Studia – poznać siebie

Studia – poznać siebie

Aktywność w samorządzie daje doświadczenie, które na normalnej ścieżce kariery zawodowej ludzie zdobywają koło trzydziestki


Aleksander Hebda – przewodniczący Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego, student piątego roku prawa na Wydziale Prawa i Administracji UW.


Czym zajmuje się samorząd studencki?

– Można to najpierw ująć bardzo formalnie, że zakres działania samorządu studenckiego jest określony odpowiednimi przepisami. Jednak jego realna działalność zależy od tego, kto w nim zasiada, jak bardzo te osoby są aktywne i jak bardzo chcą coś na uczelni zmienić.

A jakie są korzyści z zasiadania w tym organie?

– Działalność w samorządzie to przede wszystkim kontakt międzyludzki. Nie ma drugiego takiego miejsca na uniwersytecie, gdzie można poznać tyle osób z różnych wydziałów. To bardzo kształcące, bo spotykają się osoby patrzące na świat w zupełnie różny sposób. W jednym miejscu znajdują się nagle przedstawicielki i przedstawiciele nauk ścisłych, prawa, humanistyki. Taka wielopłaszczyznowa dyskusja bardzo poszerza horyzonty. Uczy patrzeć na świat z różnych perspektyw, a znajomości tu zawarte często pozostają na długie lata. Warto też podkreślić, że student działający w samorządzie nie będzie miał z tego żadnych korzyści finansowych.

Jednak samorząd studencki obraca sporymi kwotami.

– Tegoroczne juwenalia miały budżet opiewający na prawie 1 mln zł. Podkreślę, że były to w większości pieniądze nie od uniwersytetu, ale także od licznych sponsorów imprezy. Na początku mieliśmy śmiały plan, aby zorganizować ją na błoniach Stadionu Narodowego, ponieważ już w zeszłym roku dało się zauważyć, że przerasta ona możliwości przestrzenne uczelni. Niestety, ze względu na to, że zaczęliśmy kadencję w styczniu, czas nie pozwolił nam dopiąć szczegółów i pozostaliśmy w murach uniwersytetu.

Imprezę można mimo wszystko uznać za duży sukces.

– Wydarzenie trwało dwa dni. Pierwszy dzień był typowo koncertowy. Zagrały m.in. Elektryczne Gitary i Happy Sad. Drugiego dnia były występy Warszawianki w ramach nocy muzeów na Uniwersytecie Warszawskim. Dodatkowo stało miasteczko akademickie, gdzie zaproszeni paneliści rozmawiali na tematy od ekologicznych, przez biznesowe, aż po kosmiczne. Przez imprezę przewinęło się kilkanaście tysięcy ludzi.

A jakie umiejętności daje działalność w samorządzie studenckim?

– Aktywność w samorządzie daje ogromne doświadczenie, które na normalnej ścieżce kariery zawodowej ludzie zdobywają koło 30. roku życia. Rozpisuje się i odpowiada za projekty, na które najpierw trzeba zdobyć finansowanie. Potem, gdy zepnie się budżet, trzeba zebrać ludzi, podzielić się zadaniami i nadzorować ich realizację. Jednocześnie nie ma jednak takiej presji jak w prawdziwej pracy, gdzie trzeba się liczyć ze zwolnieniem i konsekwencjami bytowymi, jeśli projekt upadnie. Jak widzisz, jeżeli tylko chcesz, możesz zdobyć olbrzymie doświadczenie.

Wygląda to na świetną szkołę życia. Są jakieś minusy?

– Przy działalności w samorządzie zauważalnie ubywa wolnego czasu. To nie tylko organizacja imprez i posiedzenia, ale przede wszystkim pomoc innym studentom. Chodzi o kwestie materialne, takie jak stypendia czy zapomogi, oraz pomoc dydaktyczną.

Dydaktyczną?

– Odpowiem ci pytaniem: przeczytałeś kiedyś regulamin studiów?

Oczywiście, że… nie.

– Widzisz, nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Część studentów nie dostrzega różnicy między tzw. warunkiem a poprawką. Gorzej zorientowani nie wiedzą nawet, że zbierają punkty ECTS i ile muszą ich mieć, aby zaliczyć rok.

Widać ogromną polaryzację w społeczeństwie, głównie ze względu na media społecznościowe. Czy da się to zauważyć na uniwersytecie?

– Większość uczelni jest jednak mocno lewicująca, chociaż są też przedstawiciele prawicy. Konflikty się zdarzają, ale władze uczelni dążą do tego, aby jednoczyć, a uczelnia ma być przede wszystkim miejscem nauki. Spory na uniwersytecie mają ten pozytywny wymiar, że są pewnego rodzaju laboratorium ucierania się poglądów. Oczywiście są przypadki mocnych konfliktów i są one medialne. Ale trzeba podkreślić, że to nadal sytuacje marginalne, z którymi uczelnia radzi sobie bardzo szybko i sprawnie.

Pamiętam ze swoich studenckich czasów, że kiedyś nie było takiego darcia kotów, jeśli chodzi o politykę.

– Wydaje mi się, że obecnie młodzi ludzie ukształtowali sobie obraz polityki na podstawie ostatnich podziałów partyjnych w Polsce i seriali takich jak „House of Cards”, gdzie polityka przedstawiana jest jako wieczna gra. To oczywiście nie ma przełożenia na rzeczywistość, bo polityka ma wiele odcieni szarości, które warto zauważać.

Czy działalność w samorządzie studenckim uczy obywatelskości?

– Każda działalność, która nie służy tylko twoim interesom, a zwraca uwagę na potrzeby drugiego człowieka, jest w pewnym wymiarze działaniem dla społeczności. Oczywiście wszystko zależy od tego, kto zasiada w samorządzie i jakie pobudki nim kierują. Doświadczenie, które zdobyłem do tej pory, działając w samorządzie, pokazuje, że jeśli ludzie się skrzykną niezależnie od poglądów, to są w stanie dużo sprawniej przeforsować interesujące ich zmiany, a to można już nazwać działalnością na rzecz społeczeństwa obywatelskiego.

Jak studenci odnajdują się w roli senatorów?

– W senacie tytuły odchodzą na bok. Student i profesor są w tej sytuacji równoprawnymi senatorami. Wyjście z typowych dla uniwersytetu ról, z tej relacji ucznia i mistrza, wymaga od studenta przełamania się i odwagi, bo na obradach czasem trzeba nawet się spierać, aby coś wywalczyć. Ale taka jest zasada działania senatu i innych ciał kolegialnych uniwersytetu, w których reprezentację mają studenci. Tylko jako ich równoprawni członkowie jesteśmy w stanie coś zdziałać. Aczkolwiek trzeba jako student pamiętać, kiedy zejść na ziemię. Senat to jedno, a sala wykładowa to drugie. Tam, m.in. ze względu na wiedzę, profesor ma przewagę nad swoimi studentami.

Ogółem pełna współpraca?

– Ostatnio gorącym tematem na uczelni jest kwestia parkingu pod budynkiem dawnej biblioteki uniwersyteckiej, nazywanej „starym BUW-em”. Wiele osób, w tym studentów, chce zlikwidowania miejsc parkingowych i pojawienia się w to miejsce większej ilości zieleni. Zawiązała się nawet akcja protestacyjna na Facebooku. Jej uczestnicy nie wiedzieli, że kanclerz wraz z samorządem już dawno działają, aby takie zmiany zaszły, wymaga to jednak czasu, m.in. ze względu na kilka placów budowy na Kampusie Centralnym UW. Po zakończeniu tych prac powiększy się liczba miejsc parkingowych, co pozwoli na pozbycie się aut spod „starego BUW-u”. W sytuacjach, gdy coś studentowi na uniwersytecie nie pasuje, najlepiej skontaktować się z Zarządem Samorządu Studentów i działać razem dla osiągnięcia oczekiwanej zmiany. Czasem nawet, jak w tym przypadku, może się okazać, że problem został już rozwiązany.

Nie chce mi się wierzyć, że nigdy nie było jakiejś kwestii spornej między studentami a uczelnią.

– Rektor rozumie, że uniwersytet jest w dużej mierze dla studentów, dlatego zawsze mamy platformę do dyskusji. Co jest świetne, zawsze dochodzimy do podobnych konkluzji. Problemem bywają czas i finanse, ale jeżeli tylko jest możliwość, to zawsze okazuje się, że jesteśmy po tej samej stronie. W końcu jedną z największych wartości, jakie mamy jako nasza społeczność akademicka, jest Uniwersytet Warszawski.

Nie macie pod górkę u niektórych wykładowców, kiedy przeforsujecie zmiany, którym byli przeciwni?

– Jeszcze jakiś czas temu, co wiem z opowieści starszych kolegów, podejście części profesorów do studentów można było zamknąć w parafrazie znanego powiedzenia – studenci i ryby głosu nie mają. Dziś stosunek do studenta na uniwersytecie jest zupełnie inny. Patrzy się na jego potrzeby i wychodzi im naprzeciw. Student jest istotnym elementem całej uniwersyteckiej układanki.

Widzę tu ogromną zmianę, bo moi wykładowcy jeszcze 10 lat temu zachowywali się raczej jak w powiedzeniu z rybami.

– Nie jest tak, że nie ma przed społecznością uniwersytecką jeszcze kilku wyzwań w tej kwestii. Jednak widać, że idziemy w dobrym kierunku. Czasami problemem bywają wykładowcy, którzy są mocno osadzeni w dawnym podejściu do nauczania, np. nie uznają ankiet ewaluacyjnych.

Jak dziś wygląda życie studenckie?

– Wszystko zależy od charakteru danej osoby. Sam wiesz, że byli znajomi, którzy ciągle się uczyli, ale byli też tacy, których niezależnie od dnia czy godziny mogłeś znaleźć w barze. Są także ludzie, którzy od pierwszych dni szukają praktyk w korporacjach. Dla mnie studia powinny rozwijać wszystko po trochu. Raz, muszą zapewnić bazę merytoryczną. Dwa, bazę relacji i kontaktów.

Czyli trzeba być towarzyskim.

– Tak. W żadnym innym momencie życia nie ma tak wielkich możliwości zawierania nowych znajomości z ludźmi z kompletnie różnych środowisk. Uważam, że studia powinny przede wszystkim uczyć krytycznego myślenia i nabywania tzw. umiejętności miękkich, bo są właśnie od tego, aby dyskutować, wymieniać poglądy i wreszcie poznawać siebie.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 2023, 23/2023

Kategorie: Kraj, Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy