Biskupi boją się prawdy

Biskupi boją się prawdy

Niemiecki episkopat zerwał współpracę z niezależnymi ekspertami, którzy mieli wyjaśnić skandale pedofilskie Niemiecka prasa nie kryje oburzenia. „Miłosierny Kościół ma w sercu czarną dziurę”, oskarża lewicowy dziennik „taz”. Centrowa „Süddeutsche Zeitung” wytyka, że biskupi boją się prawdy. Zdaniem konserwatywnego „Die Welt” Kościół katolicki powinien wkroczyć na drogę odnowy w worze pokutnym, a nie w błyszczącym ornacie. Niemieccy biskupi zakończyli współpracę z niezależnymi ekspertami z Instytutu Badań Kryminologicznych Dolnej Saksonii (KFN). Na złożone w lipcu 2011 r. zlecenie episkopatu instytut miał przeanalizować skandale z udziałem księży pedofilów. W ramach największego takiego projektu na świecie zapowiadano zbadanie 100 tys. akt personalnych. Pracami badawczymi kierował dyrektor KFN, prof. Christian Pfeiffer, cieszący się opinią znakomitego eksperta mimo zarzutów, że lubi się znajdować w centrum uwagi mediów. Zagadki tajnych archiwów Prof. Pfeiffer nie należy do wrogów Kościoła. W przeszłości wielokrotnie występował z tezą, że duchowieństwo katolickie nie jest środowiskiem, w którym skandale pedofilskie występują częściej niż w innych grupach społecznych. „Księża i zakonnicy nie stanowią sektora podwyższonego ryzyka”, mówił. Zrzeszenie Niemieckich Diecezji (VDD) przeznaczyło na projekt badawczy 450 tys. euro. Zgodę na pracę ekspertów wyrazili biskupi wszystkich 27 diecezji. W dziewięciu miały zostać przeanalizowane akta od 1945 r., w pozostałych dokumenty z lat 2000-2010. Ustalone warunki były korzystne dla Kościoła. Poszukiwania w archiwach kościelnych mieli prowadzić tylko emerytowani sędziowie i prokuratorzy w asyście pracowników diecezji. Zebrane informacje, po usunięciu z nich nazwisk domniemanych sprawców i ofiar (co należy podkreślić), przekazywano badaczom. Episkopat miał prawo pierwszy przedstawić wyniki i ich interpretację. Dopiero osiem tygodni później niezależni eksperci mieli udostępnić sprawozdanie opinii publicznej. Projekt powinien zostać zrealizowany do sierpnia 2014 r., jednak zakończył się fiaskiem znacznie wcześniej. Współpraca od początku układała się fatalnie. Wystąpiła przeciw niej konserwatywna Sieć Kapłanów Katolickich (Netzwerk Katholischer Priester), twierdząc, że projekt łamie prawo do ochrony danych osobowych i może zniszczyć zaufanie księży oraz pracowników Kościoła do biskupów. W październiku 2012 r. prof. Pfeiffer napisał do episkopatu długi list, w którym żalił się, że chociaż wyniki zaakceptowali wszyscy biskupi, niektóre diecezje nie uznały swoich zobowiązań. Archidiecezja Monachium-Freising oraz diecezja Ratyzbony de facto paraliżowały przedsięwzięcie przez cały rok. Ponadto dyrektor otrzymał od dwóch cieszących się szacunkiem osobistości z kręgów kościelnych informacje, że w różnych diecezjach zabiera się z tajnych archiwów i niszczy akta dotyczące sprawców. Było to poważne oskarżenie – zgodnie z prawem kanonicznym klucz do tajnego archiwum może mieć tylko biskup. Kościół chciał cenzury? Prawo kanoniczne przewiduje, że akta personalne z tajnego archiwum mają być niszczone 10 lat po śmierci księdza, którego dotyczą, lub po wydaniu wyroku. Należy zachować tylko ich streszczenia. W przeszłości ten paragraf nie zawsze był przestrzegany. Zdaniem ekspertów porozumienie między KFN a VDD w sprawie projektu badawczego stało się dla episkopatu wiążące i powinno być nadrzędne wobec prawa kanonicznego. Wiele jednak wskazuje na to, że biskupi wykorzystali odpowiedni przepis, aby uzasadnić szybkie usuwanie kompromitujących dokumentów z tajnych archiwów. Skarga dyr. Pfeiffera nie odniosła skutku. 9 stycznia br. pełnomocnik episkopatu ds. wyjaśnienia przypadków pedofilii, biskup Trewiru Stephan Ackermann, poinformował o zakończeniu współpracy. Sposób komunikowania się Pfeiffera i jego nieprzemyślane wypowiedzi zniszczyły zaufanie między zleceniodawcą a zleceniobiorcą – uzasadniał biskup. Oburzony naukowiec zarzucił Kościołowi stosowanie cenzury i zamiar sprawowania kontroli nad przedsięwzięciem. Według Pfeiffera biskupi domagali się, aby w pracach uczestniczyli tylko eksperci zaakceptowani przez Kościół, a końcowe wyniki studium miałyby zostać opublikowane tylko za zgodą episkopatu. Pfeiffer zapowiedział, że zrealizuje projekt badawczy samodzielnie. Będzie to jednak trudne, jeśli eksperci nie uzyskają dostępu do akt. Episkopat ma zamiar zlecić badanie innej instytucji naukowej, ale po kłótni z KFN niełatwo będzie znaleźć niezależnych specjalistów. Decyzja biskupów spotkała się z nadzwyczaj ostrą krytyką mediów. Lewicowy „taz” napisał nawet, że gdyby ministrowie sprawiedliwości mieli dość odwagi, powinni wysłać inspektorów śledczych, którzy skonfiskują akta w kościelnych archiwach. Innego wyjścia nie ma, ponieważ „Kościół robi, co chce”. Według „Süddeutsche

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2013, 2013

Kategorie: Świat