Nie byliśmy tacy piękni i szlachetni

Nie byliśmy tacy piękni i szlachetni

04.07.2019 Kielce 73. rocznica Pogromu Kieleckiego N/z fot. Grzegorz Ksel/REPORTER

Duża część Polaków w czasie wojny i po niej nie zachowała się wobec Żydów przyzwoicie Prof. Julian Kwiek – historyk z Wydziału Humanistycznego Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Zajmuje się najnowszymi dziejami Polski, zwłaszcza problematyką mniejszości narodowych (żydowskiej, łemkowskiej i słowackiej) oraz tzw. polskich miesięcy. Niedawno ukazała się jego książka „Nie chcemy Żydów u siebie. Przejawy wrogości wobec Żydów w latach 1944-1947”.   Z pańskich ustaleń wynika, że między lipcem 1944 r. a końcem 1947 r. w Polsce zamordowano 1074 osoby pochodzenia żydowskiego. Patrząc na to, co działo się kilka lat wstecz – na Holokaust i na niemieckie zbrodnie wymierzone w etnicznych Polaków – mamy tu do czynienia ze zjawiskiem o marginalnej skali. Co może dać pretekst do stwierdzeń, że w gruncie rzeczy nic wielkiego się nie działo. – No to przyjrzyjmy się uważniej. W 1945 r. ofiarą morderstw padło w Polsce nieco ponad 7,3 tys. obywateli RP. Żydzi stanowili w tym gronie 8,5%. W całej populacji było ich raptem 0,3% (75 tys. przy łącznej liczbie ludności wynoszącej niemal 24 mln – przyp. MO). Mamy więc do czynienia z ogromną nadreprezentacją. W następnych latach nie było inaczej. Generalnie w omawianym okresie populacja żydowska stanowiła najwyżej 0,7% ogółu – zwiększyła się po fali powrotów w 1946 r. Natomiast wśród zamordowanych odsetek Żydów wynosił 4,3%. Poza tym trzeba mieć świadomość, że moje ustalenia wynikają z aktualnych badań – a ich stan może się zmienić. Już po przekazaniu książki do druku ustaliłem kolejną żydowską ofiarę, mówimy zatem o 1075 osobach. No i nie zapominajmy: Żydzi zostali przez Niemców skazani na całkowitą zagładę. Nieliczni, którzy jej uniknęli, mogli się spodziewać dobrego przyjęcia po powrocie z niebytu. Tymczasem było inaczej. W jakich regionach kraju przemoc wobec Żydów objawiła się najmocniej? – Przede wszystkim na wschodzie, zwłaszcza w województwie lubelskim, w którym zabito co najmniej 266 osób. I stało się tak, mimo że wcale nie mówimy o głównym skupisku ludności żydowskiej, bo przecież te największe znajdowały się w Łodzi, Krakowie, a później na Dolnym Śląsku i w Szczecinie. Lubelszczyzna i Podlasie to tereny, gdzie przed wojną silne były wpływy endecji. – Zgadza się, choć istotny jest również inny czynnik – obecność oddziałów podziemia idąca w parze ze słabością lokalnych struktur ówczesnej władzy. Instytut Pamięci Narodowej wydał swego czasu „Atlas podziemia antykomunistycznego”, w którym pokazano rozmieszczenie oddziałów zbrojnych. Jeśli nałożymy dane z „Atlasu…” na mapę przemocy antyżydowskiej, zobaczymy, w jak dużym stopniu oba zjawiska się pokrywają. To nie znaczy, że podziemie było głównym sprawcą agresji wobec Żydów. Po prostu chaos, który pozwalał mu funkcjonować, ułatwiał też zadanie pospolitym przestępcom, stojącym za większością opisanych przeze mnie mordów. Podziemie to kwestia, do której chciałbym jeszcze wrócić, ale skończmy proszę wątek mapowania przemocy. – Kieleckie, Krakowskie i Rzeszowskie – na tych terenach doszło do znacznej liczby zdarzeń. Co istotne, w miejscach, gdzie nie było dużych skupisk żydowskich – we wsiach i miasteczkach, do których wracały pojedyncze osoby bądź kilku- czy kilkunastoosobowe grupy. W takich miejscowościach warunki bezpieczeństwa były znacznie gorsze, co doskonale opisał Marcin Zaremba w książce „Wielka trwoga”. Im mniejsza osada, tym większe ryzyko śmierci? – Tak, co przeczy potocznemu wyobrażeniu o zjawisku powojennej przemocy wobec Żydów, bo przecież spektakularne pogromy odbyły się w dużych miastach, takich jak Kielce czy Kraków. Żydzi szybko się zorientowali, że pojedyncze powroty na wieś i na prowincję są zbyt ryzykowne, z konieczności więc mieszkali w grupach. Wydarzenia w Leżajsku czy Kańczudze – gdzie zabito po kilkanaście osób – uświadomiły im, że bezpieczniej będzie „rozpłynąć się” w dużym mieście. Większa anonimowość z jednej strony, z drugiej – słabsze więzi społeczne chroniące sprawców. – Otóż to. Przecież w tych małych miasteczkach i we wsiach miejscowi doskonale zdawali sobie sprawę z tego, kto mógł być albo był sprawcą takiej czy innej zbrodni. Żydów zabijano też na Ziemiach Odzyskanych. Ani oni, ani etniczni Polacy nie byli tam u siebie, ale przemoc przyszła wraz z wędrującymi ludźmi. – W województwie szczecińskim sprawcami większości zabójstw osób narodowości żydowskiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 32/2021

Kategorie: Historia