Byłem dzieckiem gułagu

Byłem dzieckiem gułagu

Julian Better fot. Tadeusz Pozniak

Rozmowa Daniela Passenta Julian Better – urodzony w więzieniu, pierwsze siedem lat życia spędził w obozie Imię? – Julian. Nazwisko? – Better. Data urodzenia? – 15 grudnia 1937 r. Miejsce urodzenia? – Więzienie Butyrki w Moskwie. Nazwisko ojca? – Paweł Sierankiewicz. Zawsze tak się nazywał? – Tak. Twoje nazwisko? – Byłem Sierankiewicz. A jesteś Better. – Better jest nazwiskiem panieńskim mojej matki. A nie Berger? – Dokumenty na nazwisko Berger dała jej partia w Berlinie. A nazwisko Muszczyński coś ci mówi? – To nazwisko, na jakie dostał dokumenty mój ojciec. Rodzice Po kolei. Jak twoja matka trafiła do więzienia w Moskwie? Dlaczego urodziłeś się w Rosji? – Dlatego, że mój ojciec został przez KPP wysłany z Polski do Berlina. Był jej aktywnym członkiem, działał w Krakowie i w 1922 r. dostał 10 lat więzienia, ale po dwóch latach został ułaskawiony przez prezydenta Mościckiego. Warunkiem ułaskawienia było to, że nie będzie się zajmował działalnością wywrotową. Partia komunistyczna była wtedy nielegalna. Po ogłoszeniu wyroku były bardzo silne protesty robotników. 10 lat więzienia to było coś niesłychanego. Takich wyroków wtedy nie dawali. A mój ojciec był robotnikiem, metalowcem. Miał kandydować do Sejmu, ale właśnie wtedy wsadzili go do paki. Polak? – Tak, jego matka była chłopką. Nazwisko Sierankiewicz jest nazwiskiem panieńskim mojej babci. Jej rodzina to piłsudczycy, jeden z Sierankiewiczów był burmistrzem Jarosławia. Ojciec był nieślubnym synem i czarną owcą rodziny. A kto go wprowadził w działalność komunistyczną? – Tego nie wiem. Urodził się w Krakowie, ale matka wyjechała z nim zaraz do Wiednia. Kraków nie był dobrym miastem dla panny z dzieckiem. Takie mieszczańskie środowisko. Jednym słowem, wyjechała i tam wyszła za mąż za Austriaka, mój ojciec do 20.-21. roku życia wychowywał się w Wiedniu. I wrócił do Polski? – Wrócił. Znał perfekt polski. Był katolikiem? – Z urodzenia, tak. Moja babcia była bardzo wierząca. Po powrocie do Polski ożenił się? – Nie, nie od razu. Organizował partię w Krakowskiem i na Śląsku Cieszyńskim. Z moją matką poznali się w Bielsku. Matka była urodzona w Białej, a ten okręg podlegał ojcu. Przyjeżdżał tam w sprawach partyjnych. A ona i jej młodsza siostra Gertruda były zaangażowane w ruch komunistyczny. Reszta rodziny również była zaangażowana, ale w działalność syjonistyczną. Masz na myśli rodzinę matki? – Tak. Wtedy jeszcze nie byli małżeństwem. Ponieważ mój przyszły ojciec – mimo wyroku – nie przerwał działalności komunistycznej, policja deptała mu po piętach. Gdyby go złapali, musiałby odsiedzieć te 10 lat. W 1927 r. partia wysłała go do Berlina. Matka pojechała za nim. Z miłości, to nie miało nic wspólnego z partią. Dwa lata byli w Berlinie. Co robili, gdzie pracowali? – Wiem, gdzie moja matka pracowała – w Torgpredstwie, radzieckim przedstawicielstwie handlowym. Nie wiem, co robił ojciec. Ale czy oni nie byli już wtedy utrzymywani przez partię? – Nie sądzę, ale to możliwe. Ojciec nie miał problemu z dostaniem pracy, bo mama nie miała szans. Partia była za uboga, żeby utrzymywać wszystkich, miał zawód i był Austriakiem, mógł pracować gdziekolwiek. A dokąd wyjechali z Berlina? – Po dwóch latach ojca skierowano do Moskwy. W 1930 r. mama pojechała tam za nim. Czyli dziewięć lat przed wojną. – No tak. I ten cały okres przeżyli w Moskwie? – Tak, ojciec zaczął pracować w fabryce samochodów Ził im. Stalina, potem partia skierowała go na tzw. Uniwersytet Zapada. Po szkole podstawowej można było iść na uniwersytet? – Mam duże zastrzeżenia co do poziomu i treści nauczania, ale to tak jak Uniwersytet Przyjaźni Narodów im. Lumumby. Panowała tam oczywiście indoktrynacja, uczyło się tam marksizmu-leninizmu, raczej stalinizmu. Mama też tam studiowała? – Nie, miała dobry zawód. W Bielsku prowadziła całą fabrykę, całą buchalterię. Była księgową i menedżerem, jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Podpisywała zamówienia, przerzucała pieniądze między bankami. Miała wszelkie plenipotencje, pełne prawo podpisu dokumentów. W Berlinie, w Torgpredstwie też pracowała, składając różne zamówienia. I to samo robiła w Moskwie. Nazywała się korespondentem. Zamówienia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2016, 2016

Kategorie: Historia