Bielszy odcień bieli

Bielszy odcień bieli

Co trzeba wiedzieć o śniegu

Styczniowe śnieżyce zapoczątkowały wyjątkowo długą zimę, od jakiej przez ostatnie lata się odzwyczailiśmy. Fantastycznej pogodzie towarzyszył jednak ogólnopolski lockdown ograniczający wypoczynek dzieci i młodzieży szkolnej oraz uprawdopodobniający bliską już upadłość wielu małych stacji narciarskich. Wobec powszechnych zakazów funkcjonowania wyciągów i zablokowania narciarskich wyjazdów do Włoch, Austrii i na Słowację Polacy zaczęli się zaopatrywać w narty biegowe oraz sprzęt skiturowy. Sprzedawcy i serwisanci narciarscy są zgodni co do tego, że żaden rząd nie zrobił tyle dla spopularyzowania narciarstwa skiturowego, co obecny. Na wykonanie drobnych nawet usług w serwisach w całej Polsce trzeba było czekać po kilka dni. Renesans popularności przeżyły też sanki, wykorzystywane nie tylko przez dzieci, ale i przez dorosłych, co nie podobało się policji ścigającej podejmowane próby narodowej rekreacji.

Notabene kolejny raz rząd wykazał się brakiem znajomości obowiązującego prawa, w rozporządzeniu zamknął bowiem „stoki narciarskie”, a takiego pojęcia w materii ustawowej RP nie ma. W stosownej Ustawie o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich z 2011 r. występuje pojęcie „zorganizowanego terenu narciarskiego”, na który składają się „trasy zjazdowe przylegające do urządzeń wyciągowych”, „narciarskie trasy biegowe” i „pólka ćwiczebne”.

Ponad miesiąc zimowej aury już się jednak skończył i tylko w górskich rejonach można jeszcze uprawiać wędrówki po białych szlakach. Narciarstwo zjazdowe natomiast uprawiać można jedynie w ośrodkach, które, licząc na wzmożone zainteresowanie narciarzy, zaryzykowały i zdążyły naśnieżyć trasy, by z minimalnym zyskiem lub niewielką stratą zamknąć ten dziwny sezon. Ale koniec prawdziwej zimy nie oznacza końca zimowych wypadków turystycznych i narciarskich. Najwięcej ofiar lawiny w górach zabierają bowiem wiosną.

Śnieg, który dostarcza zimą tyle radości, a w ekosystemie pełni niezwykle ważne funkcje oczyszczania powietrza i nawadniania gleby wiosną, to opad atmosferyczny płatków złożonych z różnych kryształków lodu, występujących najczęściej w formie sześcioramiennych gwiazdek. Zdaniem fizyków każdy kryształek jest inny i są one niepowtarzalne. Opady śniegu występują w postaci śnieżycy, a czasami burzy śnieżnej, jak również tzw. niepłatkowych hydrometeorów, czyli krup śnieżnych, śniegu ziarnistego, a także gradu i ziaren lodowych. Burza śnieżna, zwana śnieżycą, zadymką, zawieją śnieżną, zamiecią albo po góralsku kurzawą (lub kurniawą), to gwałtowny, obfity opad z towarzyszącym mu silnym wiatrem, który powoduje, że śnieg nie opada od razu na ziemię, by wiązać się równomiernie z podłożem, ale jest przenoszony na duże odległości. Gdy zaś opada, tworzy zaspy o znacznej nieraz wysokości. Tego rodzaju masy nawiewanego śniegu, zwłaszcza mokrego, powodują zagrożenia dla sieci elektrycznych, budynków i drzewostanu. Widoczność podczas śnieżycy jest często ograniczona, co może powodować wypadki na drogach oraz pobłądzenia w górach na zasypanych szlakach. Akcje ratunkowe podczas burz śnieżnych są bardzo utrudnione. Czasami, choć rzadko, podczas burzy śnieżnej może dojść do wyładowań atmosferycznych.

Silne śnieżyce w Rosji i Kazachstanie zwane są buran, a na Syberii purga, natomiast w Ameryce Południowej stosuje się na określenie analogicznego zjawiska słowo temporal, w Ameryce Północnej blizzard, a na Alasce burga. „Wielki biały huragan”, czyli burza śnieżna, która miała miejsce w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie w 1888 r., sparaliżowała komunikację oraz codzienne funkcjonowanie miast i osad na wiele dni. Potworne wiatry o prędkości do 130 km/godz., opady śniegu dochodzące do 1 m i zaspy śnieżne do 15 m wysokości dotknęły całe wschodnie wybrzeże Ameryki Północnej.

