Był olbrzym, został karzeł – rozmowa z prof. Jackiem Kurczewskim
Dziś „Solidarność” nie umie czegoś dać sama z siebie. Jej przywódcy wybrali mariaż z PiS. Na PiS przenieśli ciężar myślenia Prof. Jacek Kurczewski. Socjolog, polityk, pianista jazzowy. W roku 1981 doradca Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, członek Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie, uczestnik obrad Okrągłego Stołu, w roku 1991 wicemarszałek Sejmu. Kierownik Katedry Socjologii Obyczajów i Prawa na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji UW. Autor m.in. książki „Ścieżki emancypacji. Osobista teoria transformacji ustrojowej w Polsce”. – Co się porobiło z „Solidarnością” przez te 30 lat, że z ogólnonarodowego ruchu stała się przybudówką PiS? Może to jest inna „Solidarność”? – Gdy coś istnieje przez 30 lat, to nie może być jedno i to samo. Każda partia, każda organizacja w tym czasie się zmienia. Na dodatek „Solidarność” miała historię przerywaną. Ale to nie znaczy, że tej dzisiejszej nie widzę w tamtej, którą pamiętam z 1981 r. Bo tak naprawdę „Solidarność” rozwinęła się w roku 1981, wtedy się ukształtowała. Wszystko tam się ujawniło. Już wtedy. Zawsze były podziały – Czyli co? – Dam przykład – w historii III RP ważne miejsce zajmuje tzw. wojna na górze i podział, który przyniosła. Mit jedności został rozbity. To był szok! Ale to był szok dla obserwatorów z zewnątrz. Bo „Solidarność” w środku miała różne nurty, między którymi toczyła się bardzo ostra walka. O tym się mało mówi. – Pierwszy prepodział to jest podział między KOR a ROPCiO. – Jeszcze z lat 70. On wyprzedza „Solidarność”. Pamiętam, jak ostro traktowali się nawzajem ludzie z Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela i Komitetu Obrony Robotników. Bywałem na tych imprezach towarzyskich, bo życie polityczne wtedy przyjmowało postać życia towarzyskiego. Na tych przyjęciach była i wódka, i herbata, byli ludzie tacy jak Jan Olszewski, Wojciech Ziembiński, Jan Józef Lipski. Widziałem ostrość ich sporów. To były podziały takie, że ludzie nie chcieli ze sobą rozmawiać. Już nie chcę powtarzać, jakie mieli w stosunku do siebie podejrzenia. Utworzenie IPN, praca lustracyjna to właściwie przedłużenie tego, co się wtedy działo, przed „Solidarnością”, jeszcze w konspiracji. Bez przerwy się obsmarowywano. – Czy tak jak dzisiaj między PO i PiS? – Ostrość tych ocen była podobna. Choć język może trochę łagodniejszy. Ale to były zajadłe konflikty. – To przycichło w Sierpniu. – Kiedy wszyscy, umownie mówiąc, popędzili do Gdańska. Bo sprawa była wspólna. I opozycja rewizjonistyczna, czyli mówiąc krótko Kuroń i Modzelewski, i opozycja liberalno-inteligencka, i opozycja katolicka – wszyscy w tym sensie się zjednoczyli, że działali na rzecz wspólnego celu, jakim była pomoc ruchowi „Solidarności” i jego budowa. Ale to nie znaczy, że zniknął konflikt. Zresztą po paru miesiącach, kiedy ruch „Solidarności” okrzepł, poszczególne tendencje ideowe dały o sobie znać. I jesienią 1981 r. zaczęły się instytucjonalizować w formie klubów. – Klubów Samorządnej Rzeczypospolitej i Klubów Służby Niepodległości. – Nazwy są charakterystyczne. Na I zjeździe związek się zmienił – Czym była „Solidarność”? To była rebelia ludowa, bunt, powstanie narodowe? – Wszystkie określenia, zdaje się, pasują. Najmniej pasuje klasyczne marksistowskie rozumienie – bunt klasy robotniczej. Bo był to tylko jeden element wielkiego ruchu. – Państwo inaczej wówczas wyglądało. Wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, życie zorganizowane wokół zakładu pracy. Mieszkania zakładowe, wczasy, kolonie zakładowe, talony. – My, socjolodzy, też nie do końca uświadamialiśmy sobie, jak ważną komórką społeczną był wtedy zakład pracy. W wielu przypadkach to były wręcz autarkiczne instytucje. Dawały wszystko, od pracy po rozrywkę. Jeśli się trafiło do dobrego zakładu, miało się i lepsze wczasy, i talony na samochód. Do tego dochodzi szara strefa, czyli przywłaszczanie sobie tego, co akurat się wytwarzało. – Jak w folwarku. – Jak w folwarku, gdzie się dopuszczało, że fornal sobie podkrada. Tak to działało. I dlatego tamta „Solidarność” musiała być z konieczności inna niż „Solidarność” dzisiaj. Myślę, że najlepiej opisuje ją formuła Alaina Touraine’a, który mówił, że jest to ruch społeczny, który pełni funkcję ruchu zawodowego, ruchu narodowego i ruchu politycznego. Wszystko w jednym! W systemie totalitarnym wykwit









