Bułgarzy wyszli na ulice

Bułgarzy wyszli na ulice

July 15, 2020, Sofia, Bulgaria: Thousands of people are gathered in the Bulgarian Capital of Sofia to protest against the corruption in Bulgaria. Anti-government protests are held in some of the biggest cities in Bulgaria against the Prime Minister Boyko Borissov, the rulling government and chief prosecutor. People are holding signs against Mafia and corruption in Bulgaria, Sofia, Bulgaria on July 15, 2020 (Credit Image: © Hristo Rusev/NurPhoto via ZUMA Press)

Ponad 30% europejskich funduszy, które trafiają do Sofii, jest rozkradanych Już miesiąc Bułgarzy protestują na ulicach. Chcą, by premier Bojko Borisow podał się do dymisji, i żądają przedterminowych wyborów. Oskarżają rząd o kontakty z mafią, zarzucają mu, że nie walczy z korupcją i traktuje państwo jak własny folwark. W manifestacjach w całym kraju bierze udział nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Jednak Unia Europejska zajęta jest swoimi problemami i niewiele robi z tym, że ponad 30% europejskich funduszy, które trafiają do Sofii, zostaje rozkradzionych. Dwa lata minęły od zabójstwa słowackiego dziennikarza Jána Kuciaka i jego narzeczonej, archeolożki Martiny Kušnírovej, co stało się impulsem do zmian politycznych na Słowacji. Ludzie wyszli na ulice w największych protestach od czasów aksamitnej rewolucji. Kiedy niedługo po śmierci Kuciaka zamordowano w Bułgarii dziennikarkę Wiktorię Marinową, która w jednym z ostatnich programów zajmowała się kwestią korupcji, nikt nie protestował. Bułgaria jest najbiedniejszym i najbardziej skorumpowanym krajem Unii – z opublikowanego w 2019 r. raportu Ośrodka Badań nad Demokracją w Sofii wynika, że w przypadku przynajmniej 35% zamówień publicznych dochodzi do praktyk łapówkarskich. Mimo to Bułgarzy szybko uwierzyli, że Marinowa padła ofiarą przestępcy seksualnego. Na swoją iskrę Bułgaria czekała jeszcze dwa lata. Ta historia rozegrała się na plaży niedaleko Burgas i nie wiadomo, czy ma związek z tym, że dochody z sektora turystycznego stanowią aż 13% bułgarskiej gospodarki, a zatrudnienie znajduje w nim 11% wszystkich pracujących Bułgarów. Lider antykorupcyjnej partii Tak Bułgaria Christo Iwanow przypłynął na plażę, którą zagarnął Achmed Dogan, oligarcha i jeden z najbardziej wpływowych polityków partii Turków bułgarskich. Warto wiedzieć, że zgodnie z bułgarskim prawem plaże są ogólnodostępnymi miejscami publicznymi. Jak Achmed Dogan stał się prywatnym właścicielem jednej z nich? Nie wiadomo. Podobnie jak trudno wytłumaczyć, dlaczego ochraniają go oficerowie bułgarskiego odpowiednika Służby Ochrony Państwa. Ci siłą wyrzucili Iwanowa. I tak na skąpanej w słońcu plaży zaczęły się polityczne problemy premiera Borisowa. Następnego dnia prezydent Rumen Radew, który jest najpoważniejszym oponentem Borisowa i zdobył stanowisko głowy państwa z poparciem opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej, zażądał wyjaśnienia tej sprawy, a później dymisji rządu i prokuratora generalnego. W odpowiedzi uzbrojeni funkcjonariusze wkroczyli do biura prezydenta. Jego współpracownicy zostali zatrzymani i przesłuchani, a ich biura przeszukane. Właśnie wtedy Bułgarzy wreszcie wyszli na ulice pod hasłem „W obronie demokracji”. Oskarżyli rząd o konszachty z mafią, zarzucili mu brak walki z korupcją i ograniczanie swobody wypowiedzi, zażądali jego dymisji i przedterminowych wyborów. Chcą również zmian w konstytucji ograniczających uprawnienia prokuratora generalnego. Popierający demonstrantów prezydent komentuje: „Złość w ludziach narastała przez lata, dlatego nie może zostać dziś powstrzymana siłą i strachem”. W podobnych słowach do sytuacji odnosi się Wesela Czernewa z unijnego think tanku European Council on Foreign Relations, z oddziału w Sofii: „Wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy powodowały, że wśród ludzi narastało poczucie braku sprawiedliwości. Bułgarzy są wściekli, bo teraz już wiedzą, że oligarchia ma w ich państwie większą władzę, niż ktokolwiek sobie wcześniej wyobrażał, a prokurator generalny zachowuje się bardziej jak polityk niż jak obrońca interesu publicznego”. W Sofii demonstrowały dotychczas tysiące osób, niektóre części miasta – jak most Orłów, popularne miejsce manifestacji – zostały zablokowane. Demonstranci dniem i nocą koczują na placach i ulicach w pobliżu siedziby rządu, co całkowicie sparaliżowało komunikację miejską. Zablokowany został też odcinek autostrady E-79 w pobliżu Błagojewgradu. 12 lipca doszło do starć z policją, w wyniku których rannych zostało dwóch demonstrantów i czterech policjantów, a 18 protestujących aresztowano. Manifestanci zebrali się pod budynkiem MSW, domagając się rezygnacji ministra Mładena Marinowa, odpowiedzialnego ich zdaniem za brutalną akcję funkcjonariuszy. A trwające już od miesiąca protesty nie słabną. Nie skończyły się, po tym jak 15 lipca premier Borisow odwołał kilku ministrów (w tym wspomnianego ministra spraw wewnętrznych). Wiadomość przyjęto z entuzjazmem, ale już następnego dnia na ulice znów wyległo ponad 18 tys. ludzi, domagając się rezygnacji premiera. „Sądząc po poziomie gniewu, wielu młodych ludzi nie zadowoli się kosmetycznymi poprawkami”, komentuje Czernewa.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 33/2020

Kategorie: Świat