Po opadzie biały puch spowija ziemię pokrywą o różnej grubości, gęstości, temperaturze oraz wilgotności. Nie każdy śnieg jest jednakowo mokry i ciężki. Najsuchszy puch śnieżny, o wilgotności 5%, występuje w Górach Skalistych, śnieg w krajach alpejskich osiąga do 15%, a śnieg sztuczny sypany z armatek pracujących na stokach aż 35% wilgotności. Istnieją różne rodzaje śniegu, doskonale rozpoznawane przez ludzi gór i wytrawnych turystów, takie jak puch świeży, puch zsiadły, gips (przewiany lub zbity), śnieg zmrożony, szreń łamliwa, lodoszreń, lód, śnieg mokry, ziarnisty oraz wiosenny, wysokogórski firn. Nie jest jednak prawdą, jakoby w językach eskimo-aleuckich występowało kilkadziesiąt określeń barwy śniegu. Aczkolwiek rdzenni mieszkańcy Arktyki rozróżniają ze szczegółami odmiany śniegu i rozmaite zjawiska hydrometeorologiczne, zapewne w nieco większym stopniu niż narciarze i taternicy, posługując się bogatszym zasobem słownictwa w tym kluczowym dla ich przetrwania obszarze wiedzy praktycznej.

Śnieg może mieć różne zabarwienie, nie zawsze jest biały – połączony z płatami lodu przybiera kolor niebieskawy lub zielonkawy, wiosenny śnieg ma odcień szary. Również może być zabarwiony na czerwono obecnością glonów albo na inne kolory pod wpływem pyłów i zanieczyszczeń, które wirujące płatki ściągają podczas opadów, przyczyniając się do oczyszczania powietrza. Nierzadko w opadach śniegu na południu Europy znajduje się drobniutki piasek pustynny niesiony przez setki kilometrów wiatrem z Sahary.

Znaczne masy śniegu gromadzące się pod wpływem wiatru na wierzchołkach gór albo na graniach po ich zawietrznej stronie zwane są nawisami śnieżnymi. Te piękne nieraz formy zestalonych bloków wiszących nad przepaścią lub zboczem stanowią ogromne zagrożenie dla turystów i narciarzy. Pod żadnym pozorem nie wolno na nie wchodzić! Pęknięcie, podcięcie lub zerwanie nawisu wywołuje lawinę, czyli gwałtowne staczanie się bądź osuwanie ze zbocza mas śniegu. Przyczyną zejścia lawiny może być zwiększone obciążenie mas śniegu albo ziemi pod wpływem opadów, wstrząsu, silnego wiatru, działania człowieka lub przez zmiany metamorficzne pokrywy śnieżnej, pod wpływem nasłonecznienia, opadów deszczu, a wiosną naprzemiennego roztapiania i zamarzania. Wyróżnia się lawiny śnieżne w formie ogromnych pyłowych obłoków złożonych ze śnieżnego puchu, lawiny płytowe, zwane inaczej deskami, czyli ześlizgujące się górne warstwy śniegu słabo związane z twardszym śniegiem znajdującym się pod spodem. Tego rodzaju lawiny często są dziełem człowieka podcinającego płytę śniegu i uruchamiającego w ten sposób śmiertelne zagrożenie na zboczu góry. Trzecim rodzajem są lawiny gruntowe złożone z ogromnych mas śniegu odrywających się całkowicie od górskiego podłoża, co ma miejsce zazwyczaj późną wiosną. Osobnym zjawiskiem w górach wysokich oraz w strefach polarnych są lawiny lodowe w postaci mas lodu zsuwających się z lodowców w wyniku pękania tzw. seraków lodowych lub cielenia się lodowca.

