Biliśmy się o wolną Polskę

Biliśmy się o wolną Polskę

Za sprawą historyków z IPN i niektórych publicystów wkład Polski w zwycięstwo nad faszyzmem wyraźnie zmalał Minęła kolejna rocznica pokonania hitlerowskiej machiny wojennej. Polscy żołnierze walczyli z niemieckim najeźdźcą od pierwszego do ostatniego dnia wojny. Biliśmy się na zachodzie i na froncie wschodnim. Stanowiliśmy czwartą siłę antyhitlerowskiej koalicji po ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii. Niestety, za sprawą historyków z IPN i niektórych „wybitnych” publicystów wkład Polski w zwycięstwo wyraźnie zmalał. O zmniejszenie naszego wkładu usilnie zabiega m.in. Piotr Zychowicz. W artykule „Czerwoni renegaci” opublikowanym w miesięczniku „Historia. Do Rzeczy” (maj 2014) autorytatywnie stwierdził, że walk stoczonych przez 1. Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki nie można traktować jako części polskiego wysiłku zbrojnego podczas II wojny światowej, nie można również jednym tchem wymieniać dywizji razem z Polskimi Siłami Zbrojnymi na Zachodzie i Armią Krajową. Dlaczego? Ponieważ, jego zdaniem, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie i Armia Krajowa walczyły o niepodległą Rzeczpospolitą, armia Berlinga zaś biła się o zniewoloną przez bolszewików totalitarną Polskę Ludową. Nie szczędziliśmy krwi ni życia Nie ma to nic wspólnego z prawdą. Armia Berlinga to coś więcej aniżeli Berling i grupa komunistów w jego otoczeniu. Armia to dziesiątki tysięcy żołnierzy. Byli nimi polscy patrioci deportowani na Syberię, a wśród nich weterani walk z bolszewikami w 1920 r. oraz ich synowie i córki. W szeregach tej armii dotarł do Berlina mój ojciec Antoni Bielejewski, który był ciężko ranny w bitwie pod Radzyminem. W dywizji kościuszkowskiej znaleźli się również jego synowie, czyli ja i mój brat Edward. Żołnierzem 2. Dywizji Piechoty im. Henryka Dąbrowskiego był nasz sąsiad z osady wojskowej Mały Olżew w woj. nowogródzkim, Antoni Szumski – towarzysz broni ojca w bitwie pod Radzyminem (jego syn Anatol przedostał się do armii gen. Andersa i brał udział w bitwie pod Monte Cassino). Twierdzić, że byliśmy polskojęzycznymi żołnierzami wojsk ZSRR, może tylko jakiś półgłówek. Nie biliśmy się o zniewoloną przez bolszewików totalitarną Polskę. Walczyliśmy o Polskę wolną, niepodległą i demokratyczną z granicą na Odrze i Nysie. Tak, tak! Świadczą o tym m.in. publikacje w naszych frontowych gazetkach. Na gruzach Berlina zawiesiliśmy nie radzieckie, lecz polskie flagi, a nad brzegiem Odry nasi żołnierze ustawili polski słup graniczny. Żołnierze 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki bili się o wolną ojczyznę z ogromnym poświęceniem. Nie szczędzili krwi ni życia. Dowódca plutonu dział przeciwpancernych naszego batalionu (w 2. Pułku Piechoty) został ranny w czasie przełamywania Wału Pomorskiego. Gdy po dłuższej kuracji opuścił szpital, kadrowcy chcieli go skierować do jednostki szkolącej żołnierzy na tyłach frontu. Uparł się, że musi wrócić na pierwszą linię do pułku. Był szczęśliwy, gdy ponownie objął pluton, którym dowodził. Nie minął tydzień, gdy zginął w walkach nad Hawelą, zaledwie kilka dni przed szturmem na Berlin. W żołnierzach 1. i 2. Armii WP red. Zychowicz widzi nie bohaterów, lecz ofiary i mięso armatnie. Dobrze, że nie przeczyta tego mój przyjaciel, który zginął nad Hawelą. Mam poważne wątpliwości, czy można lekką ręką przekreślić wysiłek tych, którzy przełamali Wał Pomorski, zdobyli dla Polski Kołobrzeg, sforsowali Odrę i Nysę Łużycką, wreszcie wzięli udział w zwycięskim szturmie na Berlin, a równocześnie wyeksponować wkład w zwycięstwo wniesiony przez Armię Krajową. Nie neguję bohaterstwa żołnierzy AK w walce z okupantem, ale warto się zastanowić, jakie były tego efekty. Ciekaw jestem, co miałby w tej sprawie do powiedzenia gen. Władysław Anders, który uznał wywołanie powstania warszawskiego za zbrodnię i domagał się postawienia winnych przed sądem. Smutna rocznica Ze smutkiem należy przyznać, że wytężona działalność „wychowawcza” prowadzona przez „edukatorów” z IPN ogłupiła wielu ludzi. Można się o tym przekonać, czytając artykuł Magdaleny Piejko „Komorowski czci Sowietów” („Gazeta Polska Codziennie” z 22 kwietnia 2014 r.). Zdaniem autorki, wielkim skandalem było uczestnictwo prezydenta RP w uroczystościach rocznicowych na cmentarzu wojennym w Zgorzelcu i oddanie należnego hołdu żołnierzom 2. Armii WP poległym w czasie forsowania Nysy Łużyckiej. Pani Piejko uznała ich za żołnierzy wojsk ZSRR. Otumaniona przez IPN dziennikarka nie wie, co pisze. Skandalem nie było wyrażenie uznania i wdzięczności dla poległych żołnierzy 2. Armii. Skandalem są próby pozbawienia tych żołnierzy polskości. To byli autentyczni polscy patrioci. To nie oni ustanowili w Polsce socjalizm.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 22/2014

Kategorie: Opinie