Boje i przeboje wynalazców

Boje i przeboje wynalazców

Aby opatentować wynalazek, trzeba mieć stalowe nerwy, anielską cierpliwość i ogromny upór – Do sukcesu w wynalazczości potrzeba trochę szczęścia, trochę talentu, dużo pracy i uporu – mówi Stanisław Szczepaniak z Kielc, multiwynalazca, posiadacz ponad stu patentów. Jego specjalnością jest galwanotechnika (nakładanie powłok metalowych) oraz ulepszanie paliw. – Założyłem własną firmę wdrożeniową, dzięki czemu ponad 80% moich pomysłów trafia do produkcji, podczas gdy średnio w Polsce wdraża się niespełna 10% patentów. Na pięć firm zakładanych przez wynalazców cztery wkrótce plajtują. Mnie się udało, bo widocznie obie półkule – lewą, odpowiedzialną za fantazję, i prawą, tę praktyczną – mam tak samo rozwinięte. Dzięki wynalazkom żyję naprawdę dobrze – dodaje. Stanisław Szczepaniak postawił ładny dom, zapewnił zamożne życie swej rodzinie. Materialny sukces odnosi jednak zaledwie co 40. polski wynalazca. Miraż prosperity nie jest najsilniejszym bodźcem, który każdego roku każe paru tysiącom Polaków zgłaszać swe pomysły do Urzędu Patentowego. Chodzi przede wszystkim o realizację własnych marzeń. Choć gospodarka przeżywa kryzys i brakuje pieniędzy na wdrożenia, to w ciągu ostatnich czterech lat łączna liczba zgłoszeń wynalazków, wzorów użytkowych i znaków towarowych (właśnie w tej kategorii o ochronę i zarejestrowanie nazwy „oscypek” wystąpił Adam Bachleda-Curuś) wzrosła o 18%, a z wielkiej wystawy Eureka w Brukseli Polacy zawsze przywożą po kilkanaście złotych medali. Jednak w kategorii najcenniejszej intelektualnie – czyli tylko wynalazków – jest już gorzej (patrz: tabelka). Tu bowiem nie wystarczy sama pomysłowość, musi ją wspierać potężny i skuteczny aparat badawczy, który sprawi, że koncepcje teoretyczne zostaną gruntownie sprawdzone i znajdą potwierdzenie w praktyce. – Niestety, liczba zgłoszeń wynalazków przez krajowych twórców stopniowo spada. Przybywa natomiast zgłoszeń zagranicznych, co oznacza, że świat idzie do przodu szybciej niż my – uważa Monika Więckowska, dyrektor Departamentu Zgłoszeń Urzędu Patentowego. Twórca musi walczyć Nasze zaplecze naukowo-badawcze i przemysłowe jest rachityczne od lat. Nie może ono zapewnić warunków koniecznych do tego, by nowe rozwiązania zostały dokładnie i wszechstronnie zbadane. Przy obecnej liczbie zgłaszanych pomysłów Polska mogłaby dwa razy więcej zarabiać na wynalazczości i mieć trzy razy więcej wdrożeń, ale na początku musiałaby zainwestować w badania naukowe cztery razy więcej niż dziś. Pojęcie „wdrożenia” traktowane jest zresztą u nas nader tolerancyjnie. – Za wynalazek wdrożony do produkcji uważa się wyrób wyprodukowany w liczbie zaledwie kilku sztuk. Robi się to tylko po to, by można było uznać, że program celowy finansowany przez Komitet Badań Naukowych został „zaliczony” i pieniądze wydano prawidłowo. To przecież żadne wdrożenie – mówi dyr. Maciej Broniarek z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. – Rzeczywiście, dziś nawet minimalna produkcja wystarcza, by „zaliczyć” wdrożenie. Na dłuższe serie zwykle brakuje już pieniędzy. Gingera (nowatorski dwukołowy pojazd, stworzony w USA) nikt więc raczej u nas nie wyprodukuje – potwierdza dyr. Tadeusz Zaleski z KBN. A jednak mimo wszystko powstają w Polsce technologie i wyroby nowatorskie, konkurencyjne wobec propozycji rozwiniętego świata, podbijające rynek i zapewniające sukces ich twórcom. Dr inż. Wojciech Nawrot z Wojskowej Akademii Technicznej, autor metody osuszania budynków, która sprawdziła się doskonale po naszych wielkich powodziach (dzięki niej uratowano ponad 8 tys. budynków w całej Polsce), twierdzi, że tylko naprawdę potrzebny wynalazek ma szanse, choć i to nie wystarcza. – Technologie doskonałe, ale zbyt drogie ponoszą klęskę. Moja metoda walki z wilgocią była dostępna także i dla uboższych społeczności. Odniosłem sukces mimo zawiści, z jaką się spotkałem. Przeciw wynalazcy mobilizuje się bowiem niemal całe środowisko, bo narusza on układy kadrowe. Kryterium poparcia zmienia na kryterium wartości i rozumu. Zbudowałem dom, mam dobrze wyposażoną pracownię, pracuję razem z żoną i synami. Ale ani ja, ani żona nie wiemy, co to jest urlop. Wynalazcy nie wolno odpuszczać, musi pracować właściwie bez przerwy i nie dać się wyprzeć przez konkurencję – mówi dr Nawrot. Takiego spektakularnego sukcesu nie zanotowała dotychczas opracowana w Instytucie Chemii Przemysłowej, ekologiczna technologia wytwarzania kompozytów ze zużytych butelek plastikowych. Można je wykorzystywać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 24/2002

Kategorie: Nauka