Rolnictwo jest niewydajną i coraz mniejszą gałęzią indyjskiej gospodarki W dobrych czasach tytuł największej demokracji świata pozwalał premierowi Indii Narendrze Modiemu chwalić się prawie 230 mln głosów dla jego partii w zeszłorocznych wyborach. Ale tak wielki elektorat oznacza również, że jak coś idzie źle, to też na wielką skalę. A dla rządu Modiego źle się dzieje od września zeszłego roku, i to wcale nie przez pandemię koronawirusa, w każdym razie nie bezpośrednio. Przepchnięte przez parlament bez debaty i konsultacji trzy ustawy reformujące rolnictwo wywołały niespotykane dotąd protesty farmerów. Demonstracje trwają bez przerwy, zaczęły się już w sierpniu, zanim jeszcze ustawy zostały formalnie przyjęte, a nasiliły się pod koniec roku. Według szacunków lokalnych mediów w szczytowych momentach brało w nich udział 300 tys. osób. Ale to nawet nie liczba protestujących jest największym problemem dla rządu, lecz ich determinacja. 26 stycznia, w narodowym Dniu Republiki, pokojowy protest na obrzeżach New Delhi przerodził się w konfrontację z siłami porządkowymi. Około 10 tys. traktorów i nawet kilkadziesiąt tysięcy farmerów przerwało policyjne barykady i mimo użycia przez władze gazu łzawiącego urządziło alternatywną do narodowych obchodów paradę w stolicy. Kilku protestujących wdarło się na słynny Czerwony Fort i zawiesiło na nim flagę sikhów, którzy stanowią większość protestujących. Zginął co najmniej jeden protestujący, nawet 300 policjantów zostało rannych. Nic nie wskazuje na to, aby rząd mógł uniknąć daleko idacych ustępstw. Protesty już osłabiły pozycję nacjonalistycznej hinduskiej partii Modiego, Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), która na poziomie federalnym ma władzę niemal nieograniczoną. Rośnie ryzyko, że protesty zostaną zakończone siłowo, a uzasadnione żądania rolników utoną pod oskarżeniami o stosowanie przemocy. Góry ryżu i co z nimi zrobić O reformie rynku rolnego w Indiach mówi się od dawna i nie bez powodu, bo najważniejsze reguły obowiązują w zasadzie bez zmian od lat 60. zeszłego wieku. Rolnicy są mocno chronieni, a rynek ma niewiele wspólnego z wolnym. Istotą starego systemu było całkowite upaństwowienie obrotu produktami rolnymi. Farmerzy mogą sprzedawać produkty tylko w państwowych punktach skupu, mandis, którymi zarządza Komitet Rynku Produktów Rolnych (APMC). Komitet zatrudnia agentów, którzy nadzorują aukcje i sprzedaż w ramach mandis. Ci sami agenci najczęściej organizują też transport, przechowywanie i wsparcie finansowe dla rolników, co w praktyce oznacza, że państwo ma kontrolę nad całym rynkiem rolnym. Handel produktami rolnymi poza mandis jest zakazany, co także zniechęca do inwestycji w infrastrukturę do przechowywania czy transportu zbóż. Do tego dochodzi system gwarantowanych cen minimalnych (MSP), ustalanych przez rząd na nieco ponad 20 typów upraw, z czego najważniejsze są ryż i pszenica. Teoretycznie rolnik może sprzedać je taniej, ale w praktyce agent państwowej Food Corporation of India (FCI) jest zobowiązany zawsze zapłacić cenę MSP. System działa zwyczajowo, choć nie wspomina o nim żadne z obowiązujących w Indiach praw. Taka organizacja jest skrajnie nieefektywna i krytykują ją sami rolnicy. Dobrym przykładem jest uprawa ryżu, kórego Indie produkują rocznie ok. 120 mln ton. Zdecydowana większość trafia do subsydiowanej krajowej konsumpcji – roczna konsumpcja ryżu w Indiach przekracza 100 mln ton. Kraj jest też światowym liderem w eksporcie. W 2019 r. sprzedał za granicę prawie 10 mln ton – druga w rankingu Tajlandia wyeksportowała 5,8 mln ton, a Chiny, szósty sprzedawca ryżu na świecie, tylko 2,7 mln ton. Mimo gigantycznej konsumpcji i eksportu, jak podaje „The Economist”, w czerwcu 2020 r. w Indiach zalegało 97 mln ton ryżu. Wystarczyłoby, żeby zaspokoić łączne roczne potrzeby Bangladeszu, Indonezji i Wietnamu, czyli trzech największych konsumentów ryżu poza Chinami i Indiami. Upaństwowienie handlu oraz gwarantowane ceny ryżu zniechęcają do dywersyfikacji upraw. W rolniczym Pendżabie udział ryżu w areale upraw wzrósł do 80% w ciągu ostatnich 50 lat. Nadmierna uprawa tego zboża wymagającego ogromnych ilości wody powoduje wyczerpywanie zapasów wód gruntowych – ich poziom w tym stanie opada o średnio 40 cm w roku. Rolnictwo jest nie tylko niewydajną i niezrównoważoną środowiskowo, ale i coraz mniejszą gałęzią indyjskiej gospodarki. Kiedyś odpowiadało za jedną trzecią