To rzeką Magdaleną od początku konfliktu w Kolumbii spływają zwłoki zabitych partyzantów z FARC, ofiar karteli i innych „znikniętych”
Kolumbia w Polsce postrzegana jest jako kraj o dwóch obliczach. Z jednej strony, José Arcadio Buendía, założyciel magicznego Macondo… Z drugiej – narkotykowy boss Pablo Escobar, kartele, płatni zabójcy, porwania dla okupu, przemoc. Wojna domowa i konflikty zbrojne, które od połowy XX w. trawiły kraj spływający krwią. Początki i źródła kolumbijskiego konfliktu są trudne do ustalenia nawet dla badaczy. Niektórzy sądzą, że praprzyczyną wszelkich sporów jest powstanie pod koniec lat 40. XIX w. dwóch antagonistycznych partii politycznych – liberalnej i konserwatywnej – które od tamtej pory wielokrotnie toczyły ze sobą krwawe boje (…). Inni badacze uważają, że przemoc w Kolumbii tliła się nieprzerwanie przez cały wiek XX. Jeszcze inni, szukając zarzewia konfliktu, wskazują na lata 20. i 30., okres buntów przeciwko stosunkom własności panującym na wsi, kiedy chłopi stawali w szranki z właścicielami ziemskimi i z wojskiem, które często broniło zagranicznych interesów, choćby United Fruit Company. Są i tacy, którzy wskazują na rok 1964, kiedy powstały dwa największe ugrupowania partyzanckie: Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC) i Armia Wyzwolenia Narodowego (ELN), a w kraju wybuchła wojna domowa, trwająca ponad pół wieku, do chwili gdy rząd kolumbijski nie podpisał pokoju z partyzantami (guerrilleros) z FARC. Poza wojskiem z guerrillą walczyli też paramilitares, oddziały samoobrony utworzone przez właścicieli ziemskich. Od lat 70. rosnący w potęgę biznes narkotykowy bratał się z zajmującą trudno dostępne rejony partyzantką dopóty, dopóki spadek cen kokainy i ofensywa wojska przeciwko kartelom w latach 90. nie pociągnęły kolejnej fali przemocy.
Praktycznie od początku XX w. na istniejące konflikty w Kolumbii nakładały się kolejne. (…) U progu XXI w. Kolumbia często była nazywana imperium zła, republiką terroru, krainą kokainy, a nawet cywilizacją śmierci i przemocy.
A jednak poza narkoprzeszłością Kolumbia kojarzy się przecież z literaturą piękną, a jej przedstawicielki i przedstawiciele (…) złotymi i srebrnymi zgłoskami zapisali się też w pamięci polskich czytelników. Co ciekawe, część z nich łączyło lub łączy powieściopisarstwo z działalnością dziennikarską. I tak np. Gabriel García Márquez, laureat Literackiej Nagrody Nobla z 1982 r., był również korespondentem i reporterem, a założona przez niego fundacja (dawniej FNPI – Fundación para un Nuevo Periodismo Iberoamericano, dzisiaj Fundación Gabo) od dziesięcioleci wspiera reporterów i dziennikarzy z Ameryki Łacińskiej, organizuje warsztaty i przyznaje prestiżowe nagrody.
Jedną z wykładowczyń tej fundacji jest Patricia Nieto, reporterka, dokumentalistka i profesorka dziennikarstwa na Uniwersytecie w Antioquii, która od lat zajmuje się kolumbijskim konfliktem, zbiera głosy świadków i stara się ocalić od zapomnienia pamięć o „znikniętych”, którym ktoś wyraźnie i często dosłownie pomógł zapaść się pod ziemię. Opowiada o bólu tych, którzy utracili swoich najbliższych, i analizuje skutki, jakie dla społeczeństwa kolumbijskiego miało ponad pół wieku przemocy. (…) To rzeką Magdaleną od początku konfliktu zbrojnego w Kolumbii spływają zwłoki zabitych partyzantów z FARC, członków oddziałów paramilitarnych, ofiar narkotykowych karteli oraz innych „znikniętych”.
