Bracia Kaczyńscy zawsze strzelali sobie w stopę

Bracia Kaczyńscy zawsze strzelali sobie w stopę

Prof. Marcin Król Grozi nam podział Polski, mimo że wystartowała z ideą solidarności społecznej na ustach. Dziś ta idea zakończyła się na idiotycznym becikowym – Panie profesorze, czy demokracja w Polsce jest zagrożona? – Powiedziałbym, że nie tyle sama demokracja jest zagrożona, ile że istnieją tendencje, które mogą doprowadzić do takiego realnego zagrożenia. Ale bardzo mało mamy jeszcze faktów prawno-instytucjonalnych, które by bezpośrednio zagrażały demokracji. – A jakie to tendencje? – Jest ich sporo. Choćby tworzenie nadmiernie represyjnego prawa, wykorzystywanie prokuratury do celów politycznych, posługiwanie się argumentem większości, brak porozumienia między rządzącymi a opozycją, jakie występuje w cywilizowanych krajach. To jednak za mało, by stwierdzić, że następuje przechodzenie od ustroju demokratycznego do na przykład autorytarnego. – No tak, ale gdzieś jest ta ściana, za którą robi się gorąco. Zbliżamy się do niej nie od dziś, ale nie tylko ja mam wrażenie, że właśnie dziś znajdujemy się bardzo blisko owej niebezpiecznej granicy. – Ten proces dochodzenia do ściany, o którym pan mówi, owa ciągłość polega na psuciu instytucji i prawa. A bracia Kaczyńscy rzeczywiście starają się to przyspieszyć. Jeżeli dzięki swoim posunięciom uda im się uzyskać nadmiar władzy, poszerzyć ją do maksymalnych granic, o co się starają, to żadna kolejna władza nie będzie chciała z tego ustąpić. I to jest najważniejszy problem. – Myśli pan, że autorytarne pragnienia są dziedziczne? – W sensie politycznym są. Jeżeli na przykład zostaną zmienione struktura i zasady powoływania sędziów Trybunału Konstytucyjnego, o czym przecież ciągle się mówi, to tak już zostanie na długie lata. Myślę, że do najbliższych wyborów bracia Kaczyńscy horrendalnych rzeczy zrobić nie zdołają, natomiast kolejnej władzy zostawią w spadku niebezpieczny opar oraz swoje instytucje. Jest na przykład bardzo wątpliwe, by ktokolwiek chciał w przyszłości skasować Centralne Biuro Antykorupcyjne, którego powołanie uważam za czysty nonsens, ponieważ istnieją już inne instytucje działające w tej sferze. No, ale skoro już jest, to zostanie. – A ewentualne zmiany w konstytucji? – Mało kto pamięta dziś program Prawa i Sprawiedliwości sprzed wyborów, gdzie był projekt zmian w konstytucji. Wśród nich było prawo prezydenta do wydawania dekretów bez potwierdzenia przez parlament. Gdyby takie prawo zostało wprowadzone, powiedziałbym, że zasady demokratyczne zostały naruszone. – Jest szansa na takie posunięcie? – Znikoma, ale wciąż jest. – Panie profesorze, zapytam więc jeszcze inaczej: o co chodzi braciom Kaczyńskim? O co chodzi tej władzy? – To jest pytanie, na które trzeba odpowiedzieć na dwóch poziomach. Teoretycznie tej władzy chodziło o to, na co większość Polaków by przystała, czyli o oczyszczenie życia politycznego, rozgraniczenie go od gospodarki, likwidację korupcji i budowanie na tych zrębach państwa zdrowego. Krótko mówiąc, chodziło o sanację. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby PiS po wyborach postawiło sprawę jasno i stwierdziło, że przez dwa lata będzie rządzić z ograniczeniem demokracji w celu osiągnięcia tego, tego i tego, warto byłoby zaryzykować. – Pan żartuje? – Nie, gdyby te cele były sensowne, można by na taki eksperyment się zgodzić. Pod warunkiem jednak, że jeżeli nie osiągnęliby tych celów po dwóch latach, stanęliby przed Trybunałem Stanu. – Tylko że mamy to, co mamy. – Tak, i dlatego mówię, że dokonanie bardzo poważnych zmian w państwie było tylko teoretyczną intencją tej władzy. Dała się nawet na to nabrać część intelektualistów, którzy dość naiwnie uwierzyli, że tak rzeczywiście będzie. Natomiast w tej chwili bracia Kaczyńscy stoczyli się do poziomu, do jakiego staczają się władze w wielu krajach. – Czyli? – Czyli że intencją władzy jest utrzymanie władzy. I nic więcej. – A obsesje? – Ach, tej namiętności oczywiście towarzyszą takie czy inne obsesje. Akurat obsesje Kaczyńskich są wyjątkowo irytujące dla społeczeństwa. Oczywiście ani AWS, ani SLD nie były wolne od swoich obsesji, ale obsesje Kaczyńskich dotyczą przeszłości, a takie są najgorsze. Rozliczenie przeszłości jest oczywiście potrzebne, ale powinni się tym zajmować historycy i publicyści, a nie politycy. Bo kiedy władza zajmuje się rozliczaniem przeszłości, następuje nieuchronny podział społeczeństwa. – Dziel i rządź. Nie sądzi pan, że to jest imperatyw Kaczyńskich? – Myślę, że to nie to. Oni po prostu się zorientowali, że tak czy inaczej rozliczając przeszłość, mogą liczyć na poparcie części młodszej generacji, która widzi w tym najzwyczajniej w świecie szansę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 22/2007

Kategorie: Wywiady