Pierwszy historyczny zapis o ofiarach lawin w polskich górach odnosi się do tragedii tatrzańskiej z 1856 r., kiedy to lawina schodząca ze zbocza Ornaku zasypała pięciu górników pracujących przy kopaniu rudy żelaza. Do największych współczesnych lawin śnieżnych w Polsce należała ta w Białym Jarze w Karkonoszach w marcu 1968 r. – porwała 24 osoby, 19 nie przeżyło. W akcji ratunkowej trwającej kilkanaście dni brało wówczas udział 1,1 tys. osób. Jest to miejsce dość niebezpieczne, znacznych rozmiarów lawiny schodziły tam również w latach 1974 r. i 2008. Największą tragedią górską ostatniego 20-lecia była lawina pod Rysami w styczniu 2003 r., w której zginęło ośmioro licealistów z Tychów. Na kanwie wydarzeń znad Morskiego Oka powstał w 2010 r. film fabularny „Cisza”, który zakłamuje rzeczywistą przyczynę zdarzeń. Pseudoprzewodników prowadzących w góry wycieczki szkolne jest jednak więcej, niż się wydaje, a przecież wystarczy przypomnieć rozporządzenie premiera Włodzimierza Cimoszewicza, które swego czasu nakładało na organizatorów wycieczek górskich dla dzieci i młodzieży obowiązek zapewnienia fachowej przewodnickiej asekuracji.

Inna tatrzańska lawina, która zeszła nocą w Dolinie Goryczkowej w 1956 r., pochłonęła pięć ofiar, niszcząc całkowicie maleńkie, drewniane schronisko, którego po tej tragedii nie odbudowano. W obecnym sezonie zimowym doszło już do wypadków lawinowych w Tatrach, będących udziałem narciarzy skiturowych. W styczniu dwóch narciarzy porwała lawina pod Suchym Wierchem Ornaczańskim w Dolinie Kościeliskiej, na szczęście zostali uratowani. Również szczęśliwie, bo tylko urazem nogi pechowej taterniczki, zakończył się jej lot w lawinie pod Kościelcem. Znacznie mniej szczęścia miało w lutym trzech skiturowców, którzy z niewiadomych przyczyn spadli z lawiną spod Kopy Kondrackiej na słowacką stronę. Uratował się jeden, który po długotrwałym marszu do schroniska na Kondratowej wezwał pomoc, niestety już spóźnioną.

Rosnąca popularność turystyki narciarskiej uprawianej na skiturach, powszechna i naiwna wiara w niezawodność GPS i w to, że smartfon zawsze zapewni połączenie, będą owocować zwiększoną liczbą wypadków w górach. Doskonały sprzęt, nowoczesna elektronika i nawet posiadanie zestawów lawinowych nie zastąpią znajomości topografii, meteorologii i wiedzy o śniegu. Do przeżycia potrzebna jest bowiem pokora umożliwiająca rozumienie gór.

Badanie fizyki śniegu i lodu, ich struktur i ruchu oraz wpływu na środowisko jest przedmiotem dociekań glacjologii, mechaniki oraz ekologii. Modelowanie ruchu mas śnieżnych pozwala rozumieć i monitorować zagrożenia, a także rozwiązywać zagadki z przeszłości, np. tę związaną z tragedią na Przełęczy Diatłowa na Uralu w 1959 r., gdy śmierć poniosło dziewięciu studentów, uczestników wyprawy narciarskiej, biwakujących w namiotach rozbitych na zboczu ośnieżonej góry Chołatczachl. Wokół tragedii i utajnienia na 50 lat śledztwa przez radziecką prokuraturę narosło wiele mitów i teorii spiskowych. Pisano o krwiożerczym rosyjskim yeti, rytualnym mordzie popełnionym przez tubylczych Mansów, a także o zabójstwie dokonanym przez radzieckie służby specjalne. Tymczasem współczesne komputerowe modelowanie ruchu struktur śnieżnych pozwoliło na ustalenie, że lawina twardego śniegu uderzyła w namioty, powodując ciężkie obrażenia części grupy, ocalała reszta przeniosła się z rannymi kolegami w bezpieczne miejsce, próbując rozpalić ognisko, lecz ze względu na silny mróz wszyscy zmarli w wyniku hipotermii. Uczestnicy wyprawy do końca walczyli o przetrwanie swoje i poszkodowanych kolegów.

Najnowsza symulacja komputerowa, którą przeprowadził dr Johan Gaume z Laboratorium Symulacji Śniegu i Lawin Politechniki w Lozannie, potwierdziła wcześniejszą hipotezę rosyjskiego znawcy gór i śniegu Jewgienija Bujanowa. Kolejny raz nauka poświadczyła znaną ludziom gór prawdę, że lawina może zejść nawet ze stosunkowo łagodnego zbocza. W celu uniknięcia większego zagrożenia lawinowego w niektórych krajach służby ratownicze używają ładunków wybuchowych do kontrolowanego wywoływania lawin poprzez eksplozję, która usuwa nadmiar śniegu oraz nawisy śnieżne ponad stacjami narciarskimi. Działania takie prowadzą w szczególnie śnieżnych sezonach ratownicy z Horskej Záchrannej služby, odstrzeliwując lawiny nad stacją narciarską w Zubercu w Tatrach Zachodnich. Jest to miejsce chętnie odwiedzane przez Polaków z racji bliskości przejścia granicznego w Chyżnem.

Śnieg odbijający promienie słoneczne zwielokrotnia ekspozycję na promieniowanie UV, co może powodować tzw. ślepotę śnieżną. Jest to ostre zapalenie spojówek oraz nabłonka rogówki spowodowane nadmierną ekspozycją na promieniowanie UV w wysokich górach, na nasłonecznionym i zaśnieżonym terenie. Schorzenie objawia się po upływie 4-12 godzin w postaci bólu oczu i głowy, łzawienia i pieczenia oczu, zamglonego widzenia oraz światłowstrętu. Ma zazwyczaj charakter przejściowy i ustępuje po dwóch-trzech dniach, lecz zdarza się i trwałe uszkodzenie wzroku. Najbardziej znaną postacią życia publicznego cierpiącą na chroniczną postać tego schorzenia był gen. Wojciech Jaruzelski, który nabawił się go w 1941 r. podczas zesłania na Syberię i do końca życia musiał chronić wzrok przyciemnionymi soczewkami. Do zabezpieczenia przed nadmiarem światła słonecznego stosuje się współcześnie okulary przeciwsłoneczne z bocznymi osłonami oraz filtrem UV i polaryzacyjnym (tzw. okulary lodowcowe) albo gogle. Ludy żyjące w śnieżnych krainach stosowały rozmaite zabezpieczenia oczu przysłonami, Tybetańczycy wykonywali osłony ze zwisającym włosiem jaka, a Inuici opaski ze ścięgnami karibu.

Trzeba też pamiętać, że śnieżne wędrówki bez odpowiedniego ubioru i obuwia mogą się kończyć tragicznie. Wychłodzenie organizmu zachodzi głównie poprzez mechanizm promieniowania ciała w podczerwieni, w wyniku parowania potu, parowania podczas oddychania, jak również przez przewodzenie w następstwie wymiany ciepła z otoczeniem i konwekcję, gdy temperatura powietrza jest niższa niż temperatura skóry. W wyniku utraty ciepła zagrożona jest termoregulacja organizmu, czyli zdolność utrzymywania stałej temperatury ciała niezależnie od temperatury otoczenia. Termoregulacja fizjologiczna polega na wzroście przemiany materii oraz skurczach mięśni powodujących dreszcze, a termoregulacja świadoma – na doborze odpowiedniego ubioru, zaplanowaniu i znalezieniu schronienia oraz przyjmowaniu ciepłych napojów i pożywienia.

Turystka uratowana przez GOPR na zboczach Babiej Góry, idąc w góry w negliżu, postanowiła eksperymentalnie poddać się termicznej deregulacji i tylko szybkie działanie ratowników uchroniło ją przed śmiercią, aczkolwiek uszczerbek na zdrowiu będzie dawał się jej we znaki do końca życia. O ile morsowanie może być korzystne dla zdrowia, o tyle próby jego stosowania podczas dłuższej wędrówki po śniegu kończą się wyczerpaniem, hipotermią, odmrożeniem, amputacjami, a w razie braku pomocy śmiercią. A pandemiczna nuda może prowadzić do coraz dziwaczniejszych pomysłów na budowanie ego.


Robert Borkowski jest profesorem Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, instruktorem i ratownikiem narciarskim, przewodniczącym Podkomisji Ratownictwa Narciarskiego KTN ZG PTTK Ski Patrol


Fot. Małgorzata Kudzin-Borkowska

Wydanie: 12/2021, 2021

Kategorie: Obserwacje
Tagi: klimat, przyroda, zima

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy