Brunatny Bayern

Brunatny Bayern

Papierek lakmusowy

Zdaniem Herzoga realizacja antysemickich wytycznych w niemieckich klubach piłkarskich była niejako papierkiem lakmusowym ich postawy wobec Hitlera. Tego sprawdzianu Bayern nie zdał: – Klub miał w statucie trzy paragrafy aryjskie, bez wahania podporządkował się nazistowskim elitom, wychodząc im nawet naprzeciw. Herzog jest dość surowy w swojej ocenie, podtrzymuje tezę, jakoby dzisiejsza mentalność klubowa miała początek właś­nie w epoce nazizmu. – Bawarczycy już wtedy chcieli po prostu trwać, grać, wygrywać i zdobywać tytuły. Zawsze chcieli podążać własną ścieżką, tyle że po 1933 r. przez 12 lat szli ramię w ramię z bonzami hitlerowskimi – mówi.

Herzog jest z wykształcenia filozofem i teologiem, lecz także pasjonatem futbolu, co pchnęło go na obecną drogę zawodową. Jego ojciec był zapalonym nazistą, nieznoszącym piłki nożnej, ponieważ była dla niego „grą Żydów i Anglików”. Młody Markwart grywał zatem potajemnie i po cichu kibicował swojemu FC Kaiserslautern, który zresztą również był oddany hitlerowskim władzom. Tyle że w odróżnieniu od klubu z Monachium FCK nigdy swoich przewinień nie zatajał, zaakceptowawszy porządki zaprowadzone przez historyków sportu. Tymczasem Rummenigge et consortes nie kwapią się do poruszania tego drażliwego tematu, jakby obawiali się, że afera zniszczy potęgę piłkarskiego tytana. Herzog określa więc swoje archiwalne odkrycie mianem rewolucji. – Do dziś w muzeum stadionowym można przeczytać, że pierwszy nazistowski prezes został wybrany dopiero w 1943 r. To się nie zgadza, od 1933 r. wszyscy byli gorliwymi zwolennikami reżimu, szczególnie Karl-Heinz Oettinger – opowiada. W istocie, na klubowym zebraniu w 1935 r. grzmiał on: „9 marca 1933 r. jest najważniejszą datą w naszej najnowszej historii. Nasz führer znalazł odwagę, na którą nikt wcześniej się nie zdobył. My, jako instytucja sportowa, musimy mu teraz pomóc, wychowując silnych Niemców, którzy będą potrafili wszystkiemu się przeciwstawić”.

Dobry Niemiec

W muzeum Erlebniswelt można przeczytać wzruszającą historię o dobrym Niemcu Sigmundzie Haringerze, który w latach nazizmu był piłkarzem tradycyjnego bawarskiego klubu. Haringer miał nazwać pochód nazistów teatrzykiem pajaców, po czym został zatrzymany i wypuszczony dopiero po interwencji władz Bayernu. Postaci takie jak Landauer i Haringer służą wzmocnieniu reputacji „klubu oporu”. Ale co z innymi? Co ze wspomnianym Oettingerem lub Kaiserem? Michael Wilhelm Kaiser był ważną osobą w zarządzie Bayernu, przy okazji także członkiem Sturmabteilung (SA) oraz innych nazistowskich organizacji. Kiedy w 1939 r. w Bürgerbräukeller Georg Elser dokonał nieudanego zamachu na Hitlera, Kaiser był blisko führera i zginął. W szmatławcach typu „Völkischer Beobachter” otoczono tę śmierć nimbem męczeństwa.

Oprócz świadomego wybielania swojej historii przez władze klubu jest jeszcze inne wyjaśnienie. W jednej z witryn w stadionowym muzeum znajduje się niepozorna książeczka „Kronika z okazji 50. rocznicy powstania Bayernu Monachium”. Po nalocie bombowym w 1944 r. znaczna część archiwów uległa zniszczeniu. Siegfried Herrmann, następca zdymisjonowanego Landauera, który nieco później sam popadł w niełaskę u hitlerowskich zbirów, został po wojnie obarczony obowiązkiem odtworzenia z pamięci niektórych faktów. W kronice tej niezwykle mgliście opisuje lata hitleryzmu. Z ustaleń Herzoga wynika zaś, że Herrmann przygotował w 1933 r. podwaliny zmian w statucie klubu umożliwiających wprowadzenie ustaw aryjskich. – Na jakiej podstawie ten wielki klub opiera swoją bohaterską historię? Na tej bezrefleksyjnej, fragmentarycznej książeczce? – pyta retorycznie Herzog.

W pewnej mierze można zrozumieć dzisiejszych włodarzy Bayernu, którzy zapewne nie chcą kolejnego skandalu. Można też zrozumieć koncepcję wystawy, zaadresowanej przecież do wielbiących swój klub kibiców. Mroczna przeszłość jednak wcale nie musi wywołać ich gniewu.

– Zdobycze Bayernu są nieodwracalne, ale jeśli jego zarząd nie chce się podjąć tego zadania, może to zrobić każdy z nas. Archiwum sądowe, w którym znalazłem te dokumenty, jest dostępne dla wszystkich. Mieści się przy Infanteriestrasse, jest otwarte pięć dni w tygodniu. Nie trzeba długo czekać, a sygnatura akt to VR 2463. Kserokopia kosztuje tylko kilka centów – śmieje się Herzog.

Strony: 1 2

Wydanie: 2016, 42/2016

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy