy tylko zostanie przesłana kwota ustalona w umowie, skończymy prace związane tym odlewem. W wielkiej pracowni rzeźbiarskiej prof. Mariana Koniecznego na krakowskim Salwatorze pozostał model drzewa w skali 1:10 oraz fragment w skali 1:5. – Sporo lat temu, gdy prezydentem stolicy był Lech Kaczyński, przyjechał do mnie płk Niewiński i powiedział, że bardzo chciałby