Był kiedyś Widzew wielki

Był kiedyś Widzew wielki

Oskarżony Wojciech Sz.

Wojciech Sz. – właściciel znanej polskiej firmy mięsnej – został zatrzymany pod koniec listopada 2007 r. Akt oskarżenia powstał dopiero w lipcu 2010 r. i Sz. chciał dobrowolnie poddać się karze, ale sąd nie zgodził się na wyrok bez procesu. Sz. postawiono 32 zarzuty. Sz. najpierw wspomagał klub finansowo, a w czerwcu 2007 r., gdy powstał Klub Sportowy Widzew Łódź Spółka Akcyjna, został jednym z jej akcjonariuszy. Pod koniec tego samego roku odsprzedał swoje udziały głównemu właścicielowi, Sylwestrowi Cackowi. Towarzyszyła tej transakcji atmosfera skandalu. Wojciech Sz. po postawieniu mu zarzutów korupcyjnych przez wrocławską prokuraturę przyznał się do przekupywania sędziów i obserwatorów w celu osiągnięcia rezultatów korzystnych dla widzewiaków. Stanowczo obstawał przy tym, że robił to w całkowitej tajemnicy przed władzami klubu. To niezwykle interesujące, zważywszy na to, co można przeczytać w protokole z przesłuchania 29 listopada 2007 r. (Piłkarska mafia, blog Dominika Panka): „Chcę ujawnić wszystkie znane mi okoliczności (…). Pamiętam, że przed sezonem 2004/2005 zadzwonił do mnie Zbigniew Boniek. Zaproponował mi spotkanie, spotkaliśmy się w jakiejś restauracji w Warszawie. W czasie tej rozmowy Boniek zaproponował mi wejście jako sponsora i prowadzenie Widzewa Łódź. Boniek widział mnie jako osobę, która będzie jednym ze sponsorów Widzewa Łódź. Ja powiedziałem, że muszę się zastanowić. (…) Po rozmowie z żoną i z tego powodu, że propozycję złożył mi sam Boniek, postanowiłem zainwestować w Widzew Łódź. Zostałem członkiem zarządu i wiceprezesem do spraw sportowych stowarzyszenia Widzew Łódź. Zostało ustalone, że ja będę przekazywał miesięcznie na funkcjonowanie klubu 100 tys. zł plus VAT. Taka faktura była wystawiana na moją firmę. Tak wyglądała sytuacja z finansowaniem przez rok. Ja wiem, że był problem z uzyskaniem przez Widzew licencji na grę w II lidze. Nie znam szczegółów, mnie to nie interesowało. Uzyskaniem licencji zajmowali się: Boniek, Puchalski, Kopczyński i Skrzydlewski. (…) Trzeba było wejść w ten system i znaleźć dojście do sędziów, bo jak nie, to wykiwali cię inni. Jeśli chodzi o Widzew, miałem dwa kierunki dojścia do sędziów”.

A to ci dopiero! Wojciech Sz. wykazał się zaiste zdumiewającą przebiegłością, wyjątkowym sprytem oraz rzadko spotykaną dyskrecją, skoro nikt inny nie zorientował się w przekrętach i u nikogo nie zrodził się nawet cień podejrzenia, że coś jest nie tak. Przecież dotyczyło to aż kilkunastu meczów, więc proceder trwał przez dłuższy okres. Można zatem przypuszczać, że w ówczesnych władzach widzewskiego klubu zasiadali wyjątkowo mało spostrzegawczy i mało dociekliwi dżentelmeni. Ot, tacy pierwsi naiwni.

Zatruty prezent

O odpowiedź na nurtujące wielu pytanie „Czy Widzew musiał tak skończyć?”, poprosiłem osoby wyjątkowo dobrze zorientowane w temacie. To trener Paweł Kowalski, który dwukrotnie kierował łódzkim zespołem – w 1977 r. (wicemistrzostwo Polski) i w latach 1990-1991; były gracz Widzewa (1976-1983) Mirosław Tłokiński oraz dziennikarz, autor „Wielkiego Widzewa” (sportowej książki 2013 r.) Marek Wawrzynowski.

Paweł Kowalski: Niezmiernie trudno mi o tym wszystkim mówić, bo faktycznie przez całe życie jestem związany z łódzkim sportem, a z piłką nożną w szczególności. Dlatego z bolącym sercem patrzyłem na tę trwającą od dłuższego czasu degrengoladę. ŁKS bierze udział w rozgrywkach III ligi, a Widzew zagra w IV l idze. Moim zdaniem, jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy była niesłychanie częsta i niczym nieuzasadniona zmiana szkoleniowców w widzewskim zespole. A przecież nie brakowało naprawdę dobrych fachowców, jak Paweł Janas czy Waldemar Fornalik. Ale bodaj największym zaskoczeniem było zwolnienie w 2007 r. Michała Probierza. Zapewne pan Cacek sprawdza się w biznesie, ale jeśli chodzi o futbol, to nie za bardzo mu poszło. Szczerze powiedziawszy, nie znam wielu spraw związanych z dzisiejszym klubem, bo panuje milczenie godne sfinksa. Może wynika to z tego, że taką nazwę nosi sieć restauracji, których głównym udziałowcem jest pan Cacek. Ubolewam, że tak to teraz wygląda. Uważam, że jest to efekt mnóstwa błędów popełnionych w kierowaniu klubem.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 30/2015

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy