Był kiedyś Widzew wielki

Był kiedyś Widzew wielki

od lewej: Zbigniew Boniek, Jozef Mlłynarczyk, Wladyslaw Zmuda i Mirosław Tlokinski. Widzew po zdobyciu Mistrzostwa polski w sezonie 1981/1982 www.sportowahistoria.pl, fot. archiwum prywatne Tomasza Michalaka Mecz nr 5 1/16 fina≥u 22.10.1980, £ůdü: WIDZEW - JUVENTUS TURYN 3:1 (1:1). 1:0 - GrÍbosz (30), 1:1 - Bettega (43), 2:1 - PiÍta (69), 3:1 - Smolarek (79). SÍdziowa≥ Brummeier (Austria). Widzůw 40 tys. Widzew: M≥ynarczyk - Plich, GrÍbosz, Įmuda, MoŅejko, T≥okiŮski, Boniek, Rozborski, Surlit, PiÍta, Smolarek. Trener - Jacek MachciŮski. Juventus: Zoff - Gentile, Scirea, Cuccureddu, Storgato, Tardelli, Furino, Brady, Verza (86, Prandelli), Bettega, Fanna. Trener - Giovanni Trapattoni. Czytaj wiÍcej: http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/525341,puchary-ktore-przyniosly-slawe-smolarkowi,id,t.html

Najlepszy klub w historii naszego futbolu zaczyna od IV ligi Komunikat PZPN z 1 lipca zaczyna się od zdania: „Komisja Odwoławcza ds. Licencji Klubowych PZPN, po rozpatrzeniu odwołania Klubu RTS Widzew Łódź SA od decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, postanowiła utrzymać w mocy decyzję o nieprzyznaniu Klubowi licencji na rozgrywki II ligi w sezonie 2015/2016”. Prawdę powiedziawszy, taka decyzja nie była dla nikogo zaskoczeniem, a groźba, że łódzki klub „wyleci w powietrze”, wisiała nad nim już od dawna. A jednak zrobiło się jakoś żal, że w tak biurokratyczny sposób przechodzi do krainy wspomnień jeden z najwspanialszych zespołów w dziejach naszej klubowej piłki. Przecież nie kto inny, jak widzewiacy, zwani drużyną z charakterem, potrafili swego czasu w europejskich pucharach uporać się z Manchesterami United i City, z Juventusem czy Liverpoolem. Tę ekipę tworzyli tacy kozacy, jak Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk, Włodzimierz Smolarek i Mirosław Tłokiński. Nie tylko ich, ale jeszcze kilku innych przyjęto by dzisiaj z otwartymi ramionami do każdej jedenastki naszej Ekstraklasy. Sprzedawali i kupowali Historia zatoczyła koło. A jedną z czołowych ról odgrywa Zbigniew Boniek, obecny prezes PZPN. To właśnie on podjął się misji ratowania Widzewa w 2004 r., po spadku klubu z najwyższej klasy rozgrywkowej. Widzew borykał się z wielomilionowym zadłużeniem, nie dostał licencji na grę w I lidze (dzisiejszej Ekstraklasie) i realną groźbą wydawało się ogłoszenie bankructwa oraz rozpoczynanie gry od najniższych klas. Ale na podstawie dosyć karkołomnej konstrukcji prawnej (nowy podmiot prawny przejął aktywa poprzednika – miejsce w II lidze, ale odmówił przejęcia pasywów – długów) widzewiacy pozostali w grze i po kilku latach pod rządami Zbigniewa Bońka, Wojciecha Szymańskiego i Władysława Puchalskiego wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej. W 2007 r. do klubu wszedł wyczekiwany możny inwestor, Sylwester Cacek. Jednak zamiast marszu w górę rozpoczęła się długotrwała agonia. Pierwszym ciosem była afera korupcyjna. Postępowanie dyscyplinarne, które ciągnęło się latami, doprowadziło do ukarania klubu degradacją za korupcję (mówiąc precyzyjnie, Widzew został pozbawiony wywalczonego na boisku awansu do Ekstraklasy). Po zamieszaniu związanym z korupcją nowy właściciel Widzewa powiedział w jednym z wywiadów, że czuje się oszukany. Przez kogo? Można się domyślić, że przez byłych właścicieli klubu, którzy sprzedali mu drużynę z piętnem ustawionych spotkań. Gdy Widzew został oskarżony o ustawianie meczów w latach 2004–2005, Boniek w rozmowie ze Sport.pl (7 grudnia 2007 r.) powiedział: „Jeżeli będą chcieli nas zdegradować, to spadniemy w doborowym towarzystwie! Razem z nami spadnie 15 innych klubów, bo przecież oficjalnie się mówi, że wszyscy sprzedawali i kupowali”. Dopiero na początku września 2008 r. posiadający 88% widzewskich akcji Cacek odkupił od Bońka pozostałe 12%. Za ile? Mówi się o różnych kwotach, ale plotek nie zamierzamy powtarzać… Pewne jest jednak, że nie była to czapka gruszek. Oskarżony Wojciech Sz. Wojciech Sz. – właściciel znanej polskiej firmy mięsnej – został zatrzymany pod koniec listopada 2007 r. Akt oskarżenia powstał dopiero w lipcu 2010 r. i Sz. chciał dobrowolnie poddać się karze, ale sąd nie zgodził się na wyrok bez procesu. Sz. postawiono 32 zarzuty. Sz. najpierw wspomagał klub finansowo, a w czerwcu 2007 r., gdy powstał Klub Sportowy Widzew Łódź Spółka Akcyjna, został jednym z jej akcjonariuszy. Pod koniec tego samego roku odsprzedał swoje udziały głównemu właścicielowi, Sylwestrowi Cackowi. Towarzyszyła tej transakcji atmosfera skandalu. Wojciech Sz. po postawieniu mu zarzutów korupcyjnych przez wrocławską prokuraturę przyznał się do przekupywania sędziów i obserwatorów w celu osiągnięcia rezultatów korzystnych dla widzewiaków. Stanowczo obstawał przy tym, że robił to w całkowitej tajemnicy przed władzami klubu. To niezwykle interesujące, zważywszy na to, co można przeczytać w protokole z przesłuchania 29 listopada 2007 r. (Piłkarska mafia, blog Dominika Panka): „Chcę ujawnić wszystkie znane mi okoliczności (…). Pamiętam, że przed sezonem 2004/2005 zadzwonił do mnie Zbigniew Boniek. Zaproponował mi spotkanie, spotkaliśmy się w jakiejś restauracji w Warszawie. W czasie tej rozmowy Boniek zaproponował mi wejście jako sponsora i prowadzenie Widzewa Łódź. Boniek widział mnie jako osobę, która będzie jednym ze sponsorów Widzewa Łódź. Ja powiedziałem, że muszę się zastanowić. (…) Po rozmowie z żoną i z tego powodu, że propozycję złożył mi sam Boniek, postanowiłem zainwestować

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 30/2015

Kategorie: Sport