Bo u nas nadal są stosy…

Bo u nas nadal są stosy…

Dla większości polskich polityków kobieta jest opakowaniem do noszenia dzieci Rozmowa z Moniką Karbowską, feministką, europejską działaczką lewicy – Jest pani bardziej znana w świecie niż w Polsce. Walczy pani o prawa biednych i kobiet we Francji, ostatnio na Litwie. Pani petycje krążą po całej Europie. – W 1992 r. jako studentka lewicowa zostałam zmuszona do opuszczenia Uniwersytetu Warszawskiego. Niestety, zawsze miałam ostry język i mało wybrednie wypowiadałam się o uczelnianej „Solidarności”. Uprzedzili mnie wtedy, że jeśli nie zrezygnuję ze studiów, i tak nie obronię pracy. Poza tym odebrali mi stypendium, uzasadniając, że… nie jestem Polką, bo urodziłam się we Francji. To oczywiście bzdura. Potem zablokowano mi doktorat za moje poglądy polityczne. Musiałam wyjechać z kraju. Wyjechałam więc i dokończyłam studia na Sorbonie. Od tamtej pory walczę. Ale wracając do spraw obecnych, gdy dowiedziałam się, że na Litwie w pierwszym czytaniu przeszła ustawa o zakazie aborcji, faktycznie zareagowałam natychmiast. I pomogło… Niestety, kobiety bezradnie patrzą, jak odbiera się im prawa. – Była też pani widoczna podczas zamieszek greckiej młodzieży, walcząc o prawa emigrantów. – Do Grecji przyjeżdża rocznie około 15 mln turystów. Obsługuje ich milionowa rzesza wschodnich emigrantów, nie licząc zatrudnionych w rolnictwie i przemyśle. Pracodawcy greccy w ciągu kilku lat zdążyli się przyzwyczaić do potulnej i bardzo taniej siły roboczej, więc zupełnie „naturalnie” proponują szukającej pracy greckiej młodzieży stawki „polskie, bułgarskie lub słowackie”. Do Grecji z Polski wyjeżdża przynajmniej 100 tys. osób rocznie. Totalna deregulacja rynku pracy w tym kraju powoduje, że tam sytuacja Polaków jest prawdopodobnie najgorsza ze wszystkich krajów docelowych emigracji. W Grecji bowiem praca na czarno w hotelarstwie, restauracjach oraz biurach turystycznych jest normą, a nie wyjątkiem. Dla greckich pracodawców jest rzeczą oczywistą i bezdyskusyjną, że greckie prawo pracy nie obowiązuje ich, gdy zatrudniają emigrantów. Polacy i Polki są wyzyskiwani na równi z Ukraińcami, Rosjanami i Serbami, dostając 700-1000 euro miesięcznie za 12- czy nawet 18-godzinny dzień pracy. Wbrew temu, co głosi neoliberalna propaganda, emigranci nie pracują, by „odłożyć” na budowę domu, na opłacenie studiów czy na przyszłe inwestycje biznesowe. Oni pracują, by przeżyć kolejne lato, ewentualnie kolejną zimę. – Ostatnio poznali panią widzowie TVP, gdzie Wojciech Cejrowski nie omieszkał pani obrazić za wspieranie Alicji Tysiąc. – Cóż, to przedstawiciel fundamentalizmu polskiego Kościoła katolickiego, czyli osobnik pełen nienawiści do każdego, kto mówi co innego niż on. Nie dość, że nieobyty, to jeszcze nieobuty… Alicja Tysiąc jest przykładem walki o prawo kobiet do samostanowienia. To przykład nie tylko dla polskich pań. Patriarchat jest wszechobecny nie tylko u nas, ale w całej Europie. Np. we Francji tygodniowo dwie kobiety są zabijane przez swoich partnerów. W Polsce w ogóle nie ma takich statystyk, a wiadomo, że problem przemocy domowej jest znacznie większy. – Bo polscy politycy nie widzą takiego problemu jak przemoc wobec kobiet i dzieci. – Nie widzą, bo nie chcą widzieć. Dla większości z nich kobieta jest opakowaniem do noszenia dzieci. Było to bardzo wyraźne w dyskusji na temat zakazu zapłodnienia in vitro. Szumnie nazwana polityka prorodzinna to kompletna bzdura. Jest to polityka rodzenia dzieci kosztem kobiet i rodziny. Według badań Unii Europejskiej w Polsce rodzi się pięć razy więcej dzieci z wadami wrodzonymi niż w innych krajach europejskich. U nas w ogóle nie ma takich statystyk. Politycy mają to gdzieś. Nie reagują nawet na kościelną wrzawę wokół badań prenatalnych. Kobieta wciąż jest obywatelem drugiej kategorii. Jestem pewna, że żaden polski polityk nie zna treści ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. – Gdy w 2005 r. Francuzi odrzucili traktat konstytucyjny, prawie cały naród ten dokument przeczytał. U nas gdy niedawno spytałam kilkunastu posłów o nową ustawę o prokuraturze, przy okazji rozdzielenia stanowisk prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, merytorycznie o ustawie wypowiedziała się jedna osoba. Reszta w ogóle nie czytała ustawy. – To kwestia dojrzałości narodowej. W Polsce każdy narzeka, że jest źle. Bo jest. Ale niewielu próbuje zgłębić, dlaczego, jak można temu zaradzić. Poza tym w Polsce brakuje społeczeństwa obywatelskiego, a słowo demokracja jest jedynie zużytym orężem polityków podczas kampanii wyborczych. A ignorancji polityków komentować

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 48/2009

Kategorie: Wywiady