Ciała bezimiennych, N.N., nomina nescio, wplątują się w rybackie sieci, zahaczają o gałęzie, przybijają do plaż najdłuższej w Kolumbii rzeki. Następnie wyławiane przez mieszkańców spoczywają w ścianie na lokalnym cmentarzu w miasteczku Puerto Berrío.
Właśnie w ścianie, bo cmentarze w Ameryce Łacińskiej, zresztą tak jak w Hiszpanii, przypominają polskie kolumbaria (…). Część mieszkańców Puerto Berrío wierzy, że jeśli wybierze sobie któregoś N.N., przyozdobi jego płytę, nada mu imię i będzie modlić się o jego duszę, w zamian uzyska ochronę i wstawiennictwo. (…)
Aleksandra Wiktorowska, tłumaczka
„Na stole w prosektorium wszyscy jesteśmy równi”, mówi Jorge Pareja, lekarz medycyny sądowej, który przez dekadę badał wszystkich zmarłych w Puerto Berrío. Jednak bezimienne ciała są najcichsze i najbardziej ponure. Nikt o nich nie mówi ani nie pyta o nie. Tylko zmaltretowane zwłoki rozciągnięte na stole mogą pomóc ustalić, czy była to kobieta czy mężczyzna, osoba młoda czy stara, wysoka czy niska, korpulentna czy szczupła, czarnoskóry czy Indianin. Obliczyć, czy została pozbawiona życia wczoraj, sześć dni czy ponad miesiąc temu. (…) Zorientować się, czy po śmierci ją poćwiartowano, rozcięto jej brzuch, wyciągnięto trzewia, a do żeber przywiązano worek wypełniony kamieniami i wrzucono ją do wód rzeki Magdaleny. Kto wie, kim jest ten, którego myją silnym strumieniem wody ze szlaucha. Kim jest? – zastanawia się lekarz medycyny sądowej.
Jorge Pareja jak nikt inny zna meandry tego pytania. Pewnie istnieje sposób, by poznać tożsamość wyłowionego: imiona, nazwisko, wiek, miejsce urodzenia, zawód; a także, co jest nie mniej ryzykowne, jakie było to ciało za życia i jak zachowało się w momencie śmierci. „To zaskakujące, że zwłoki mogą przebyć 200 km i dotrzeć w stanie umożliwiającym autopsję”, mówi Pareja i stara się opisać zdarzenie, które nadal nim wstrząsa, choć jako lekarz patomorfolog codziennie mierzy się ze śmiercią z krwi i kości.
Kiedyś nie miał dyżurów w prosektorium i w niedzielne popołudnia łowił ryby w Magdalenie. Tak samo jak wtedy, gdy był małym chłopcem w Puerto Berrío, a wujowie zabierali go nad rzekę, tak samo jak wtedy, gdy był studentem medycyny i spędzał wakacje z tymi samymi wujami na tych samych brzegach, nad tą samą rzeką z dzieciństwa. Po prostu łowił. Podparty o kamień, trzymał wędkę i wpatrywał się w brązową wodę, cicho przepływającą obok. Nagle z głębi dał się słyszeć narastający szum, który zamienił się w huk, w momencie kiedy wody się rozstąpiły, uwalniając straszydło. Najstarsi nie odezwali się ani słowem, dlatego że scena była im dobrze znana, ale Jorge nie mógł oderwać oczu od humbaka, popychanego przez nurt, zmierzającego w ich kierunku. Dwie minuty później minął go zmaltretowany, połamany, rozkładający się martwy z wody, który wkrótce miał trafić na jego stół lekarza sądowego w szpitalu La Cruz albo w kostnicy miejscowego cmentarza.
Fragmenty książki Patricii Nieto Wybrani, przeł. Aleksandra Wiktorowska, Wydawnictwo ArtRage, Warszawa 2024